Oto Ja pozwalam bezcześcić świątynię moją, dumę waszej potęgi, radość waszych oczu, tęsknotę waszych serc (Ez 24, 15.21)
Dlaczego naturalne ludzkie odruchy nie zawsze są dobre dla życia duchowego? Gdy inni wykpiwają bliskie nam symbole, niszczą to, co uważamy za centrum naszego życia religijnego – dlaczego nie mielibyśmy wyrazić głośno naszego bólu, zaprotestować, napisać kilka sążnistych tekstów o ataku na wiarę i Pana Boga?
Dzisiejsze słowo idzie pod prąd tym naturalnym odruchom: „oto zabieram ci nagle radość twych oczu, ale nie lamentuj ani nie płacz, ani nie pozwól, by płynęły ci łzy”. I dalej: „Oto Ja pozwalam bezcześcić świątynię moją, dumę waszej potęgi, radość waszych oczu, tęsknotę waszych serc”. Najtrudniejsze jednak, wbrew ludzkiej logice i naturalnym odruchom, wydają się te słowa: „nie będziecie lamentować ani płakać. Będziecie schnąć z powodu nieprawości waszych i będziecie wzdychać jeden przed drugim”.
Bóg dopuszcza profanację tego, co dla nas najświętsze, nie po to, byśmy prześcigali się w pomstowaniu na wrogów wiary. Zbezczeszczenie Jego świątyni to krzyk o moje i twoje nawrócenie. „Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi…”.
Pewien człowiek podszedł do Jezusa i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?»
Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania».
Zapytał Go: «Które?»
Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego».
Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?»
Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»
Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne? (Mt 19,16)
Stałem i patrzyłem na rząd równo ustawionych skautów. Od najmłodszego do najstarszego z dumą przyjmowali kolejne odznaki zdobytych sprawności. Na jednych ramionach były to pierwsze naszywki, a na innych już kolejne. Nie to jednak czyniło z nich skautów. Nie liczba naszywek czy też jednakowe mundurki, ale chęć pójścia za słowami wypisanymi w sercach i na proporcu: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Wieczorny apel się zakończył, zrobiło się cicho. Siedziałem przy ognisku i zadawałem sobie ewangeliczne pytanie: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?”. I jak echo odbijała się w moim sercu odpowiedź: „Idź, sprzedaj, co posiadasz, (…) przyjdź i chodź za Mną!”. Nie życiowe osiągnięcia, ale droga jest najważniejsza.
Ewangelia z komentarzem. Nie życiowe osiągnięcia, ale droga jest najważniejszaDzisiejszy patron znany jest z wielu powodów. Raz z tego, że przez 44 lata swojego życia przemierzył całą Normandię, Bretonię i część Burgundii, prowadząc ludowe misje. Czyli po prostu ucząc prawd wiary ludzi, żyjących we Francji w XVII wieku. Dwa, że usilnie dążył do coraz lepszego formowania kapłanów, czemu dał wyraz zakładając seminaria w diecezjach, gdzie przyszło mu pracować. Ale najważniejszą rzeczą, która dokonała się za jego sprawą, jest rozpropagowanie nabożeństwa do Serca Pana Jezusa i Serca Jego Matki. To rzecz najważniejsza, ale jednocześnie tak wtedy, jak i dziś, rodząca sporo nieporozumień. No bo jak właściwie czcić serce? Dosłownie czy w przenośni? I w ogóle dlaczego robić to osobno, niejako obok zwykłego nauczania o Bożej miłości? Być może odpowiedź znajdziemy w tym, czym dzisiejszy patron zajmował się w sposób szczególny, gdy rozwijał swoją pobożność skierowaną ku Bożemu Sercu. Oto Francja jego czasów, wyłączając arystokrację i bogatych mieszczan, nie była miejscem specjalnie sprzyjającym do spokojnego życia. Nieustanne wojny i zamieszki, zarazy i pożary pomnażały nędzę, która najdotkliwiej dotykała kobiety. Dla wielu z nich jedynym sposobem na utrzymanie siebie i domu było sprzedawanie swojego ciała. Bohater naszej dzisiejszej opowieści widząc to przez te wszystkie lata swojego wędrowania jako ludowy misjonarz, zapragnął ten stan rzeczy zmienić. Utworzył więc z myślą o pomocy dla tych kobiet nową, żeńską rodzinę zakonną pod nazwą Sióstr Matki Bożej od Miłości. Ale skąd one mają czerpać tę Miłość, która może je uzdrowić? Gdzie mogą znaleźć ukojenie po doświadczeniu takiej miłości, która zamiast budować człowieka po prostu go niszczy? Tutaj pomocne staje się Serce Jezusa i Maryi. Przylgnięcie do źródła prawdziwej miłości potrafi odmienić serce człowieka. A jak czytamy w Ewangelii św. Mateusza : „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. Nasz dzisiejszy patron nie zżymał się więc na niesprawiedliwość szalejącą po świecie, czego niejednokrotnie był świadkiem w czasie swoich wędrówek. Po prostu oddał swoje serce, swój talent i kapłański zapał, by każdego kogo spotkał, przybliżyć do Bożego Serca, które ma moc uleczyć każde zło. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Świętego Jana Eudesa.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.