nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością, głosić wam świadectwo Boże (1 Kor 2,1)
Jakich homilii ludzie chcą słuchać? – spytał znajomy ksiądz, który akurat nie ma problemu z doborem słów i stawianiem właściwych akcentów. „Nie lubią, jak im się z ambony bajki opowiada i manifesty bogoojczyźniane wygłasza. Słuchają, gdy skupiasz się na Słowie. Więcej nie trzeba”, odpowiedziałem, mając świadomość, że Ameryki nie odkrywam. A jednak wiemy, że bywa z tym kłopot w naszych kościołach: że łatwo uciekać albo w infantylne bajeczki i na nich budować „przekaz”, albo zamęczać słuchaczy czytankami tanich hagiografii, albo popisywać się erudycją i słownictwem może i słusznym w warunkach akademickich, ale niekoniecznie w liturgicznych; można też zrobić z ambony narzędzie niekończących się utyskiwań na zepsucie świata z jednej i zachwalanie „wartości chrześcijańskich” z drugiej strony. Można, o zgrozo, zupełnie zignorować ogień, który jest w czytaniach liturgicznych, omijając najbardziej poruszające słowa i tym samym nie dotykając żadnych wrażliwych strun w słuchaczach. Ale można też pójść za tym, co podpowiada dziś św. Paweł, i co na szczęście coraz więcej kaznodziejów praktykuje: „A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej”.
Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać.
Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana».
Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione.
Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście». A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: «Czy nie jest to syn Józefa?»
Wtedy rzekł do nich: «Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu, w swojej ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum».
I dodał: «Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman».
Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił się.
Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście. (Łk 4,21)
Wszystkie oczy były utkwione w Nim. Oczekiwali na dalszy ciąg wydarzeń, spodziewając się, że jak inni skomentuje ten fragment i wskaże na przyszłość jako miejsce wypełnienia się proroctwa. Przecież byli ludem wielkiej obietnicy i nauczyli się czekać. To była poniekąd istota ich wiary. A tu padają słowa nie o przyszłości, ale o teraźniejszości. Jezus każe skierować wzrok nie gdzieś daleko, ale na siebie jako na tego, w którym wszystko się spełnia. To nie mieściło się w ich głowach. Nie mieści się również w naszych. Wolimy wołać: „Przyjdź, Panie Jezu”, niż powtarzać: „Dobrze, że jesteś”. Szukamy ratunku w nieokreślonej rzeczywistości, zamiast rozglądać się i odnajdywać Go obok siebie.
Ewangelia z komentarzem.Wolimy wołać: „Przyjdź, Panie Jezu”, niż powtarzać: „Dobrze, że jesteś”Szczęśliwa lub podróżniczka, a może po prostu szczęśliwa podróżniczka. Tyle po łacinie można spróbować wywnioskować z imienia dzisiejszej patronki i coś jest na rzeczy. Bo chociaż całe jej podróżowanie to zaledwie jedna wyprawa z Portugalii do Hiszpanii, to w sumie przez 60 lat nieustannie pielgrzymowała do celu swojego życia, jakim okazało się założenie nowej zakonnej wspólnoty - Zakonu Niepokalanego Poczęcia NMP popularnie nazywanego także Koncepcjonistkami Franciszkankami. Dzisiaj tworzy go około 1800 mniszek, żyjących w 160 klasztorach rozrzuconych po całym, głównie hiszpańskojęzycznym, świecie. Podążają za Chrystusem przez naśladowanie postaw Maryi: w słuchaniu Słowa Bożego w ciszy i wcielaniu go w życie, w posłuszeństwie wobec planu Bożego dla świata i samych siebie, w prostych zadaniach życia codziennego, w życiu w obecności Bożej i na nieustannej modlitwie. Od Maryi uczą się także takich cnót jak pokora, niezachwiana wiara, prostota, czystość. W praktyce, ponieważ są wspólnotą klauzurową, oznacza to nieustanne trwanie na modlitwie wstawienniczej za wszystkich ludzi. Na swoje utrzymanie siostry zarabiają szyciem szat liturgicznych, malując religijne obrazy, wypiekając komunikanty. Ich zewnętrznym znakiem rozpoznawczym jest biały szkaplerz i piękny, błękitny płaszcz. Na pierwszy rzut oka, wygląda to niczym strój dworski i wprost nawiązuje do życia ich świętej założycielki, a ta urodziła się przecież w arystokratycznej rodzinie i wychowała na dworze księżnej Izabelli Portugalskiej. Kiedy księżna wyszła za mąż za Jana II Kastylijskiego, zostając królową Kastylii i Leon, jej młoda dwórka razem z nią udała się do Hiszpanii. Z racji swej nieprzeciętnej urody stała się jednak dość szybko zarzewiem sporego zamieszania wśród hiszpańskich dworzan i zazdrości panien dworu. Nawet sama królowa Izabella poczuła się zagrożona jej popularnością, co ostatecznie zakończyło się uwięzieniem naszej patronki. Przebywając w odosobnieniu i będąc pozbawiona wszystkiego, co wydawało jej się niezbędne do życia, doznała jednak niezwykłej wizji. Oto ukazała się Matka Boża z Dzieciątkiem na ręku. Była ubrana w biały habit i szkaplerz przykryty niebieskim płaszczem. Maryja poleciła świętej, aby założyła zakon w celu uczczenia tajemnicy Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Łatwo powiedzieć, ale trudniej wprowadzić w życie, szczególnie, gdy jest się uwięzionym. Ponieważ jednak była to prośba Bożej Rodzicielki, więc szybko znalazło się rozwiązanie – piękną dwórkę zgodziły się wziąć pod swoją opiekę cysterki z odległego od króla i rycerzy Toledo. Nie trzymały jej jednak pod kluczem – przez 30 lat ta kobieta żyła przy klasztorze w odosobnieniu i na modlitwie. I tak jak 30 lat żyła światowo, tak drugie tyle zajęło jej dojście do momentu, w którym spełniła prośbę Maryi, w roku 1484 zakładając w duchu reguły św. Franciszka Zakon Niepokalanego Poczęcia. Zmarła 6 lat później, lecz jej dzieło przetrwało. Czyje? Św. Beatrycze z Silvy, patronki więźniów.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.