Z proroctwem Izajasza, którego fragment jest pierwszym czytaniem tej niedzieli, jest pewien problem. Nie do końca wiadomo, jakich czasów dotyczy. Przyjmuje się, że ta część księgi powstała w czasach upadku Królestwa Północnego, które padło pod ciosami Asyrii. Mogło więc być pocieszeniem dla zdruzgotanych klęską i utratą państwowości mieszkańców. Wskazują na to nazwy geograficzne, które pojawiają się w proroctwie – Liban, Karmel, Saron – oraz zapowiedź, że „odkupieni powrócą na Syjon”. Byłaby to zapowiedź zakończenia schizmy, bo mieszkańcy Izraela mieli własne sanktuaria i nie chodzili „na Syjon”, do świątyni w Jerozolimie. Kiedy owo proroctwo się spełniło? Czy wtedy, gdy mieszkańcy Królestwa Południowego, Judy, wrócili z niewoli babilońskiej, a dawne animozje, przynajmniej częściowo, straciły na znaczeniu? A może to zapowiedź czasów, gdy „w Galilei pogan” swoją działalność rozpocznie Jezus Chrystus? Byłoby to proroctwo korespondujące z czytaną w Boże Narodzenie zapowiedzią narodzin Emmanuela, dziecka panny, które przyniesie pocieszenie dla zdruzgotanych klęską mieszkańców Północy. A może to proroctwo dotyczące czasów ostatecznych, ostatecznego wyzwolenia ludzkości z nieszczęść, jakie sprowadził na człowieka grzech?
Być może prawdziwe są wszystkie trzy możliwości. To proroctwo jest pociechą dla „małodusznych” każdych czasów, przestraszonych tym, co wokół nich się dzieje. To zapowiedź Bożego sądu: On sam będzie interweniował; nadchodzi odpłata za krzywdy, przychodzi zbawienie. Za jakie krzywdy? Przede wszystkim za te, które w Edenie sprowadził na człowieka diabeł: nieprawości, choroby, konieczność ciężkiej pracy, a w końcu śmierć. Trudno nie zauważyć, że to Jezus jest tym, który „odpłaca” diabłu i niweczy jego dzieła, wprowadza sprawiedliwość, leczy niewidomych, głuchych, chromych i niemych, karmi głodnych na pustyni. W końcu też – o tym już Izajasz nie wspomina – pokonuje śmierć. Dwa tysiące lat temu rozpoczął swoje dzieło. Dokończy je w dniu powtórnego przyjścia.
1. „Niech wiara wasza (…) nie ma względu na osoby”. To zdanie wprowadzające w temat tego fragmentu. Jest nim przestroga przed stronniczością czy pochopnym osądzaniem innych. Św. Jakub napomina chrześcijan. Zwraca uwagę na fakt, że we wnętrzu wspólnoty wierzących zdarzają się podziały oparte na krzywdzącym osądzie drugiego. Trzeba uderzyć się w piersi. Tak łatwo stajemy się sędziami przewrotnymi, oceniającymi innych na podstawie ich wyglądu czy statusu materialnego. Przykład, który przytacza św. Jakub, jest, przyznajmy, bulwersujący. W Kościele nie powinno mieć miejsca ani faworyzowanie bogatych, ani deprecjonowanie ubogich. Przed Bogiem wszyscy jesteśmy równi. Mamy różne zadania, różne dary, różne swoje blaski i cienie, ale zarazem tę samą godność Bożego dziecka. Nieraz w Kościele o tym zapominaliśmy, zapominamy także dzisiaj.
2. „Czy Bóg nie wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców królestwa przyobiecanego tym, którzy Go miłują?” – pisze św. Jakub. Czyżby Bóg faworyzował ubogich kosztem bogatych? Aby odczytać pełny sens tego zdania, trzeba uwzględnić kontekst biblijny. Stary Testament posługiwał się określeniem „ubodzy Jahwe”, które oznaczało ludzi nie tylko ubogich materialnie, ale doświadczających wszelkiego rodzaju cierpienia, niedostatku, niesprawiedliwości czy krzywdy. W Psalmach pojawia się motyw ubogich, którzy są szczególnie blisko Boga. Ból, samotność, pustka otwierają w naturalny sposób na Bożą pomoc. Nie chodzi więc tylko o ubóstwo materialne. O wiele istotniejsza jest postawa duchowa, która polega na pokorze, na ufnym wołaniu do Boga o ratunek. Ci, którzy cierpią i modlą się do Boga, zasługują w pełni na miano „ubogich Jahwe”. Nowy Testament podejmuje ten trop: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,3) – mówi Jezus. Ubóstwo materialne ma znaczenie, ale tylko o tyle, o ile uczy postawy duchowej, o ile kieruje w stronę wyzbycia się chęci posiadania, niepokładania ufności w materii, lecz w Bogu.
3. Wracając do zdania św. Jakuba, zwróćmy uwagę, że pisze on o „ubogich tego świata”. Określenie „świat” nie odnosi się do świata stworzonego, ale dotyczy ono raczej społeczeństwa, które sprzeciwia się Bogu. Ubodzy w oczach tak rozumianego świata będą ludzie religijni, którzy chcą być wierni Bożym przykazaniom, którzy nie wstydzą się wiary. Największym skarbem tak rozumianych ubogich jest wiara. To ich prawdziwe bogactwo. Dziś mocno akcentuje się, że Kościół ma być Kościołem ubogich. Jest to słuszne wezwanie, o ile mamy na myśli to głębokie, biblijne rozumienie „ubogich Jahwe”. Jeśli jednak „ubóstwo” będziemy pojmować tylko w kategoriach ekonomicznych, łatwo możemy popaść w grzech, przed którym ostrzega apostoł – pochopnego, niesprawiedliwego osądzania. Ubóstwo materialne nie czyni nikogo automatycznie moralnie lepszym czy bardziej godnym wiary od zamożnych. Wiara nie ma względu na osoby. Kościół głosi zbawienie dla wszystkich, którzy są „ubodzy” w Boga i pragną Jego miłości.
Jk 2, 1-5
Bracia moi, niech wiara wasza w Pana naszego, Jezusa Chrystusa uwielbionego, nie ma względu na osoby. (Jk 2,1)
„Bracia moi, niech wiara wasza w Pana naszego, Jezusa Chrystusa uwielbionego, nie ma względu na osoby." Te słowa św. Jakuba brzmią banalnie, ale wbrew pozorom wymagają od nas wiele duchowej dojrzałości.
Pamiętam jak kilka lat temu moja posługa zaczęła się powiększać i dotykać większej ilości osób. W pewnym momencie na spotkania zaczęli przychodzić celebryci, aktorzy, sportowcy i wszyscy ci, których podziwiałem w telewizorze. Było to bardzo zaskakujące i nieoczekiwane dla mnie, gdy chcąc się odwdzięczyć za pomoc i wsparcie duchowe zaczęli mnie zapraszać na koncerty, mecze czy swoje spektakle do teatru. W pewnym momencie stanąłem przed trudnymi wyborami, które z wierzchu wyglądały na proste, a w rzeczywistości pokazywały co działo się w moim sercu. Przyjąć kolejne zaproszenie od człowieka, którego podziwiałem i szanowałem czy wybrać wyjście z młodzieżą ze wspólnoty na siatkówkę? Takich sytuacji było więcej. Pójść na uroczystą premierę filmu, będąc zaproszonym przez główną aktorkę czy jednak zostać, wiedząc, że przecież wieczorem jest cotygodniowe spotkanie wspólnoty, której liderem jestem.
Takie małe sytuacje, walki i decyzje uczyły mnie właściwej postawy serca i nie patrzenia na człowieka z perspektywy pozycji, którą odgrywa w świecie. Każdy z nas ma do przerobienia własne lekcje, które pomogą nam dostrzegać Jezusa w każdym człowieku, bez względu na to jaką rolę społeczną pełni. Jezus potrafił dostrzec wartość w każdym człowieku, módlmy się o to, abyśmy i my umieli zatrzymać się na tej jednej osobie, którą Bóg stawia nam każdego dnia na drodze naszego życia.
Przyprowadzili Mu głuchoniemego”, a „On wziął go na bok, z dala od tłumu”. Łatwo domyślić się, że chodzi tu o ślad praktyki Kościoła pierwotnego w postaci konkretnego etapu chrześcijańskiego wtajemniczenia. Te etapy przebiegały z dala od tłumu gapiów, w pewnej intymności spotkania katechumena z Panem. Potrzebował dotknięcia uszu i języka, by nauczyć się słuchać Boga i dać temu wyraz językiem. Chrystus musi zainterweniować, by uwolnić nas od bożków: „Mają usta, ale nie mówią; oczy mają, ale nie widzą. Mają uszy, ale nie słyszą; z gardła swego nie wydobędą głosu. Do nich są podobni ci, którzy je robią i każdy, który im ufa” (Ps 115,4-8).
Język jest życiodajnym bogactwem naturalnym. I jak każde inne bogactwo naturalne może zostać uszczuplony, zanieczyszczony, skażony, zdegradowany i napompowany sztucznymi stymulantami. Potrzebuje więc ochrony i oczyszczenia, by służyć prawdzie. Dla chrześcijan prawda jest Osobą. Jezus, wcielone Słowo Boże, powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). Bóg, będący źródłem wszystkiego i podtrzymujący wszystko w istnieniu, nie może kłamać. W codziennym znaczeniu „prawda” oznacza zgodność tego, co mówimy i słyszymy, z tym, co rzeczywiste. Kiedy mówimy prawdę, jesteśmy wierni faktom. Jesteśmy prawdomówni, jeśli podejmujemy szczery wysiłek, aby przedstawić fakty uczciwie i precyzyjnie. Słowa są cenne, bo mogą służyć temu ważnemu zadaniu, ale mogą je także sabotować. Wyprane słowa i puste hasła, jak mówił George Orwell, to polityczne wulgaryzmy naszego wieku. „Uniki i niedopowiedzenia wprowadzają w błąd słuchaczy. Ale także deprawują mówiącego. Nieuczciwy język nie tylko jest wyrazem kłamliwego ducha, ale także go podsyca, rodząc więcej zakłamanych myśli, więcej kłamstw i więcej niemoralnych działań. Człowiek, którego deklarowane cele różnią się od rzeczywistych, zachowuje się jak mątwa strzykająca czernidłem”.
Kłamstwo ma wiele form, czasem pociągających, ale wszystkie one są rodzajem przemocy. Serce potrafi być „zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne” (Jr 17,9). Chcemy pochlebstw i ludzie nam pochlebiają; lubimy być oszukiwani i jesteśmy oszukiwani. Tymczasem Jezus powiedział: „Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli” (J 8,32). Bez prawdy nie ma sprawiedliwości, piękna ani dobra, bowiem prawda jest głosem autentycznej rzeczywistości Boga. Zostaliśmy stworzeni po to, by być istotami uczestniczącymi w chwale samego Boga. Wolność to panowanie nad sobą, pozwalające poznać i wypełnić to, co słuszne, i w ten sposób zyskać zdolność do stanięcia z podniesioną głową w obecności Boga, Jego sądu i Jego miłości. Prawda nie tylko wyzwala, ale także odróżnia od reszty. W świecie wyolbrzymiania, obłudy, przeinaczania faktów i manipulacji mówić prosto i żyć uczciwie w posłuszeństwie Jezusowi Chrystusowi jest kwestią miłości. Potrzebujemy Jego dotyku, aby stać się Jego uczniami, zwłaszcza że może nas to sporo kosztować.
Bł. Alan de la Roche brewiarz.pl Dzisiaj w liturgicznym kalendarzu świętujemy urodziny. Ale nie te dla nieba, jak to zwykle ma miejsce w przypadku historii świętych, tylko te dla ziemi. Zwyczajne ziemskie urodziny. Choć biorąc pod uwagę solenizantkę to owa zwyczajność może być przez niektórych kwestionowana. No bo jak o Maryi i jej życiu można mówić w ten sposób. Ano można, a nawet trzeba. I taka też była intuicja Kościoła, gdy w VI wieku upowszechniał liturgiczne obchody Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Z jednej strony mamy bowiem w jej osobie do czynienia z Bożą Rodzicielką, z drugiej natomiast ze zwykłym człowiekiem. Niepokalanym grzechem pierworodnym, to fakt, ale posiadającym również wolną wolę, uczucia czy rozterki. Jeśli ktoś uważa, że Bogurodzica nie męczyła się pracą, nie pociła przy wysiłku i nie miała swoich marzeń czy bolączek, ten chyba zapomniał co było istotą Zwiastowania. Oto Boży Posłaniec oznajmia zwyczajnej dziewczynie z Nazaretu wolę Bożą, a ona po zastanowieniu odpowiada : tak, wierzę, ufam, daję posłuch Twemu Słowu. Decyzja, a nie determinacja. Warto rozważać tę tajemnicę wiary i jej konsekwencje nie tylko od święta. I tutaj z pomocą wszystkim chętnym przychodzi inny dzisiejszy patron. Bretończyk z urodzenia, dominikanin z powołania i czciciel Maryi Panny z potrzeby serca. To właśnie on, usprawnił przedmiot, który krzyżowcy przywieźli ze sobą z Ziemi Świętej, a dla którego chrześcijańskie zastosowanie znalazł między innymi kartuski mnich bł. Dominik z Prus. Mowa oczywiście o różańcu, a właściwie o Psałterzu Maryi, dzięki któremu niepiśmienni wierni mogli codziennie włączać w Liturgię Godzin Kościoła. Odkrycie modlitwy przy pomocy sznura z koralami to zasługa rycerzy wracających z wypraw krzyżowych. Powiązanie tej modlitwy z rozważaniem życia Jezusa i Maryi to teologiczna intuicja bł. Dominika z Prus. Ale nadanie temu przejrzystej struktury - 15 dziesiątek, które razem tworzą 150 pozdrowień anielskich i 15 tajemnic do rozważania, a do każda zaczyna się od Modlitwy Pańskiej – otóż, ten kształt który znamy do dziś to właśnie sprawka dzisiejszego patrona. Gdy dokonał swojego największego dzieła i przekazał je do rozpropagowania założonemu przez siebie bractwu Różańca świętego w Douai, wtedy przyszedł na niego czas by narodzić się dla nieba. A było to dokładnie 8 września 1476 roku. Czyż to nie cudowny zbieg okoliczności? Wiecie państwo jak nazywa się człowiek, który tak usprawnił rozważanie niezwykłych tajemnic życia pewnej zwykłej dziewczyny z Nazaretu? To błogosławiony Alan de la Roche, kapłan i dominikanin, który choć nigdy nie został oficjalnie wyniesiony do chwały ołtarzy, to otrzymał ten tytuł w wydanej przez Instytut Papieski w Rzymie Bibliotheca Sanctorum.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.