I drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężała stanie się szarańcza, i pękać będą kapary; bo człowiek zdążać będzie do swego wiecznego domu. (Koh 12,5)
Wszystko jest marnością. Wysiłek fizyczny i intelektualny. Nabyte rzeczy i nabyta wiedza. Bite przed kimś pokłony i wyklikane lajki na fejsie. „Marność nad marnościami – powiada Kohelet”. Powiada i zdobywa naszą uwagę, którą jednak szybko mu wypowiadamy, jak umowę zawierającą błędy. Nie tego spodziewalibyśmy się po mędrcu. I tak rodzi się smutek. Bo ostatecznie wszystko zmierza ku śmierci.
Smutek ma szanse zniknąć, dość paradoksalnie, przy kolejnej lekturze Koheleta. I kolejnej, i kolejnej... Aż zbudzi się głębsza refleksja: jak sensownie przeżyć życie, jak go nie zmarnować, mimo że marne. I wreszcie, jak uwierzyć, że człowiek wcale nie zmierza do śmierci, a – co podkreślone zostaje w dzisiejszym czytaniu – zmierza do swego wiecznego domu.
Mówi się, że życie potrafi zaskakiwać. Kohelet ubierze to w metafory: drzewo migdałowe zakwitnie... pękać będą kapary... Z całej tej marności wypływa mądrość. Patrząc na aktualny odcinek mojego życia, warto pamiętać, że to odcinek, a nie cała droga.
Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do swoich uczniów: «Weźcie wy sobie dobrze do serca te słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi». Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o to powiedzenie.
Ewangelia z komentarzem. Dlaczego Jezus chce ocalić tych, którzy Go krzywdzą?Bali się Go zapytać. Łk 9,45
Rozmnożenie chleba, przemienienie, uzdrowienie – to sytuacje, w których człowiek w namacalny sposób doświadcza w Jezusie potęgi Boga. I w takich kontekstach kilkakrotnie padają z ust Jezusa słowa o wydaniu w ręce ludzi. Syn Człowieczy, czyli Jezus człowiek, będąc jednocześnie Bogiem – na mocy własnej decyzji, wspólnej decyzji Trójcy – pozwoli siebie torturować i zabić.
Cel to zbawienie wyrządzających Mu te krzywdy ludzi, każdego z nas. Trudno zrozumieć, dlaczego Jezus zgadza się na mękę, dlaczego chce ocalić tych, którzy Go skrzywdzą. Uczniowie też nie rozumieli. Bali się jednak zapytać. Dlatego się nie dowiedzieli. Lepiej otwarcie mówić Bogu o swoich wątpliwościach i prosić o wyjaśnienie.
Zacznijmy od końca. Czy pamiętacie państwo, jakie imię nosiła żona księcia Mieszka I? Oczywiście Dobrawa i to ona poniekąd – przynajmniej w świetle przekazów kronikarskich – stała się przyczyną przyjęcia chrztu przez polskiego władcę w roku 966. Ale drążmy temat dalej, czy wiecie czyją to córką była księżniczka Dobrawa, która swoim małżeństwem przypieczętowała polsko-czeskie porozumienie pokojowe? Czeskiego księcia z dynastii Przemyślidów, Bolesława I Okrutnego. To jednak jeszcze nie koniec naszych genealogicznych poszukiwań, bo do rozwikłania pozostała jeszcze jedna zagadka – skąd u Bolesława wziął się ów przydomek Okrutny? Otóż – i dopiero w tym momencie jesteśmy, jak to się kolokwialnie mówi „w domu” - książę Bolesław zasłużył sobie na swoje miano, zabijając dzisiejszego patrona, swojego rodzonego brata zresztą, Wacława. Zbrodnia to była swego czasu głośna, oto bowiem w czasie uczty, która odbyła się w Starym Bolesławcu na okoliczność konsekracji zamkowej kaplicy poświęconej św. Kosmie i Damianowi, ginie prawowity władca księstwa Czech, a władze w kraju przejmuje jego młodszy brat. Oczywiście nikt Bolesława Okrutnego za rękę przy tym haniebnym czynie nie złapał, ale żeby sprawiedliwości stało się zadość nowy władca oddał swojego syna, który przyszedł na świat w dniu mordu, do służby Bożej. Tak więc dzień 28 września ok. roku 929 zapisał się zarówno w historii Czech, jak i Polski. My zyskaliśmy wtedy przyszłego teścia Mieszka I, a Czesi głównego patrona swego kraju i pierwszego męczennika. Bo wydarzenia z zamku w Starym Bolesławcu, wcale nie były jedynie mordem politycznym – równie ważne były tutaj bowiem motywacje religijne. Zarówno bowiem św. Wacław, jak i Bolesław I Okrutny byli synami księcia Wratysława I, a wnukami księcia Borzywoja, pierwszego historycznego czeskiego władcy, który dodatkowo - również jako pierwszy – przyjął chrzest. Kwestia chrześcijaństwa w Czechach była więc jeszcze dosyć świeża, kiedy zarówno Borzywój, jak i jego następca, Wratysław, pożegnali ten łez padół. Na tronie pozostała jednak po nich księżna Drohomira lutycka, żona tego ostatniego, niezupełnie przekonana do chrześcijaństwa. I to ona właśnie skorzystała z okazji, by w kraju wzniecić pogańską rebelię. Na jej drodze stanęła teściowa, wdowa po Borzywoju, księżna Ludmiła, za co zapłaciła głową. Potem sprzeciwił się temu powrotowi do pogaństwa książę Bawarii, ale i on nie dał rady nowej władczyni Czech. Dopiero interwencja cesarza Henryka I zmusiła ją do ustąpienia tronu swojemu starszemu synowi – Wacławowi. A ten, wychowywany przez świętej pamięci babkę Ludmiłę na nowo ochrzcił swoje księstwo. Odbudował zniszczone kościoły, ufundował nowe, sprowadził zakonników i kapłanów. Ponieważ od cesarza Henryka I otrzymał w darze relikwię św. Wita, wystawił ku jego czci kościół w Pradze, który po latach stał się najokazalszą świątynią Czech. Ponieważ jednak św. Wacław, jako przykładny chrześcijański władca, nie wygnał z kraju swojej matki, która wywołała rebelię, ani nie pozbawił życia swojego młodszego brata, który mógł sięgnąć po władzę, przyszło mu zapłacić za swoją wierność Chrystusowi najwyższą cenę. Co ciekawe, jego ciało spoczęło w tej samej świątyni, którą wzniósł dla św. Wita, a która dzisiaj jest także katedrą św. Wacława.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.