W Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu (Ef 2,22).
Od Soboru Watykańskiego II słyszymy nieustannie o „rosnącej roli świeckich”. Kolejne synody, papieskie dokumenty, kongresy, pełne obietnic homilie, publiczne deklaracje – mówią o świeckich, którzy „powinni” brać współodpowiedzialność za Kościół. Dobrze, że te wszystkie dokumenty powstają, dobrze, że padają te wszystkie deklaracje. Pytanie, dlaczego to ciągle wymaga tak uroczystych deklaracji, skoro już co najmniej od Listu do Efezjan sprawa powinna być zupełnie jasna: „Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus”.
Fundament jest jasny, ale z jakiegoś powodu do dziś, mimo tylu dokumentów, deklaracji, synodów i porywających homilii – w praktyce życia Kościoła wierni świeccy (to, zresztą, dość nieszczęśliwe określenie w sytuacji, gdy Biblia nazywa nas wszystkich, ochrzczonych, świętymi) to ciągle jacyś klienci, a w najlepszym wypadku wykonawcy, powtarzający „poprawne kościelnie” przekazy, a nie ci, którzy wznoszą ten Kościół „we wspólnym budowaniu”. A jeśli wznoszą, to najpierw też coś swojego wnoszą. Dlaczego proste rzeczy zawsze okazują się najtrudniejsze…
W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. (Łk 6,17)
W obrazie powołania apostołów zatrzymuje mnie pedagogika Jezusa. Wybiera ich w odosobnieniu, na górze. Bez zbędnego szumu i zamieszania. W bliskości Boga. A zaraz potem schodzi z nimi na dół. Prowadzi ich ku tym, którzy potrzebowali Jego bliskości. Jego słowa.
Jego mocy uzdrowienia ciała i duszy. Bp Pietraszko w jednym ze swoich kazań, skierowanym do księży, wypowiada myśl: „Będą mieli do was pretensje, że jesteście za blisko Boga lub za blisko ludzi. Wy po to jednak jesteście, aby być blisko Boga i ludzi”. Nie uciekajmy od radykalizmu tych słów. Jezus uczy tego apostołów i każdego z nas.
Ewangelia z komentarzem. Pedagogika JezusaTo ciekawe. Niby mamy dzisiaj święto. Niby powodem do owego świętowania są święci apostołowie Szymon i Juda Tadeusz. Niby – z racji na ich bliskość z Jezusem - powinniśmy znać ich lepiej, tymczasem... no właśnie tymczasem na pewno nie wiemy o nich nic. Albo prawie nic. Ewangelie wymieniając św. Szymona w ścisłym gronie uczniów Jezusa, wspominają o nim ledwie trzy razy. Wymieniany jest zawsze obok św. Judy Tadeusza. Ponieważ w świetle posiadanej przez nas wiedzy, o tym ostatnim jesteśmy w stanie orzec, że był krewnym Jezusa, więc także o św. Szymonie można zaryzykować taka tezę. Są nawet tacy, którzy w dzisiejszych patronach – Judzie i Szymonie – widzą wręcz braci. Przydomek św. Szymona - Kananejczyk – również był wśród badaczy Pisma powodem do sporów. Jedni widzieli w nim Pana Młodego z Kany, inni tłumaczyli ten przydomek jako "gorliwy", gdyż św. Łukasz wprost nazywa św. Szymona Zelotą, czyli właśnie gorliwym. Jednak czy owa gorliwość miałaby się odnosić do przestrzegania mojżeszowego prawa? Więcej pytań niż odpowiedzi. Nie inaczej ma się sprawa z Judą Tadeuszem. Na pewno wiemy o nim, że imię Tadeusz to przydomek, który należy tłumaczyć jako: odważny. Jednak w jakim aspekcie miałaby się przejawiać owa odwaga Judy, tego ustalić niepodobna. Szczęśliwie ocalała natomiast w Ewangelii jedyna wypowiedź Judy Tadeusza. To on, przy Ostatniej Wieczerzy, pyta Jezusa: "Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?". W tym pytaniu zawiera się nie tylko cała rozterka i wewnętrzne pogubienie Apostoła. To także pytanie, które stawiamy sobie dzisiaj i my. Panie, cóż jest takiego w świętych Judzie Tadeuszu i Szymonie Gorliwym, że dajesz nam ich dzisiaj pod rozwagę? Przecież ten brak informacji na ich temat to beznadziejna sprawa. I nawet nie można tutaj poprosić o pomoc patrona od spraw beznadziejnych, bo jest nim właśnie św. Juda Tadeusz. A jak powszechnie wiadomo, trudno być adwokatem w swojej własnej sprawie. Co nam więc pozostaje? Spojrzeć na dzisiejszych patronów z perspektywy nieba. Z perspektywy wieczności. A w tej perspektywie zacierają się nieistotne szczegóły życiorysu. Pozostaje tylko jedno : obaj okazali się transparentni. Przezroczyści. Dzięki temu po swoim Zmartwychwstaniu i Wniebowstapieniu Jezus mógł nadal działać w świecie. Mógł, bo według tradycji, święci Apostołowie Szymon i Juda Tadeusz nie zatrzymali Jego nauki dla siebie, tylko zanieśli ją tam, gdzie przez resztę swojego życia trafili. Do Palestyny, Syrii, Egiptu i Mezopotamii. Istnieje również silne przekonanie co do ich męczeńskiej śmierci. Św. Szymon został zabity w Jerozolimie, a Juda Tadeusz prawdopodobnie w Libanie lub w Persji. Lecz choć zginęli w tak odległych od siebie miejscach, to wspominani są razem, w najlepszym gronie. Apostołów.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.