Jezus powiedział do pewnego przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił:
«Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».
Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę… (Łk 14,12)
Co z tego masz? – pyta nas dzisiejsza Ewangelia. Usłyszałem to pytanie na początku swojej misyjnej przygody. Afrykańczyk, który pomagał mi załatwiać formalności związane z pobytem w Zambii, dociekał, jakie będę miał korzyści z życia w tym miejscu na ziemi. Innym razem usłyszałem to pytanie od ubogich, gdy rozdawaliśmy jedzenie. Niedawno też pojawiło się w moim życiu, gdy czuwaliśmy z obcą mi osobą przy jej chorej mamie. To pytanie powraca. Nieraz w najmniej spodziewanych momentach. Gdy wydaje się nam, że już wszystko rzuciliśmy na szalę Ewangelii. Ono niepokoi i oczyszcza. Konfrontuje: myśli z czynami, wizje z codziennością. Miłość do siebie z miłością do Boga i ludzi.
Nazywano go "okiem papieża". Bo on po prostu widział to, czego papieżowi pokazywać nie chciano i robił z tym porządek. Iluż kurialistów opuściło za jego sprawą Rzym za niekompetencję, głupotę, chciwość lub nieobyczajność. Mawiano, że po jego reformach w tym mieście nie można już się zabawić ani zrobić interesów. Jego własny biograf napisał o nim: "surowy, poświęcony pracy, pozbawiony poczucia humoru i bezkompromisowy". Ale poniekąd to temu właśnie charakterowi zawdzięcza to, że w jedynie 46 lat życia zrobił więcej niż inni przez 90. Gdyby nie był właśnie taki, to kto wie jak długo jeszcze trwałyby obrady Soboru Trydenckiego i wprowadzenie w życie jego zaleceń, a to przecież opus magnum, dzieło życia opisywanego tutaj św. Karola Boromeusza. A jednak Mediolan, którego był arcybiskupem, wspomina go inaczej. Jak? Przez pryzmat epidemii św. Karola. Bo gdy w 1577 roku z miasta uciekli wszyscy, których było na to stać, został w nim św. Karol Boromeusz i zorganizował – jak to on - opiekę medyczną oraz sakramentalną dla pozostawionych samym sobie mieszkańców. I doprawdy akurat wtedy cechy dzisiejszego patrona, to jest "surowość, poświęcenie pracy, brak poczucia humoru i bezkompromisowość" zupełnie im nie przeszkadzały.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.