I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły (Ap 21,1)
Na tej ziemi nie istniało nigdy takie pokolenie, które zdążyłoby w całości uradować się z warunków, w których przyszło mu żyć. Taka już jest ta ziemia, a właściwie taka już jest ludzka kondycja. To dlatego od tysiącleci człowiek tworzy idee „złotego wieku”, w którym wszystko powinno być doskonałe, niebo wystarczająco niebieskie, a woda wystarczająco orzeźwiająca. Jeszcze inni wymyślali idee prawa tak doskonałego, że poradziłoby sobie z każdym nierówności. Kolejni wymarzeni królowie przemieniali w złoto wszystko cokolwiek wpadło im w ręce, kolejne idealne królestwa opływały w mleko i miód. Problem w tym jednak, że ani takie utopie nigdy nie istniały, ani zaistnieć nie mają szans. Dopiero królowanie Boga w nowym, świętym Jeruzalem, ma szansę otrzeć łzy z oblicza każdego zasmuconego. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza gdy przychodzi pokusa narzekania na świat, który wciąż możemy przemieniać, ale nigdy nie uczynimy go doskonałym.
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść:
«Spójrzcie na figowiec i na wszystkie drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pąki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wszystkie wydarzenia, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie.
Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą».
Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą. (Łk 21,33)
W listopadowe dni, pochmurne i krótkie, wszystko, co kojarzy się z wiosną, wzbudza nadzieję, że przecież listopad nie trwa cały rok. Ta prozaiczna obserwacja naszych reakcji związanych ze zmianami pór roku wpisuje się w kontekst dzisiejszej Ewangelii.
Jezus odnosi się do codziennych, małych nadziei, żeby zaprosić nas do szukania tej głębszej, fundamentalnej, tej, bez której naprawdę trudno żyć. I choć optymiści, patrząc na listopadową szarugę, powiedzą: „Jeszcze chwila i nadejdzie wiosna”, a pesymiści stwierdzą: „Ta jesienna słota nigdy się nie skończy”, to Jezus jednym i drugim wskaże fundament niezależny od pogody: Jego słowo, które nie przemija i na którym zawsze możemy się oprzeć.
Ewangelia z komentarzem. Jego słowo nie przemija i zawsze możemy się na nim oprzeć"Zabiłem byka cóż to był za byk…" – kto nie zna tej wariacji na temat słynnej arii torreadora z opery "Carmen". Jednak zanim ów byk - za sprawą francuskiego kompozytora oper Georges'a Bizeta - trafił do Sewilli i został pokonany przez śpiewającego te arię Escamillo, stał się przyczyną śmierci naszego dzisiejszego patrona św. Saturnina. I to w tym kontekście przez długie wieki był przedstawiany – gdy rozwścieczony ciągnie ulicami Tuluzy przywiązanego do niego pierwszego biskupa tego miasta. Czym zasłużył sobie na taką śmierć św. Saturnin? Sukcesem ewangelizacyjnym, do Tuluzy został bowiem wysłany prawdopodobnie przez św. Fabiana, papieża. Było to około roku 250, gdy na skutek prześladowań za cesarza Decjusza Galia powróciła do pogaństwa, a konkretnie do kultu boga Mitry, który do rzymskiego imperium przywędrował z Azji. Ważnym elementem tego kultu było misterium przejścia, w czasie którego zabijano byka, symbol dzikiej siły ujarzmionej przez Mitrę. To wyjaśnia także dlaczego biskup Saturnin, który odebrał kapłanom pogańskim z Tuluzy wiernych wyznawców musiał ponieść za to śmierć i to śmierć zadaną przez byka właśnie. O Mitrze niedługo potem zapomniano, a św. Saturnin, wierny świadek Chrystusa, stał się patronem miasta, na którego ulicach zginął męczeńsko.
Zobacz cykl audycji Radia eM:
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.