Nasza ojczyzna jest w niebie. (Flp 3, 20)
Biorąc pod uwagę, że z prochu powstaliśmy, nie powinno dziwić, że lubimy to, co przyziemne, prawda? Lubimy. Ale po wydarzeniu, jakim stało się Wcielenie, po tym, jak Słowo stało się Ciałem, pora się od tej ziemi odwrócić, w sensie: spojrzeć nieco wyżej. Święty Paweł gani Filipian za przyziemne dążenia i podkreśla, że inną mamy ojczyznę, niż ziemia. Co ciekawe, dla nas chrześcijan prawda ta jest tak oczywista, że stała się banalna. W konsekwencji nie zajmuje naszej uwagi to, czy poprzestajemy na tym, co przyziemne, jak kury dziobiące ziarno z podwórkowego kurzu, zamiast wznieść się wyżej i przyjąć do wiadomości, że kondycja kury to jednak za mało. Nie od razu trzeba w orły, warto jednak nie zapominać, że nawet z brzydkich kaczątek wyrastają łabędzie. Innymi słowy: zawsze jest szansa, żeby wznieść się wyżej!
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał więc go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać”.
Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem już, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę odsunięty od zarządzania”.
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”.
Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości».
Synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości. (Łk 16,8)
Można się zastanawiać, po co Jezus opowiada swoim uczniom przypowieść o nieuczciwym rządcy. Jaką lekcję mają dla siebie z niej wyciągnąć? Okazuje się, że niezwykle istotną, bo dotyczącą trudnej kwestii zarządzania i relacji jednocześnie. Organizacja wspólnoty, instytucji, firmy na papierze wygląda bardzo spójnie, logicznie i bezproblemowo. W praktyce nigdy nie jest idealnie, czynnik ludzki, zazwyczaj nieprzewidywalny, burzy nawet najdoskonalsze plany. Jezus o tym wie, dlatego podpowiada uczniom: trzeba rozmawiać, próbować się dogadać, znaleźć kompromis, dbać o relacje z współpracownikami, podwładnymi. Takie to proste, a takie nieoczywiste.
Ewangelia z komentarzem. Takie to proste, a takie nieoczywiste
Elżbieta Catez urodziła się 18 lipca 1880 roku we Francji, w miejscowości, gdzie stacjonował oddział, w którym jej ojciec był kapitanem. Te wojskowe korzenie dzisiejszej świętej w pewnym stopniu mogą wyjaśniać jej żywiołowość. Na pewno natomiast wyjaśniają pobłażliwość, jaką w stosunku do zachowania córki wykazywał ojciec. Ponieważ jednak żołnierski fach jest ryzykowny, Elżbieta już jako siedmiolatka została sama z mamą. To z całą pewnością był dla niej wstrząs. Jak jednak pokazał czas, było to także wydarzenie opatrznościowe. Mama okazała się surowa i konsekwentna w wychowaniu córki, a ta bolała nad stratą taty. Szukając swojego miejsca na ziemi zupełnie inaczej, głębiej, przeżyła przygotowanie do swojej Pierwszej Komunii. Elżbieta wielokrotnie później potwierdzała, że dzień ten był dla niej decydujący. Wówczas to postanowiła wytrwale pracować nad swoim charakterem. W swoim dzienniczku zapisała niezwykłe doświadczenie miłości i bliskości Boga Ojca, a także pragnienie oddania Mu się całą duszą. Ta deklaracja młodej, wykształconej i muzycznie utalentowanej dziewczyny wydała się mamie histerią. Próbowała więc ograniczyć córce chodzenie do kościoła i częstotliwość przyjmowania Najświętszego Sakramentu. Niestety Pan Bóg miał wobec Elżbiety inne plany – już jako nastolatkę obdarzył ją mistycznymi łaskami i pragnieniem wstąpienia do karmelu. To ostatnie ostatecznie spełniło się za zgodą mamy, gdy Elżbieta skończyła 21 rok życia. Dalsze i ostatnie 5 lat, wypełnił dosłownie gorączkowy bieg po świętość. Na przekór wszelkim udrękom, niepokojom i pogłębiającej się chorobie nerek. Zapytana "Jaki jest twój ideał świętości?" - odpowiedziała bez wahania: "Żyć miłością". "A jaki jest sposób, by najszybciej to osiągnąć?" "Uczynić się całkiem małą, oddać się Bogu bezpowrotnie". I to też zrobiła. Umarła w wielkim cierpieniu w 1906 roku. Po 110 latach 16 października 2016 roku została wyniesiona do chwały ołtarzy. Z domu nazywała się Elżbieta Catez. Z miłości do Boga przyjęła imię "Laudem Gloriæ" - [ku] chwale Majestatu [Boga]. A jakie było jej imię zakonne? Św. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej. I pod tym imieniem jest dzisiaj wspominana przez Kościół.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.