Kobieta, którą dzisiaj wspominamy, z całą pewnością nie była tuzinkowa. To znaczy początkowo była zupełnie zwyczajną węgierską królewną, której zaręczyny z synem landgrafa Turyngii nie budziły żadnej sensacji. Nawet fakt, że w chwili zaręczyn Elżbieta miała zaledwie 4 lata, a do swojego ślubu - to jest przez kolejne 10 lat - przebywała na zamku swojego przyszłego męża w Wartburgu, nawet to nie odbiegało od normy. Równie przewidywalne było także i to, że tuż po ślubie pojawią się dzieci – w jej przypadku aż troje – i że jeśli nie umrze w czasie porodu, i wyda potomka płci męskiej, ma szansę żyć we względnym spokoju na tyle długo, by przeżyć swojego małżonka. No dobrze, może nie miało stać się to aż tak wcześnie, to jest na 6 rocznicę ślubu, gdy miała raptem 20 lat, ale z drugiej strony bycie rycerzem i hrabią w średniowiecznej Europie doby krucjat, niosło za sobą ryzyko wcześniejszego zgonu. Ale nawet przy takim obrocie spraw, młoda wdowa wciąż mogła na nowo wstąpić w związek małżeński i kontynuować swój zwyczajny żywot. I Elżbieta Węgierska miała wszelkie warunki po temu, by tak właśnie się stało. Co więc poszło nie tak? Gdzie i kiedy postanowiła wyjść z tych ram zwyczajności i zostać świętą? Hagiografowie są zgodni co do tego, że zmiany zaszły w jej życiu już na zamku przyszłego męża – nastoletnia Elżbieta zaczyna bowiem przejawiać oznaki intensywnej, głębokiej i żarliwej religijności. Czy jest dla niej wzorem jej ciotka, św. Jadwiga Śląska? Trudno tutaj orzec, ale z całą pewnością węgierska królewna jest pod dużym wrażeniem nauczania św. Franciszka z Asyżu i marzy o tym, by stać się jego naśladowczynią. Oczywiście ma świadomość ciążących na niej zobowiązań, dlatego wychodzi za mąż za Ludwika IV i rodząc dzieci umacnia polityczny sojusz między Turyngią, a królestwem Węgier. Musi jednak naprawdę głęboko doświadczać swojej wiary, skoro na prośbę małżonka jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym zostaje Konrad z Marburga, kaznodzieja i inkwizytor. Co zaskakujące, ten surowy duchowny zamiast nakłaniać ją do uczynków miłosierdzia i postów, raczej stara się wyznaczać im granice. Wniosek? Musiała go już wtedy mocno zaskoczyć swoim przeżywaniem wiary, czego dał zresztą dowód pisząc w jednym z listów: „Wobec Boga stwierdzam, że pomimo jej czynnego życia rzadko spotykałem niewiastę, która by w tak wysokim stopniu obdarzona była darem kontemplacji”. Po śmierci męża i zaopiekowaniu dzieci św. Elżbieta Węgierska czuje się zwolniona z realizowania zwyczajnego, dworskiego protokołu, a jej bliscy z Wartburga skwapliwie korzystają z tego, by ograniczyć jej prawa spadkowe. Ona jednak zupełnie się tym nie interesuje. W Wielki Piątek 1229 roku w kaplicy zamkowej składa na ręce franciszkanów ślub wyrzeczenia się własnej woli, w służbie ubogich i chorych, stając się jedną z pierwszych franciszkańskich tercjarek. Wyrusza następnie do Marburga, gdzie w założonym przez siebie szpitalu św. Franciszka przez dwa lata będzie służyć chorym i biednym, praktykując skrajne ubóstwo. Była tak zdecydowana iść tą drogą, że nawet jej spowiednik, wspomniany już tutaj Konrad z Marburga, pisał ze zdumieniem: „Osobiście posługuje tym, którzy cierpią na odrażające choroby, podaje posiłek jednym, poprawia posłanie drugim, niektórych dźwiga na ramionach i spełnia wiele innych dobroczynnych posług.” Dla młodej, 24-letniej wówczas arystokratki, to musi skończyć się wycieńczeniem organizmu. Św. Elżbieta Węgierska umiera w nocy z 16 na 17 listopada 1231 roku. Sława jej świętości jest jednak tak wielka, że na jej grób zaczynają przychodzić pielgrzymki, a papież Grzegorz IX bullą wydaną ledwie 4 lata później ogłasza ją uroczyście świętą. Po 600 latach św. Elżbieta – z racji na swoje bezkompromisowe oddanie się pomocy potrzebującym – stanie się patronką, założonego w Nysie przez bł. Marię Luizę Merkert, zgromadzenia elżbietanek, ale to już zupełnie inna historia...
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.