Słowa Najważniejsze

Poniedziałek 18 listopada 2024

Czytania »

Jacek Dziedzina W I czytaniu

|

18.11.2024 00:15 GOSC.PL

Inteligentny projekt

 Ap 1, 1-4; 2, 1-5a

Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał Mu Bóg, aby ukazać swym sługom… (Ap 1,1)

Zazwyczaj nie zwracamy uwagi na „oczywiste” momenty w czytaniach: traktujemy je jako wprowadzenie do tego, co jest istotą, głównym motywem. Jak dziś – z pewnością wszystkich poruszą słowa znajdujące się prawie na końcu: „Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość, i to, że złych nie możesz znieść i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są, i że ich znalazłeś kłamcami”. I pewnie wielu z nas zwróci uwagę na to dopowiedzenie: „Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości”. Jak gdyby słowo chciało nam dzisiaj pokazać, że… wszyscy jesteśmy winni. Nawet ci, którzy znajdują się po dobrej stronie mocy, mają rację, przeciwstawiają się złu – sami mogą zaciągnąć winę. 
Czytanie zaczyna się jednak od bardziej „oczywistego”, a przez to zazwyczaj puszczanego mimo uszu, momentu: „Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał Mu Bóg, aby ukazać swym sługom, co musi stać się niebawem i co On, wysławszy swojego anioła, oznajmił przez niego za pomocą znaków słudze swojemu, Janowi. Ten poświadcza, że słowem Bożym i świadectwem Jezusa Chrystusa jest wszystko, co widział. Błogosławiony, który odczytuje, i ci, którzy słuchają słów proroctwa, a strzegą tego, co w nim napisane, bo chwila jest bliska.”. Dlaczego Kościół nie pomija tego „wstępniaka”, dlaczego nie przechodzi od razu „do rzeczy”? Czytam raz, drugi… piąty. Zachęcam do tego samego. By kolejny raz zachwycić się tym, w jak inteligentnym projekcie uczestniczymy: ile tu powiązań, uczestników procesu przekazania informacji, dobrej nowiny, ostrzeżeń, wezwania do nawrócenia, ile tu nieprzypadkowości, celowości… Jesteśmy wolni, ale nie zdani na ślepy przypadek. Jesteśmy w rękach Tego, który mądrze to wszystko rozplanował. 

Czytania »

ks. Tomasz Koryciorz Ewangelia z komentarzem

|

18.11.2024 00:00 GN 46/2024 Otwarte

Oto prawdziwy cud: ujrzeć Tego, któremu się zaufało

Łk 18,35-43  

Kiedy Jezus przybliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał przeciągający tłum, wypytywał się, co to się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!»

Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się przybliżył, zapytał go: «Co chcesz, abym ci uczynił?» On odpowiedział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.

Niewidomy siedział przy drodze i żebrał. (Łk 18,35)

Znał Go tylko ze słyszenia. Siedząc jako niewidomy u bram Jerycha i wyciągając rękę po jałmużnę, wsłuchiwał się w strzępy rozmów o Jezusie z Nazaretu. Gdy usłyszał, że właśnie On przechodzi przez bramę, zawołał o pomoc i ratunek. Człowiek, którego kalectwo nauczyło zależności od innych, wołał teraz o zmiłowanie Tego, którego znał jedynie ze słyszenia. To wystarczyło. Doświadczył uzdrowienia. Pierwszą osobą, którą ujrzały jego oczy – oczy, które dotąd niczego nie widziały – był On, jego wybawiciel i cudotwórca. Oto prawdziwy cud: ujrzeć Tego, któremu się zaufało, choć znało się Go jedynie ze słyszenia.

 

Ewangelia z komentarzem. Oto prawdziwy cud: ujrzeć Tego, któremu się zaufało
Gość Niedzielny

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Bł. Karolina Kózkówna

Żyjemy w świecie permanentnej szarości. Idziemy na kompromisy. Mamy podwójne standardy. Sami naruszamy godność innych i zgadzamy się na to, że naruszana jest nasza. W końcu takie jest życie, mówimy zmęczonym głosem. Albo wykrzywiamy tylko usta w grymasie cynicznego uśmiechu. Ale nawet, gdy tak właśnie reagujemy na to wszystko, to i tak w czterech ścianach naszego serca męczymy się sami ze sobą czując, że coś jest zasadniczo nie tak. W tym zalewie bylejakości i obojętności pragniemy jakiegoś jasnego punktu odniesienia. Ognia młodości, który wskazałby drogę. Nie muszę wcale nią pójść, ale chcę ją przynajmniej zobaczyć. I wierzę, że taką rolę miała do spełnienia i nadal ma dzisiejsza patronka. Żyła krótko, ale intensywnie. Jednak ta intensywność nie miała w sobie nic z dzisiejszej zachłanności wrażeń. Ze skupienia na sobie i dopieszczaniu swojego ego. Całe jej 17 lat życia zogniskowane było raczej na czymś odwrotnym. Na wyjściu poza siebie i to czego ja chcę, w stronę drugiego. W sumie trudno się nawet temu dziwić - ktoś powie. Przecież urodziła się w małej wsi pod koniec XIX wieku. Musiała więc pracować na roli pomagając tacie i pracować w domu by wyręczyć mamę przy licznym rodzeństwie. To prawda. Ale nie musiała już zupełnie prowadzić razem ze swoim wujkiem świetlicy ani biblioteki. Nie musiała katechizować rodzeństwa ani okolicznych dzieci. Nikt nie kazał jej odwiedzać chorych i starszych pomagając przy różnych domowych obowiązkach lub czytając im dla towarzystwa pisma religijne. Z całą też pewnością nie jej zadaniem było przygotowywanie ich na przyjęcie Wiatyku. To wszystko nie powinno jej zajmować, a jednak to właśnie robiła. Oprócz oczywiście rzeczy zwyczajnych : chodzenia do szkoły czy wypełniania obowiązków wynikających z bycia członkinią Towarzystwa Wstrzemięźliwości, Apostolstwa Modlitwy oraz Arcybractwa Wiecznej Adoracji Najświętszego Sakramentu. Mówiąc krótko : za życia błyszczała niczym brylant. I nie zmienił tego nawet 18 listopada 1914 roku czyli dzień jej śmierci. Ani podjęta wtedy przez rosyjskiego marudera próba odebrania dzisiejszej patronce niewinności i zdeptania jej ludzkiej godności. Paradoksalnie zasieczenie zaciekle broniącej się dziewczyny szablą rozświetliło jej postać tak mocno, że dzisiaj może nam ona służyć za punkt orientacyjny w świecie bez właściwości. Może także być naszą orędowniczką, gdy idąc rano do pracy albo wracając wieczorem do domu czujemy, że brak nam zupełnie tego naturalnego żaru młodzieńczej miłości do Boga i ludzi. Żaru, którego ona miała w nadmiarze. Ona czyli kto? Oczywiście błogosławiona Karolina Kózkówna, dziewica i męczennica.

Czytania »

Redakcja Na początku było Słowo

|

18.11.2024 07:06 GOSC.PL

Słowo umocnienia
Ap 1, 1-4; 2, 1-5a

Zobacz cykl audycji Radia eM:

Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.