Proszę Cię o dwie rzeczy, nie odmawiaj mi, nim umrę (Prz 30, 7).
Dwa pytania. Pierwsze: O co prosisz swojego Boga? I drugie: Ile trzeba, żeby cię przekupić?
Jeśli myślisz, że nie ma na świecie takiej rzeczy, dla której byłbyś w stanie wyrzec się swojego Boga, targnąć się na Niego, to jesteś w błędzie. Kłamiesz sam sobie. Mądrość Słowa podpowiada ci dzisiaj: lepiej, żebyś nie musiał poznawać tej ceny. Czym można cię przekupić? Na jaki głód cierpisz?
Każdy ma taki próg, którego lepiej nie przekraczać. Istnieją takie wartości, dla których byłbyś w stanie targnąć się na imię swojego Boga. Może nie bez wahania, może z rozdzierającym bólem serca i oskarżającym poczuciem: jestem zdrajcą. Może z nadzieją, że On przebaczy fałsz i kłamstwo, kradzież i rozpaczliwą próbę zaspokojenia głodu.
Odpowiedź na pierwsze pytanie powie ci wszystko o twojej wierności Panu, o miłości do Niego, o zaufaniu. O głodzie, który tylko On może zaspokoić.
Jezus zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami oraz władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych.
Mówił do nich: «Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie. Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, pozostańcie tam i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśliby was gdzieś nie przyjęli, wychodząc z tego miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim!» Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.
Ewangelia z komentarzem. Wiara realizuje się w drodzeWyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie. Łk 9,6
Życie jest drogą. A drogą jest Chrystus. Powołaniem chrześcijanina jest iść drogą Chrystusa, dając świadectwo o Nim.
„Wstańcie, chodźmy” – usłyszymy w innym momencie. Głoszenie Ewangelii to bezustanne bycie w ruchu. Wiara nie jest tylko sprawą prywatną czy prywatnym rytuałem. Wiara jest cnotą, która realizuje się w drodze, w bezustannym ruchu. Daje moc, by ten ruch wykonywać.
Wiara sama popycha człowieka do działania, jeżeli tylko żyjemy słowami Jezusa, jeżeli żyjemy Ewangelią. Oczywiście nie chodzi jedynie o drogę zewnętrzną, o ciągłe zmienianie miejsca. Chodzi również o ruch, który dokonuje się na drodze wewnętrznego rozwoju.
Bł. Władysław z Gielniowa brewiarz.pl Gdyby się ograniczyć tylko do przedstawienia życia dzisiejszego patrona, nie byłby to opis zbyt wylewny. Urodził się w Gielniowie około 1440 roku, choć rodzice byli ubogimi mieszczanami to skończył parafialną szkołę i trafił na studia do Akademii Krakowskiej. Tam poznał bernardynów i wstąpił do nich przyjmując imię Władysław. Był przez lata prowincjałem czuwając na domami zakonnymi bernardynów w Polsce. Wymagał od przełożonych by w pierwszej kolejności zabezpieczali potrzeby zakonników. By bardziej niż o swoją wygodę dbali należycie o starych i chorych braci. I… no właśnie. Można by tak mnożyć wszystkie zarządzenia które wydał bł. Władysław z Gielniowa robiąc z niego sprawnego administratora, któremu leżał na sercu los współbraci. Można. Ale można też oddać mu głos i przekonać się wtedy, że był poetą. Że kochał Boga i język polski. I że z tej miłości zrodziły się kazania, pobożne pieśni, koronki, godzinki i inne nabożeństwa. Nie dość że wszystkie je pisał po polsku to jeszcze sam uczył ich swoich wiernych. Miały one pogłębiać w nich życie duchowe, zapoznawać z prawdami wiary i ostatecznie sprawiać, że wszyscy uczestnicy liturgii, a nie tylko ci którzy znają łacinę, bardziej ukochają Boże tajemnice, zwłaszcza osobę Jezusa Chrystusa i Jego święte imię. Bo bł. Władysław z Gielniowa ukochał imię Jezus. A skoro obiecałem że oddam mu dzisiaj głos to proszę bardzo : oto próbka jego poezji. "Jezu, zbawicielu ludzski, / Proszę ciebie człowiek grzeszny, / Daj mi dar świętej bojaźni, / Jen nie wypędza miłości. / Jezu, krolu miłościwy, / Nad grzeszniki lutościwy, / Daj mi dar wiernej lutości, / Bych opłakał moje złości. Jezu, rozdawca dobroci, / Jenże jeś studnia miłości, / Daj mi dar nauki prawej, / By rzeczy nie żądał marnej. /Jezu, sierdeczna słodkości, / Daj mi dar dusznej mocności, / Bych pokusy przewiciężył, / Mocnie tobie zawsze służył." Bł. Władysław z Gielniowa jak pisał tak też umarł. Czy wiecie państwo gdzie i jak to się stało? W 1504 roku został gwardianem przy kościele św. Anny w Warszawie. Tutaj umarł 4 maja 1505 roku w kilka tygodni po ekstazie, jaką przeżył podczas kazania w Wielki Piątek. Uniósł się wówczas na oczach tłumu wypełniającego świątynię w górę ponad ambonę i zaczął wołać: "Jezu, Jezu!".
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.