W Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, Nie doznajecie tedy braku żadnej łaski. (1 Kor 1, 2)
Masz wszystko, wystarczy to przyjąć. To w tobie jest najświętsze miejsce świata. Gdy ktoś zapyta cię: „Gdzie jest Bóg?”, nie musisz wskazywać palcem nieba. Możesz pokazać na siebie. Ten, któremu „dana jest wszelka władza” jest naszym Bratem.
Harujący od świtu najemnik nieustannie pyta „Przepraszam, czy mogę?”. Syn wie, że dysponuje tym, co należy do Królestwa. Usłyszał przecież „Dziecko, wszystko, co mam do ciebie należy”. Wszystko! To dlatego Donald Turbitt, założyciel Mężczyzn Świętego Józefa, powiedział mi przed laty: „Chrześcijanin coś ma, zanim jeszcze to ma”. Wyjaśniał w ten sposób biblijne słowa o tym, że „wiara jest poręką dóbr, których oczekujemy”.
Święty Jan od Krzyża podpowiada: „I czemu jeszcze szukasz Go poza sobą, gdy w samej sobie masz wszystkie swe skarby, swe rozkosze, swoje zadowolenie, swoje nasycenie i swe królestwo – czyli twego Umiłowanego, którego pragniesz i szukasz? Tu Go więc pożądaj, tu Go uwielbiaj, a nie wychodź Go szukać poza sobą, gdyż wówczas rozproszysz się i zmęczysz” („Pieśń duchowa” 1, 7-8). To obowiązkowy podręcznik dla tych, którzy chcą żyć w uwielbieniu i doświadczać Bożej obecności. Mamy wszystko. Nie musimy „wychodzić szukać Go poza sobą, gdyż rozproszymy się i zmęczymy”…
Marcin Jakimowicz
Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem wypominał Herodowi: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”. A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy córka Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczęcia: „Proś mnie, o co chcesz, a dam ci”. Nawet jej przysiągł: „Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa”. Ona wyszła i zapytała swą matkę: „O co mam prosić?” Ta odpowiedziała: „O głowę Jana Chrzciciela”. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła: „Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela”. A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce.
Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.
Król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić. (Mk 6,26)
Zaskakująco bezsensowna ta śmierć ostatniego z proroków, Jana Chrzciciela. Ścięto go za upomnienie Heroda, że nie może mieć za żonę kobiety, która wcześniej była żoną jego brata. W opowieści tej przeplatają się urażona godność, nieopatrznie złożona przysięga, fałszywie pojmowany honor i niepohamowana chęć zemsty. Wystarczyło, by wielki prorok został ścięty. Jego historia uświadamia nam, że wielkość za życia nie daje gwarancji, że umieranie i pogrzeb też będą pełne patosu. Mogą być do bólu prozaiczne i po ludzku pozbawione sensu. Nade wszystko jednak jest przestrogą. Po pierwsze, by hamować swoje żądze zemsty. A po drugie, by poza sobą, swoją godnością i honorem, widzieć też innych. Bo zapatrzenie w siebie może doprowadzić do nieszczęścia.
Ewangelia z komentarzem. Zapatrzenie w siebie może doprowadzić do nieszczęściaDo zabudowań Santa Giulia chwiejnym krokiem zbliżała się młoda kobieta. Nie szła od strony drogi, tylko od linii lasu. Miała potargane ubranie i obficie krwawiła z ran na ciele. Na jej widok w wiosce podniósł się lament. Małe dzieci natychmiast pochowane zostały do domów, jednak mężczyźni nie zbliżyli się do przybyłej. Otoczyły ją za to wianuszkiem inne kobiety i zabrały do najbliższej chałupy. Pośród nich była także i dzisiejsza patronka. Widząc w jakim stanie jest ranna dziewczyna, słysząc powtarzaną dookoła jej historię, miała w pewnym momencie powiedzieć cicho: „Wolałabym śmierć niż zbezczeszczenie”. Te słowa niebawem okazały się w jej przypadku prorocze. Zanim jednak społeczność Santa Giulia po raz kolejny doświadczy na sobie bestialstwa II wojny światowej – wcześniej wprowadzenie. Otóż, to co powiedziała dzisiejsza patronka zostało odnotowane w pamięci zebranych, bo i ona sama zapadła ludziom w pamięć. Była jedną z nich, kolejną córką w wielodzietnej rodzinie rolników z tej wioski, ale była także w pewien sposób inna. Już od najmłodszych lat wyróżniała się wielkim nabożeństwem do Matki Bożej i prawdziwą miłością do Najświętszego Sakramentu. Dawała temu wyraz każdego ranka, gdy na piechotę szła do oddalonego o kilka kilometrów kościoła, by uczestniczyć w Eucharystii i przyjąć Komunię świętą. Często widywano ją pogrążoną w modlitwie przed tabernakulum. Do tego wyróżniała się spośród innych dziewcząt, bo choć tak jak one była pracowita, to unikała hałaśliwego towarzystwa i rozrywek. Wolała czytać religijne książki i milczeć. A jeśli to wszystko kojarzy się państwu ze św. Dominikiem Savio, to skojarzenie jest ze wszech miar trafione, bo od momentu bierzmowania to on był dla tej dziewczyny wzorem, a jego słynne słowa: "Lepsza śmierć niż grzech" życiowym drogowskazem. Drogowskazem w dwójnasób radykalnym, od kiedy w okolicznych lasach pojawili się partyzanci, a wojna zawitała także do Santa Giulia. Wystarczyło, że w pobliżu doszło do starcia z niemieckimi oddziałami, a już podejrzenie współpracy padło na mieszkańców wioski. A jak padło podejrzenie, to wydano rozkaz o prewencyjnej obławie. Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie, tak jak zawsze: panika, egzekucje, rabunek i nieodłączny element każdej wojny – gwałty. Wierna swoim słowom - „Wolałabym śmierć niż zbezczeszczenie” - dzisiejsza patronka stawiała zdecydowany opór, gdy jeden z żołnierzy usiłował wciągnąć ją do lasu. Końcem zaciekłej szamotaniny z dziewczyną były dwa strzały oddane z pistoletu. Zginęła 29 sierpnia 1944 roku, licząc sobie 20 lat. Kto taki? Błogosławiona Teresa Bracco, dziewica, która swoje życie oddała Bogu akurat w dzień upamiętniający męczeństwo św. Jana Chrzciciela.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.