Bohater dzisiejszego pierwszego czytania, Elizeusz, był uczniem słynnego proroka Eliasza. Został prorokiem w spektakularny sposób, kiedy Eliasz na wyraźne polecenie Boga zarzucił na niego swój płaszcz. I tak namaścił Elizeusza na proroka. Gdy Eliasz po jakimś czasie został wzięty do nieba na ognistym rydwanie, „duch Eliasza spoczął na Elizeuszu” – jak mówili obserwujący to wydarzenie z daleka inni prorocy. Czyli został następcą proroka z Tiszbe. Czytając opowieść autora Ksiąg Królewskich o Elizeuszu, można odnieść wrażenie, że jego działania były bardziej spektakularne niż mistrza. Przypisywanych jest mu kilkanaście różnych cudów. Jednym z nich jest właśnie cudowne rozmnożenie chleba, o którym słyszymy w pierwszym czytaniu.
Przyniesione przez pewnego człowieka Elizeuszowi dwadzieścia bochenków chleba posłużyło do nakarmienia stu ludzi – twierdzi autor Ksiąg Królewskich. To analogia do historii z Ewangelii. By zobaczyć dynamikę tej sceny, warto przyjrzeć się szczegółom. Z kontekstu poprzedzającego ten fragment można wnioskować, że były to czasy głodu. Narzekanie sługi, że dwadzieścia chlebów to za mało dla takiej rzeszy, może więc wynikać z tego, że chciał jak najwięcej zostawić dla siebie i swojego pana. A chleby te najpewniej nie były wielkimi bochnami, ale raczej czymś, co przypominało nasze placki. To, że pozostawiono resztki, pokazuje jednak, że wszyscy najedli się do syta. Owi nakarmieni – to też warto sobie uzmysłowić – byli pewnie uczniami proroka. Elizeusz jawi się więc jako ten, kto troszczy się o swoich i mocą Bożą daje im w obfitości chleb, choć po ludzku było go za mało.
Zdawkowa opowieść jest więc pochwałą Boga, który karmi nawet wtedy, kiedy jest to niemożliwe. Jest tu też pochwała Elizeusza, który nie gromadzi dla siebie, ale dzieli się z uczniami. Wreszcie jest orędziem nadziei dla utrapionych, że dla Boga naprawdę nie ma rzeczy niemożliwych.
Jakże to rozdzielę między stu ludzi? (2 Krl 4,43)
Bez obaw, z radością, jaką wyzwala w sercu zdolność do zrobienia prostego gestu - podziel się tym, co masz. Rozdaj chleb najlepszych myśli, odkryć i pasji. Przekazuj nawet okruchy nadziei. Niech świeżość twoich uczuć zakiełkuje w wyschniętej głodem ziemi. Miłość rozkwita w dawaniu. Wyciągnij rękę z tym dobrem, które masz przy sobie. Na tę chwilę to wystarczy. Nie musisz dawać z niedoboru, rozdaj skromną obfitość tego, co w tej chwili odkrywasz w swym wnętrzu. Staniesz się w ten sposób częścią Boskiej hojności, której przepływ, ogarniający twój skromny wkład, obudzi zdumienie, radość i spełnienie.
1. Paweł z więzienia zachęca do wytrwałości i wierności. Temat niezwykle aktualny w kontekście współczesnym. W świecie panuje dziś jakiś rodzaj nieustannej nerwowości, szarpaniny. Rzucamy się raz w jedną, raz w drugą stronę. Szukamy i nie potrafimy odnaleźć, bo sami nie do końca wiemy, czego szukamy. Wierność powołaniu, pokora i cichość, do których wzywa apostoł, to nie są postawy dziś cenione. Raczej pycha i hałaśliwe domaganie się swego są oznaką naszych czasów. Tym bardziej więc, idąc pod prąd obecnego zgiełku, warto pogodzić się z Bogiem i z sobą, czyli ze swoim powołaniem. Nie muszę wszystkiego mieć, wszystkiego przeżyć, zobaczyć, doświadczyć czy zmieniać. Pokora wobec własnego losu, wobec ograniczeń, które wyznaczają ramy każdego powołania. Trudna sztuka, ale jakże istotna!
2. „Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój”. Drugi ważny temat to jedność Kościoła. Słowo „pokój”, hebrajskie szalom, jest właściwie synonimem zbawienia. Jedność wspólnoty bazuje na pokoju, który daje Chrystus. We fragmencie tego samego listu, który czytany był tydzień temu, Paweł mówił, że Jezus przyniósł pokój między Żydami i poganami. Dziś w Kościele powstają nowe podziały, spowodowane nieraz tym, że w wielu trudnych kwestiach zapanował doktrynalny bałagan. Niejednoznaczność kościelnego nauczania powoduje konkurencyjne interpretacje, które niepokoją. Można odnieść wrażenie, że doktrynę Kościoła trzeba sformułować na nowo, dostosowując ją do oczekiwań lub możliwości współczesnego człowieka. George Weigel niedawno pisał, że Kościół katolicki stoi dziś przed kluczowym pytaniem: „Czy Boże objawienie zawarte w Piśmie Świętym i Tradycji Kościoła jest prawdziwe i czy ma wiążącą ponadczasową moc? A może prawdy objawione, zapośredniczone przez dwa tysiące lat tradycji, mogą zostać zmodyfikowane przez współczesne ludzkie doświadczenie i wrażliwość?”. Pokój Jezusowy rodzi się z przyjęcia prawdy pochodzącej od Niego. Kiedy prawda zostaje przesłonięta, ginie pokój, rodzą się podziały.
3. „Jedno jest Ciało i jeden Duch…, jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest”. Zwolennicy radykalnych zmian w Kościele często powołują się na działanie Ducha Świętego, zwłaszcza na zdanie, że „Duch tchnie tam, gdzie chce”. Sugerują w ten sposób całkowitą wolność działania Ducha Świętego. Przy takim podejściu łatwo jest pomylić Ducha Świętego z duchem czasów lub swoim duchem. Duch musi żyć w ciele. Chrześcijaństwo jest religią wcielenia. Kościół jest przedłużeniem wcielenia Słowa namaszczonego Duchem. Jan Paweł II i Benedykt XVI podkreślali, że nie można odrywać misji Ducha Świętego od misji Jezusa. Kryterium autentyczności działania Ducha Świętego jest zawsze zmartwychwstały Chrystus działający w Kościele. Benedykt XVI: „Posłanie Ducha przynosi ludziom wszystkich czasów zbawcze dzieło Chrystusa, nigdy go jednak nie zastępuje”. Jan Paweł II: „Jakąkolwiek obecność Ducha należy przyjmować z szacunkiem i wdzięcznością, ale jej rozpoznawanie należy do Kościoła, któremu Chrystus dał swego Ducha, by go prowadził do całej prawdy”.
Kiedyś na stacji metra w Mediolanie ktoś napisał dużymi literami: „Bóg jest odpowiedzią”. Potem przyszedł ktoś inny i dopisał: „Zależy, na jakie pytanie”. A jakie jest największe pytanie, które nosimy w sobie? To najważniejsze pytanie brzmi: czy moje życie ma sens? Bo jeśli najważniejsze w życiu jest zdrowie, to wszyscy chorzy żyją bez sensu. Jeśli najważniejsze są pieniądze, to biedni żyją bez sensu. Bóg udziela odpowiedzi na pytanie, jaki sens ma twoje życie. To właśnie Chrystus przychodzi jako odpowiedź Boga. Bierze do rąk to niewiele, co znajduje w nas – kilka chlebków i dwie rybki – wznosi oczy do nieba, uwielbia Boga i nagle odrobina, którą mamy i którą jesteśmy, mnoży Mu się w dłoniach. Tłumy czują się nasycone. Lecz wcześniej, zanim nasz Pan rozmnożył chleb na pustyni, wystawił na próbę swych uczniów: „Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?”. Pytał ich o to, choć wiedział, co ma czynić.
„Czym jest człowiek bez Boga, jeśli nie nicością” – pisał ks. Dolindo. „Jeśli człowiek wyrzeknie się swojej nicości, wypełni Bogiem, czy według ciebie stanie się mniej aktywny, mniej skuteczny? Wyrzekasz się nicości, by zdobyć wszystko. Chrześcijanin rezygnuje z własnej woli, by oddać się we władanie woli nieskończenie większej, gotowy, by go poprzedziła”. Ojciec Pio zaczął budować wielki szpital dla ubogich chorych. Przychodziła rata, trzeba było zapłacić, nie ma. I – jak mówił o. Pio – w ostatniej chwili przychodzi coś na konto albo się ktoś pojawia i daje. Ojciec Pio, wyposażony w specyficzne poczucie humoru, powiadał: „wiara w Bożą opatrzność to jest niezły interes, tylko musisz wierzyć, musisz zaufać”.
Ten sposób doświadczania na co dzień miłości Boga, aktywnej, działającej, zaskakującej, towarzyszył wielu świętym. Ksiądz Orione na przykład poszedł pewnego dnia do chorego z lekarzem, zadeklarowanym ateistą. Lekarz zajmował się chorym, a on czekał. Podszedł do niego wtedy jakiś człowiek i poprosił o pieniądze na buty. Na to Orione: „Właśnie dzisiaj dostałem nową parę butów”. Wiele nie myśląc, ściągnął je i dał proszącemu. Gdy lekarz zobaczył księdza na bosaka, zaczął go wyśmiewać: „Jaki głupi jesteś…”. Po dwudziestu czterech latach do tego lekarza ktoś strzelił w czasie próby rabunku. Umierał. W pewnej chwili powiedział, że chciałby się wyspowiadać, ale tylko u jednego księdza. Don Orione został sprowadzony z Rzymu, tamten wyspowiadał się u niego i umarł. Przed śmiercią powiedział: „Chciałem ciebie, bo sobie przypomniałem o tamtych butach”. „Czy jedna para butów – mówił potem ks. Orione – nie jest warta tego, żeby uratować duszę na wieki?”. To samo mógłby powiedzieć ów człowiek znad Jeziora Galilejskiego, który zgodził się oddać Jezusowi całą zawartość swego tobołka z jedzeniem.
Nie martw się, co będzie jutro. Diabeł jest specjalistą od zmartwień. Jutro do nas nie należy. Nie mamy także żadnego wpływu na to, co było wczoraj. Natomiast dziś możemy zaznać wyjątkowej łaski: rzucić własne życie w Jego ręce i przekonać się, iż z dobra, jakie z tego wyniknie, nasycimy się nie tylko my sami, ale i wielu innych ludzi wokół.
Gdy coś robimy obowiązkowo musi towarzyszyć nam 'selfiaczek'. Tymczasem dzisiaj w Kościele wspominany jest człowiek, który tak bardzo dbał o to, by jego twarz znał tylko Bóg, że jego jedyną podobiznę znamy z fotografii wykonanej 52 lata po jego śmierci. I nie została ona wykonana w czasie oficjalnego otwarcia jego grobu, by przekonać się, że ciało tego libańskiego pustelnika z klasztoru św. Marona w Annaya nie zostało dotknięte rozkładem. To raczej jego prezent dla Kościoła, by w czasie kanonizacji można było w ogóle zaprezentować wiernym jakąkolwiek podobiznę Szarbela Makhlufa. Oto bowiem w maju 1950 roku przybyła do jego grobu grupa maronickich zakonników, którzy modlą się o jego wstawiennictwo, a na koniec robią sobie pamiątkowe zdjęcie. Po wywołaniu okazuje się jednak, że poza pięcioma osobami, które pozowały do zdjęcia, na pierwszym planie jest jeszcze jedna postać, mnicha. Najstarsi bracia rozpoznają w niej ojca Szarbela. I tak oto dzisiejszy patron sam zadbał o portret, który stał się jedynym jego znanym nam dzisiaj wizerunkiem i to wizerunkiem, który jest jednocześnie najlepszym darem. Ma bowiem nasz wzrok kierować nie na niego, tylko do naszego wnętrza.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.