Skoro sieją wiatr, zbiorą burzę. Zboże bez kłosów nie dostarczy mąki, jeśliby nawet dało, zabierze ją obcy. (Oz 8,7)
Myślę, że każdemu choć raz w życiu przemknęła myśl „dlaczego Bóg na to pozwolił?”, skrywając w głębi serca wyobrażenie, że Bóg powinien zrobić wszystko, by zmienić zaistniałą sytuację. Jednak ta perspektywa pomija fakt, że Bóg stwarzając człowieka obdarował go wolną wolą. A to oznacza, że wyobrażenie człowieka-kukiełki w ręku Boga musi ustąpić miejsca prawdzie: masz wolność podjąć decyzję inną niż podpowiada Boża mądrość i przyjąć konsekwencje z nią związane.
„Skoro sieją wiatr, zbiorą burzę” (w.7). Bezowocne czyny przyniosą bezowocne efekty. Dlatego Bóg zabiega o człowieka, by podejmował dobre decyzje ku błogosławionym skutkom. Jednocześnie szanując, że człowiek może wybrać inaczej, odbierając samemu sobie pełnię, która jest dla niego dostępna. A to bardzo bolesne, również dla Boga, który nawet oddał swojego Syna z miłości do ludzi. I choć taki styl życia nie jest wygodny, bo wymaga dojrzałości i odpowiedzialności, to jednocześnie jest cennym doświadczeniem wolności ku sprawczości, by przynosić dobre owoce swoim życiem.
Przyprowadzono do Jezusa opętanego niemowę. Po wyrzuceniu złego ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: «Jeszcze się nigdy nic podobnego nie pojawiło w Izraelu!»
Lecz faryzeusze mówili: «Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy».
Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości.
A widząc tłumy, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo».
Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. (Mt 9,38)
Z niepokojem spoglądamy na malejącą liczbę kandydatów do seminariów duchownych i wspólnot zakonnych. Przyczyny tego zjawiska doszukujemy się zarówno w życiu Kościoła, jak i w kondycji współczesnego świata oraz człowieka. Mówimy czasem o „spadku liczby powołań”, lecz czy to rzeczywiście prawda? Czy Bóg faktycznie powołuje dziś mniej osób? A może powołanych jest wielu, lecz nie każdy ma odwagę odpowiedzieć na zaproszenie do życia kapłańskiego, konsekrowanego czy misyjnego? Potrzebujemy więc gorącej modlitwy nie tylko o nowe powołania, ale przede wszystkim o odwagę przyjęcia tego daru przez tych, których Bóg zaprasza do pracy przy „wielkim żniwie”.
Ewangelia z komentarzem. Czy Bóg faktycznie powołuje dziś mniej osób?Zobacz: Teksty dzisiejszych czytań
Zwykle na nasze małe grzeszki machamy ręką - cóż zdarza się nawet najlepszym. Dopiero te duże, czasem wręcz śmiertelne przewinienia względem Bożej miłości, traktujemy poważniej. Gdy natomiast ich nie ma na naszym duchowym horyzoncie, albo po prostu ich nie dostrzegamy, zapadamy w niebezpieczne samozadowolenie. Niebezpieczne, bo ta suma małych przewin potrafi niespostrzeżenie urosnąć do gigantycznych rozmiarów i skutecznie nas unieruchomić. Czasem nawet na wieczność, czego najbardziej bała się dzisiejsza patronka, św. Weronika Giuliani. Bała się tego bardziej niż gniewu ojca z powodu okazanego nieposłuszeństwa, gdy zamiast myśleć o zamążpójściu wstąpiła do kapucynek w Citta di Castello. To wtedy przyjęła też imię, pod którym jest dzisiaj wspominana, Weronika. I tym właśnie w klasztorze starała się być - prawdziwym obrazem Chrystusa. Czy to jako furtianka, kucharka, szatniarka, piekarka, zakrystianka, mistrzyni nowicjuszek czy ksieni, zawsze była wymagająca i surowa dla siebie, a dla innych życzliwa. Według przekazów wyróżniała się wielką delikatnością sumienia. Co to znaczy? To od czego zaczęliśmy – lęk przed zaciągnięciem na siebie najmniejszej przewiny. Gdy ta stała się jednak jej udziałem, opłakiwała ją hojnie łzami, po czym zwierzała się z niej publicznie. Ta, która została za swojego życia obdarowana stygmatami oraz mistycznymi zaślubinami z Jezusem, jednocześnie doświadczała oschłości, stanów opuszczenia i osamotnienia duchowego. To wszystko nie mieściło się w głowie jej spowiednikowi, który wręcz poczytywał to za symulację, by uchodzić za świętą. Doszło nawet do tego, że zakazał jej przystępować do Komunii świętej, a jej sprawę oddał do rozpatrzenia Kongregacji Św. Oficjum. A co sama św. Weronika Giuliani na to? "Krzyże i męki są radosnym darem dla mnie z Bożej ręki" – odpowiadała, i wszystkie swoje cierpienia ofiarowała za nawrócenie grzeszników. Pragnęła bowiem uratować od wiecznego potępienia tych, którzy nie lękali się grzeszyć. Czy wiecie państwo kiedy umarła ta niezwykła patronka? Po pół wieku życia w klasztorze, 9 lipca 1727 roku. Już po śmierci św. Weroniki Giuliani został odkryty dziennik, pisany przez nią z polecenia późniejszych spowiedników. To tam zawarła wszystkie swoje mistyczne przeżycia, wizje i ekstazy. Zachowały się także jej listy oraz poezje.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.