Słowa Najważniejsze

Niedziela 9 czerwca 2024

Czytania »

Andrzej Macura

|

09.06.2024 00:00 GN 23/2024 Otwarte

Takie grzechu skutki

Bóg chce dla człowieka jak najlepiej. A diabeł? Wręcz przeciwnie: jak najgorzej. Jest przy tym mistrzem manipulacji. Zręcznie posługując się półprawdami wymieszanymi z rzucaniem podejrzeń o najgorsze, potrafi tak namącić człowiekowi w głowie, że ten zrobi coś, co wcześniej nawet przez myśl by mu nie przeszło. Tego uczy opowieść z Księgi Rodzaju o tym, jak wąż, zasiawszy w sercach pierwszych rodziców wątpliwość co do dobrych intencji Boga, skłonił ich do złamania Jego zakazu. W pierwszym czytaniu słyszymy dalszą część tej opowieści, ukazującą skutki grzechu.

„Przestraszyłem się, bo jestem nagi i ukryłem się” – tłumaczy się Adam Bogu. Pierwszym skutkiem grzechu jest to, co nazwane zostało tu odkryciem własnej nagości. Niewinne dziecko nie wstydzi się nagości. Wstyd pojawia się wraz ze zrozumieniem, że nagość może być źle wykorzystana. Ów wstyd Adama i Ewy to obrazowe przedstawienie prawdy, że grzech zakłóca wewnętrzny spokój człowieka. Z różnymi konsekwencjami, łatwymi do zaobserwowania i dziś – np. wypieraniem się grzechu czy tłumaczeniem, że inni robią podobnie. Drugim skutkiem grzechu jest próba schowania się przed Bogiem. Jak małe dziecko, które świadome, że coś przeskrobało, woli zejść rodzicom z oczu. Ten skutek grzechu jest dziś aż nadto widoczny. To właśnie grzech, a właściwie niechęć do uznania swojej winy i trwanie w nim, są zapewne jedną z głównych przyczyn odejścia od Boga. Człowiek próbuje potem znaleźć jakiś tłumaczący to jego odejście pretekst, ale prawdziwym powodem jest właśnie chęć ukrycia się przed Bogiem. Trzeci skutek widać, gdy Adam winę za swój grzech próbuje zrzucić na Ewę: „Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem”. Ja jestem niewinny, to ona… Znów mamy tu obrazowe przedstawienie prawdy, że grzech niszczy łączące ludzi dobre więzi; niszczy przyjaźń. Dziś aż nazbyt często widzimy w życiu społecznym posuwających się za daleko, skrytych za szczytnymi hasłami egoistów.

Tak, człowiek zostanie zraniony przez zło. Ostatecznie jednak zwycięży. Dzięki Chrystusowi, potomkowi Niewiasty, odniesie zwycięstwo.

Czytania »

o. Wojciech Jędrzejewski OP

|

08.06.2024 18:59 GOSC.PL

Gdzie jesteś? 

Rdz 3,9-15

Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się (Rdz 3,10)

W tym pytaniu Boga kryje się niepokój. Głęboka niepewność co do losu przerażonego, ukochanego dziecka. Gdzie jesteś?! Jeżeli bowiem nie ma cię tu przy mnie - dokąd jest w stanie doprowadzić cię Twój lęk? Do jak odległych krain mroku może zagnać cię gwałtowny wstyd, który tak bardzo każe się ukrywać? W jakie cienie nieprawdy zdolny jesteś się zanurzyć, gdy zamykasz oczy na światło mojego spojrzenia? Ile pustki czeka za progiem naszej więzi, jaka martwa cisza w oddaleniu od moich słów pełnych życia? Gdzie skończy się ta tragiczna eskapada poza krąg Miłości? Co zrobisz, gdy ogarnie cię bezbrzeżna rozpacz na morzu oddalenia? Czy zdołasz usłyszeć jak wołam - „Jestem, byś nie zatracił się w nieistnieniu!”. Jestem - bądź!
 

Czytania »

Nadzieja i przemijanie

1. Ten fragment Pawłowego nauczania mówi o nadziei sięgającej poza granicę śmierci. Fundamentem tej nadziei jest zmartwychwstanie Jezusa. Skoro On został wskrzeszony przez Ojca, wierzymy, że i my z Nim zostaniemy przywróceni do życia w innym wymiarze, w wieczności. Ta nadzieja jest w nas obecna mimo gorzkiego doświadczenia przemijania. „Niszczeje nasz człowiek zewnętrzny”. Wiemy coś o tym. Z biegiem lat coraz więcej. Przemija młodość, uroda, tężyzna, wysiadają podzespoły. Ale człowiek, „który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień”. Nie dzieje się to samo z siebie. To trudna sztuka tak żyć, by przemijając, nie gorzknieć, ale trzymać się coraz bardziej nadziei. Sprawić, aby ona w nas trwała i rosła. Dojrzewamy do wieczności każdego dnia. Modląc się, pracując, kochając, cierpiąc. To, co daliśmy Bogu i ludziom z siebie, jest zaliczką na życie wieczne. Umierając, idziemy ku życiu.

2. „Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne”. Te słowa często są odczytywane na pogrzebach. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Zmysły człowieka z czasem słabną. Uroda i zgiełk świata mają coraz trudniejszy dostęp do ludzkiego serca. Stary poeta pisał: „Szanowne moje oczy, nie najlepiej z wami/ Dostaję od was rysunek nieostry. A jeżeli kolor to przymglony. (…) Oddalam się powoli od jarmarku świata/ I zauważam w sobie jakby niechęć/ Do małpowatych strojów, wrzasków i bicia w bębny./ Co za ulga”. I cudowna pointa: „Bez oczu, zapatrzony w jeden jasny punkt./ Który rozszerza się i mnie ogarnia”. (Czesław Miłosz, „Oczy”). Czym będzie ten jasny punkt, który nas ogarnie? Nie trzeba szukać obrazów wiecznego szczęścia. Te utkane są zwykle z naszych ziemskich wyobrażeń o szczęściu i dlatego bywają mdłe i kiczowate. I niekoniecznie wzmacniają nadzieję.

3. Apostoł zapowiada, że dostaniemy „mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie”. Tak, to jest pewna konkretyzacja. Spodziewamy się w wieczności domu. Często mijając ten czy inny dom położony w jakimś ślicznym miejscu, z cudownym widokiem czy tarasem – marzę o domu szczęśliwym. Sam wychowałem się w M-3 w bloku z peerelowskiej wielkiej płyty, dlatego własny domek z ogródkiem jawił mi się jako archetyp szczęścia. Kiedy zostałem proboszczem, zamieszkałem na probostwie, czyli w domu z ogródkiem. I jestem szczęśliwy… jak nagi w pokrzywach. Zaczęło się od załatania dziurawego dachu, potem wymiana okien, likwidacja gniazda szerszeni, wymiana pieca do CO i CWU w środku zimy, sypie się taras i schody, trwa walka z wilgocią w piwnicy. Zawsze coś pęka, kruszy się, pada. Końca prac nie widać. Nasz przybytek doczesnego zamieszkania niszczeje – nasze ciała i domy wciąż potrzebują remontu, naprawy, konserwacji. W niebie nie będzie trzeba niczego remontować. Co za ulga. Dom wiecznie trwały. Wow! Będzie można skupić się tylko na tym, co najważniejsze – na życiu. Nadziejo, trwaj!

Czytania »

Marcin Zieliński

|

08.06.2024 19:01 GOSC.PL

Wiara, która ma oczy

2 Kor 4,13-5,1

wpatrujemy się nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne (2 Kor 4,18)

„Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie”. Jako chrześcijanie otrzymaliśmy dar, który wykracza poza naturalne zdolności człowieka. Co to takiego? Oczy, które widzą to, co dla naszych zmysłów jest nie do wychwycenia. Wiara, którą otrzymujemy dzięki Bożej łasce pozwala nam dostrzegać to, co niewidzialne. Czym jest wiara? Samo Pismo Święte daje nam pewną podpowiedź. W jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków znajdujemy zarówno definicję, jak i bohaterskie przykłady wiary. Zawsze ujmuje mnie to, co czytamy tam o Mojżeszu. „ [Mojżesz] Przez wiarę opuścił Egipt, nie uląkłszy się gniewu królewskiego; wytrwał, jakby [na oczy] widział Niewidzialnego. Czy to nie jest poruszające? Żyć tak, aby ktoś opisując nasze życie mógł powiedzieć „on żył tak, jakby na oczy widział niewidzialnego”. To jest wiara, wiara, która ma oczy. 
Wielokrotnie dzięki Bożej łasce doświadczałem tego duchowego spojrzenia wiary, który przynosił komuś możliwość spotkania z Bogiem. Kilka lat temu pojechałem w odwiedziny do znajomego księdza na północy Polski. Po przebudzeniu poszedłem na godzinkę modlitwy i uwielbienia w pokoju. Gdy kończyłem się modlić i usiadłem na fotelu, w moim wnętrzu pojawił się obraz mojej znajomej, której nie widziałem bardzo długo. Sam nie wiedziałem o niej za wiele. Chwilę potem zapisałem sobie na kartce słowa, które zaczęły przychodzić do mojego serca na jej temat. Jednym ze zdań, które zapisałem było „Pan Bóg mówi, że chce Cię dzisiaj mocno przytulić”. Było to dość dziwne, ale stwierdziłem, że co mi szkodzi to sprawdzić. Kiedy napisałem do niej wiadomość o tym co „zobaczyłem”, gdy się modliłem - a wiedziałem, że mogę się mocno wygłupić - ona powiedziała: „Marcin, to niesamowite!”. Okazało się, że wieczór wcześniej pokłóciła się z Bogiem i na modlitwie powiedziała Mu: „ I co, jak mnie teraz przytulisz?!”. Te słowa miały dla niej niezwykłą wagę i znaczenie. Wiara pozwala nam widzieć w duchu, a to może stać się darem dla naprawdę wielu osób. 
 

Czytania »

Od niechęci do bluźnierstwa

Jezus przy różnych okazjach zapowiadał swoim uczniom: „Z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich” (Mk 13,13).Co na to apostołowie? Poddawani przykrościom, „cieszyli się, że uznano ich za godnych znoszenia zniewag dla imienia Jezusa” (Dz 5,41). W liście do cesarza Trajana (ok. 110 r.) Pliniusz Młodszy pytał, czy samo imię chrześcijanin stanowi przestępstwo. Przez cały okres prześladowań chrześcijan w Cesarstwie Rzymskim, aż do momentu zwrotnego panowania cesarza Konstantyna, sprzeciw wobec pogańskiej władzy państwowej był wpisany w chrześcijańskie imię. Także współczesna kampania dechrystianizacji Europy jest wspierana przez niszczycielską nienawiść do imienia Chrystusa i Jego uczniów. A wszystko zaczęło się od tego, że najbliżsi krewni Jezusa usiłowali przerwać Jego aktywność w przekonaniu, że to, co czyni, to czyste szaleństwo. Zaś nieprzebierający w metodach faryzeusze użyli jako broni przeciwko Jezusowi bluźnierstwa i propagandy nienawiści: uważajcie na niego, to Belzebub. Ma bardzo złe ukryte intencje.

Nieraz dokonują tego typu kampanii zniesławienia i kłamliwego obrzucenia błotem, na przykład Matki Bożej czy św. Jana Pawła II, dawni kapłani czy katolicy świeccy, którzy porzucili wiarę w Boga i przystali do antychrześcijańskiej propagandy. „Z waszego powodu poganie bluźnią imieniu Boga” (Rz 2,24) – pisał o takich św. Paweł. Obecna chrystofobia obejmuje swym zasięgiem narzucanie aborcji jako prawa, wspomaganego samobójstwa, eutanazji w celu walki z poważnymi ułomnościami u osób starszych i chorych czy też usprawiedliwienia stosunków seksualnych między osobami tej samej płci. Tak, grzech może być obrazą Boga wówczas, gdy grzesznicy wyrządzają sobie krzywdę, sprzeciwiając się Bożej woli zbawienia i wykluczając się ze źródła życia i szczęścia. To usiłował wyjaśnić Jezus swoim adwersarzom, przygarniając ich i rozmawiając z nimi, by pozyskać ich zagrożone zgubą serce.

Jezus wielokrotnie opisywał Boga jako kochającego Ojca. A żaden dobry ojciec nie dopuści do zagłady swojego dziecka, chyba że dziecko samo nie pozwoli mu jej zapobiec. Jeśli w duszy pozostanie choćby iskra miłości i dobroci, Bóg będzie próbował rozpalić ją na nowo. Przerażające nie jest to, że Bóg może nas potępić, ale że my sami z własnej woli możemy potępić samych siebie, chcąc być w piekle zamiast w niebie. W powieści C.S. Lewisa „Podział ostateczny” zagubione dusze mają okazję wybrać się na przejażdżkę autobusem z piekła na skraj nieba. Większość z nich jednak nawet u progu wiecznej szczęśliwości jest tak przywiązana do swoich grzechów, że nie chce się ich pozbyć. „To ja jestem piekłem” – mówi szatan w „Raju utraconym” Johna Miltona. Nie może z niego uciec, tak samo jak nie może uciec od złośliwej osobowości, którą się stał, podążając za grzechem pychy. Bóg nie może narzucić nam swego miłosierdzia. Grzesznik musi uznać, że go potrzebuje, a potem je przyjąć. To wymaga pokory. Pokora zaś wymaga uznania prawdy o sobie i podporządkowania siebie woli Boga. A właśnie tych dwóch zdolności pozbawili się potępieni. „Kto zaś pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką” – mówi Jezus.

Czytania »

Św. Efrem Syryjczyk

Kto dobrze śpiewa, dwa razy się modli - mawiał św. Augustyn. A kto pisze teksty takich właśnie pieśni, które wpadają w ucho i chwalą Boga, ten co? Ten, jak Efrem Syryjczyk, diakon i poeta z IV wieku, zostaje świętym. Niewiele o nim wiemy, zmarł prawdopodobnie 9 czerwca 373 roku w Edessie. Za to przepotężna literacka spuścizna św. Efrema, to pomnik zdecydowanie trwalszy niż ze spiżu. Składają się na nią liczne dziełka egzegetyczne, stanowiące objaśnienia do poszczególnych części Pisma Świętego, mowy, ale przede wszystkim dwa duże zbiory hymnów, właściwie to teologicznych poematów przeznaczonych albo do recytacji, albo do śpiewu. To w nich św. Efrem wyraża swoje gorące przywiązanie do Matki Bożej i wielbi Jej cnoty. Mówi także o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii, o ofiarnym charakterze Mszy świętej, o znaczeniu modlitwy za zmarłych, o postach, o dziewictwie. Poruszając te zagadnienia teologiczne, jest zawsze świetnym duszpasterzem, a równocześnie wielkim pieśniarzem, który wypowiada się językiem poetyckim. I to językiem wpadającym w ucho, bo jego utwory były wielokrotnie kopiowane i przekładane na inne języki. Dzięki temu wielu przez wieki znało św. Efrema Syryjczyka, diakona, jako autora hymnów i modlitw do Matki Bożej. A od roku 1920 jest znany wszystkim jako Doktor Kościoła, co zawdzięcza swojej śpiewającej wiedzy na temat Boga.

Czytania »

09.06.2024 00:00 GOSC.PL

Po grzechu odkrywamy jego konsekwencje
Rdz 3, 9-15

Zobacz cykl audycji Radia eM:

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.