Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne! (Rz 12, 16)
Absolutnie cudowny to fragment pouczeń świętego Pawła... Cały dwunasty rozdział jego listu do Rzymian zawiera wykaz chrześcijańskich obowiązków, a podtytuły w Biblii Tysiąclecia aż kłują po oczach: „miłość i pokora zasadą postępowania”, albo: „życie ludzkie składaniem ofiar Bogu”. Paweł jakby pisał kartkę do dzieci, taką, którą troskliwy tata zostawia dzieciom na stole przed wyjściem do pracy. Zanim włożę kij w mrowisko wspomnę jedynie, że kończy się ten rozdział zdaniem znanym chyba wszystkim, nawet tym, którzy z Biblią niewiele mają wspólnego: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”. A co do tego mrowiska: ten szesnasty a właściwie nawet 16 „b” wers dwunastego rozdziału, który Kościół wybrał na dzisiejsze święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny – „Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne!” ma jeszcze dopisek „Nie uważajcie sami siebie za mądrych”. Nie znalazł się on w lekcjonarzu, zapewne z jakichś merytorycznych przyczyn, których jednak nie znam i domyślić się nie potrafię. Wiem jednak, że jeśli ktoś nie goni „za wielkością” (własną, jak rozumiem) i pociąga go „to, co pokorne”, raczej powtarzał będzie za najmądrzejszym filozofem starożytnym „wiem, że nic nie wiem”, niż pławił się w zachwycie nad własną mądrością. Swoją drogą uważam, że jest to doskonała recepta na mądrość autentyczną.
Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Wtedy Maryja rzekła:
„Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
święte jest Jego imię,
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, co się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak przyobiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.
Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny… (Łk 1,49)
Te słowa wypowiedziane przez Maryję pokazują Jej świadomość, że wszystko, czego doświadcza, jest działaniem Najwyższego w Jej życiu. Ona widzi siebie jako Służebnicę Pańską i daje temu świadectwo, przychodząc z pomocą swojej krewnej. Maryja nie tylko deklaruje, ale przede wszystkim przeżywa całym swoim życiem Boży, odwrócony porządek rzeczywistości. U Boga to, co wielkie, staje się małe, to, co niepozorne, staje się mocne. Kruchość umocniona zostaje nie przemocą, ale Bożą mocą. Doświadczając Bożego działania, Maryja staje się Tą, która z wdzięcznością służy, uwielbia Boga całą sobą, całym sercem, całym życiem.
Ewangelia z komentarzem. Maryja uwielbia Boga całą sobą, całym sercem, całym życiem
Zobacz: Teksty dzisiejszych czytań
Wyobraźcie sobie państwo, że oto do waszej rodzinnej posiadłości wpadają siepacze i pozbawiają życia waszych bliskich. Wyobraźcie sobie jeszcze, że czynią to za cichym przyzwoleniem samego papieża, bo jeden z morderców jest jego bratankiem. I na koniec wyobraźcie sobie, że wy sami i wasi bliscy jesteście od najwcześniejszych lat wiernymi dziećmi Kościoła. Co wtedy robicie? Krwawa zemsta? Apostazja? A może przebaczenie? Jeżeli wybraliście państwo tę ostatnią opcję jesteście na dobrej drodze, drodze do nieba. Takiej samej jaką poszła dzisiejsza patronka. Ale bądźmy uczciwi, zanim była w stanie wybaczyć zbrodniarzom i w pewnym sensie także Kościołowi, wcześniej przez całe lata zaprawiała się w umartwieniu. Kamila Baptysta była wprawdzie córką księcia Varano, była świetnie wykształcona oraz miała perspektywy na dobre i dostatnie życie, ale... tak się przejęła w wieku 10 lat słowami pewnego franciszkanina wypowiedzianymi w czasie kazania, że całkowicie zmieniła swoje życie. Wstąpiła do klasztoru klarysek, wzięła na siebie największe umartwienia, tylko w duchu posłuszeństwa podjęła się funkcji przełożonej współsióstr, wybaczyła mordercom swoich bliskich. Św. Kamila Baptysta Varano. Dlaczego święta? Bo wybaczyła krzywdzicielom? Nie. Bo jako dziecko wzięła sobie do serca słowa bezimiennego kaznodziei o miłości Chrystusa do nas. Miłości, która jest przez ludzi odrzucona, a nikomu nie pęka z tego powodu serce. Jej pękło choć akurat nie z tego powodu zmarła, tylko w czasie epidemii. 31 maja 1524 roku.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.