Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego. (Jk 5, 16)
Słownik języka polskiego podpowiada mi, że wytrwały to ktoś „nie ustępujący mimo przeszkód”. Ale czy wystarczy mieć słownik pod ręką, by zrozumieć wagę słów św. Jakuba? Przeszkody na modlitwie... Mam to coś. To „coś” karmi się moim skupieniem na sobie, jest ciągle głodne. Przypomina z pozoru niewinne, przywiązane do człowieka zwierzątko, zazdrosne o uwagę innych. Aby się od niego uwolnić, sięgnąłem po książeczkę z tekstami monastycznymi. Przekartkowałem mądrości ojców pustyni, mistrzów ucieczek przed pokusami. Pozwoliłem, by wychodzili sobie naprzeciw, wchodzili w dialog.
– Kto chce, żeby Bóg szybko go wysłuchał, gdy tylko wstanie i podniesie ręce do Boga, ten powinien w pierwszej kolejności modlić się z serca nawet nie za własną duszę, ale za nieprzyjaciół – zagadnął Abba Zenon.
– Jeżeli chcesz rozpoznać stan swego serca, czy jest ono gorliwe, czy też opieszałe, obserwuj siebie w czasie modlitwy – dodał Ewagriusz z Pontu.
A Abba Nil rzucił jeszcze: – Cokolwiek zniesiesz cierpliwie jako mądry, to ci przyniesie owoc w czasie modlitwy.
Jak przeniknąć tę tajemnicę, że wytrwała modlitwa przynosi widzialny owoc po kilku godzinach, może dniach, a innym razem trwa całe życie? A może nie chodzi o to, aby tajemnicę przeniknąć, ale się do niej zbliżyć. Nie ma w tym nic złego, gdy człowiek westchnie, trochę jak Abba Pambo: „Jeszcze nie znalazłem odpowiedzi”.
Przynosili Jezusowi dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.
A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».
I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
Przyjąć Królestwo… (Mk 10,15)
Pozwolić sobie na doświadczenie Boga, na rozpoznanie w Nim Pana całej rzeczywistości. Przejść od wiedzy do świadomości i od świadomości do uczestnictwa. Jezus w spotkaniu z dziećmi sugeruje sposób. Nie promuje infantylizmu. Nie nobilituje też nieświadomości czy naiwności. Nie zachęca, by zaprzestać rozwoju.
Akcentuje spontaniczność przyjmowania darów, niekwestionowalną umiejętność dzieci, oraz gotowość do spotkania. Dziecko nie przelicza czasu, układów, nie kontestuje swojej godności. Spotykając kogoś, interesuje się nim, nie patrzy na siebie, całe angażuje się w relację, jeśli jest mu ona ofiarowana. Gdy tak przyjmiemy fakt Bożego panowania, to nasze codzienne funkcjonowanie zyska dziecięcą lekkość i radość. A na tym zależy Bogu.
Ewangelia z komentarzem. Pozwolić sobie na doświadczenie Boga
Zobacz: Teksty dzisiejszych czytań
Niezwykłe. Żeby stać się Wielkim, Czcigodnym lub Wspaniałym, wcale nie trzeba przemierzać całego świata. Wystarczy przejść pieszo tylko 8 mil i mieć otwarty umysł oraz serce. Nie wierzycie państwo? A dokładnie tyle liczyła najdłuższa podróż człowieka, który już w VII wieku uważał, że ziemia jest kulista, a jeszcze 1000 lat po jego śmierci mówiono o nim, że swoją mądrością "oświecił Zachód”. Jest także współcześnie uznawany za ostatniego z ojców Kościoła zachodniego. Kto taki? Św. Beda. Anglosaski mnich benedyktyński, który urodził się w Wearmouth, a zmarł 2 i pół godziny pieszej wędrówki dalej, czyli w opactwie w Jarrow, w Nortumbrii. Cały życiorys św. Bedy jest zresztą tak samo oszczędny, jak jego największa życiowa wyprawa i żeby nie poświęcać mu więcej uwagi niż potrzeba, skomponował go sam na marginesie pisania swojego dzieła, to jest "Historii kościelnej narodu angielskiego". Dowiadujemy się z niego, że do klasztoru trafił już w wieku 7 lat jako oblat. Gdy miał lat dziesięć, z rodzinnego Wearmouth przeor Ceolfryd zabrał go do nowo założonej filii opactwa w Jarrow. W wieku lat 19 lat został diakonem, a mając 30 został kapłanem. Koniec. To co przed i co po, to benedyktyńskie "ora et labora", czyli w przypadku św. Bedy modlitwa i zdobywanie wiedzy oraz dzielenie się nią z innymi. I to jest właśnie niezwykłe, że nie opuszczając murów opactwa zmienił świat. Był erudytą, który posiadł wszelką ówczesną wiedzę, znał nie tylko pisarzy chrześcijańskich ale też grekę, klasyków rzymskich, astronomię, matematykę, muzykę i żywo interesował się przyrodą. Jego traktat o czasie wprowadzał nieznane wcześniej w Europie Zachodniej liczenie lat od narodzenia Jezusa Chrystusa. Jego historia Anglii to dzieło, które opisuje czasy od inwazji Juliusza Cezara, czyli od roku 55 p.n.Ch. aż po rok 731, gdy na cztery lata przed swoją śmiercią św. Beda kończy. Jest też autorem "De rerum natura", to jest przeglądu całej ówczesnej świeckiej wiedzy o wszechświecie, "Martyrologium Bedy", które posłużyło późniejszym wykazom świętych Kościoła, a także niezliczonych komentarzy do Biblii, podręczników pisowni i retoryki, biografii, listów i homilii, z których ocalało aż 50. Jego metoda wyjaśniania Pisma Świętego została przyjęta przez cały Kościół i obowiązywała aż do XX wieku. Zatem słusznie sto lat po jego śmierci, Synod w Akwizgranie nadał mu przydomek Venerabilis – Czcigodny. Przydomek, którego św. Beda pewnie nigdy by wobec siebie nie użył, bo bardziej niż na swojej chwale skupiał się na Bożym świecie i Bożej chwale, którą w nim odkrywał.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.