Trzecie przykazanie – Pamiętaj, abyś dzień święty święcił – dotyczy Boga czy człowieka? Chodzi o oddawanie czci Bogu czy o to, by człowiek wyrwał się z kieratu codziennych zajęć? Czytany tej niedzieli w liturgii fragment Księgi Powtórzonego Prawa przynosi ciekawą odpowiedź na to pytanie. Z jednej strony, jak wyjaśnia przemawiający w imieniu Boga Mojżesz, ów dzień święty to „szabat Boga”, dzień, w którym człowiek ma przestać koncentrować się na własnych sprawach, a zauważyć swojego Stwórcę i Dobrodzieja. Ale w tych słowach widać też wyraźną troskę o człowieka. Mojżesz mówi, że chodzi o to, by wszyscy wypoczęli: syn, córka, sługa, służąca, pracujące na rzecz człowieka zwierzęta, niewolnik, niewolnica i też ten, który stoi na czele domu, ojciec rodziny. I przypomina Izraelitom, że przecież sami zaznali w Egipcie przymusu niewolniczej pracy, więc wiedzą, jak to jest, gdy człowiek musi pracować bez odpoczynku.
Bóg wyjątkowo mocno angażuje w sprawę szabatu swój autorytet. Być może dlatego, że potrzeba odpoczynku nie jest tak ewidentna jak to, że człowiek nie powinien zabijać, kraść czy cudzołożyć. Łatwo łamanie tego przykazania usprawiedliwić, bo przecież pracując, człowiek nic złego nie robi. Łatwo udawać, że się nie rozumie, z jakiego powodu cały dzień marnować na odpoczywanie. I chyba właśnie to jest powód, dla którego Bóg dostarczył człowiekowi w tej sprawie dodatkowego argumentu: jeśli nie masz względu na ludzkie potrzeby, to licz się ze Mną, który ci to nakazuję; masz zachowywać to przykazanie ze względu na Mnie i w ten sposób oddawać Mi cześć.
Nietrudno zauważyć, że przykazanie to i w naszych czasach jest dość często kontestowane. Czasem powodem jest chęć większego zarobku, czasem jakiś pracoholizm albo zwyczajny brak empatii: ci, którzy mają wolny weekend, oburzają się, że inni też chcieliby mieć choć jeden dzień wolny. Chrześcijaninowi nigdy tej empatii nie powinno zabraknąć: sam odpoczywam, powinienem więc szanować pragnienie odpoczynku u innych. Jeśli zaś ktoś nie rozumie wartości odpoczynku albo ponad niego stawia zarobek, to pozostaje mu szanować to przykazanie ze względu na Boga.
Będziesz zważał na szabat, aby go święcić (Pwt 5,12)
Każdego dnia czeka na nas specjalnie przygotowane przez Boga miejsce, w którym pragnie dać nam schronienie. Znajduje się ono wewnątrz niezmierzonej kreatywności zaangażowanego Boga. Tam pulsuje orzeźwiający strumień niosący ukojenie. Ten, który daje energię słońcu i pracowitość rezolutnej mrówce, zadbał o przestrzeń pośród naszych zaangażowań. Nazwał ją wytchnieniem i powiedział, że jest święta. Ty, który doświadczasz zmęczenia sobą i trudami życia - daj mu się objąć skrzydłami Boskiego odpoczynku. W chwilach, kiedy przygniata Cię ogrom wyzwań - On rozbija namiot swojej cichej Obecności. Pobądź w jego cieniu pełna łagodnej wdzięczności za podejmowany życiowy wysiłek. Zwłaszcza, gdy czujesz, że Twoje obowiązki zamieniły się w niewolniczy kierat, sięgnij po wolność wytchnienia. Odpoczynek jest usilną prośbą Boga. Bierze On Twoją twarz w dłonie, chcąc przekonać zapraszającym spojrzeniem do świętego szabatu.
1. „Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych […]”. Gliniane naczynie budzi biblijne skojarzenie z opisem stworzenia człowieka z Księgi Rodzaju. Praca Stwórcy została tam zobrazowana jako praca garncarza. Zostaliśmy „ulepieni własnoręcznie” przez Boga. Nosimy w naszym ciele ślad Jego dłoni, Jego pracy, Jego artyzmu. Ludzkie ciało zostało napełnione Bożym Tchnieniem. Oto piękny obraz ludzkiej natury: człowiek jest naczyniem na Bożą obecność, na Jego miłość. Jak pisał jeden z ojców Kościoła, człowiek składa się z ciała, duszy i Ducha Świętego. Bez Boga pozostajemy pustym naczyniem, skorupą bez wnętrza. Gliniane naczynie jest podatne na stłuczenie, jest kruche. Tacy jesteśmy. Na przesyłkach są naklejki: fragile!. Taką powinniśmy też nosić na sobie. Jesteśmy delikatni, słabi, nieraz byle podmuch przeciwności, jakieś niepowodzenie lub nawet krzywe spojrzenie kogoś może zupełnie wytrącić nas z równowagi, pozbawić radości. Ratunkiem jest szukanie dłoni Bożego Garncarza, który cierpliwie lepi nas na nowo, łata dziury, skleja w całość życiowych rozbitków. Mówi nam: „nie pękaj!”.
2. „Aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas”. Te słowa są mi osobiście bliskie, bo umieściłem je na obrazku prymicyjnym. Wciąż doświadczam ich prawdy. Bóg mimo mojej nędzy posługuje się mną, dokonuje czegoś, co przekracza moje możliwości. Tak, Bóg czyni nędzarzy dystrybutorami swojego bogactwa. Grzesznicy prowadzą innych grzeszników do świętości. Taka jest struktura posługi kapłana w Kościele. Jezus na naczynie swojej obecności wybiera wciąż na nowo brudne ręce ludzi. „Świętość Chrystusa promieniuje wśród grzechów Kościoła. (…) Taka jest paradoksalna postać Kościoła, w którym to, co boskie, znajduje się tak często w niegodnych rękach, w którym to, co boskie, występuje zawsze tylko wraz z tym, co ułomne, stanowiąc dla wierzących znak tym większej miłości Boga” (Joseph Ratzinger).
3. „Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu […]”. Święty Paweł pisze o sobie, ale i o nas. Życie wiarą jest nieustannym zmaganiem. Iść za Jezusem oznacza dzisiaj żyć w kontrze do dominujących trendów kultury. Oznacza iść pod prąd. Wierność Bogu, wiara konsekwentna mają zawsze swoją cenę. Nie ma wierności Jezusowi bez zgody na krzyż. „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa”. To niezwykłe zdanie podnoszące na duchu, choć trzeba do niego podchodzić bardzo pokornie. Cierpienie z powodu Jezusa może mieć różną formę. To czasem samotność, czasem niezrozumienie nawet wśród najbliższych, czasem męcząca walka z własnymi grzechami, pokusami. Czasem cierpienie wynikające z zewnętrznych prześladowań. Jest także cierpienie związane z samym Kościołem, z jego niedoskonałością, z niewiernością jego sług. Iluż świętych mocno wycierpiało się z powodu swoich przełożonych lub swoich wspólnot. Mamy godzić się na śmierć z powodu Jezusa, aby Jego życie „objawiało się w naszym śmiertelnym ciele”. To trudne, ale paschalna droga prowadzi przez śmierć do życia. Moc jest z Boga, nie z nas. To daje nam nadzieję.
Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych (2 Kor 4,7)
„Dlaczego Pan Bóg zesłał na mnie tę chorobę? Czym sobie na to zasłużyłem?”. Jestem pewien, że nie raz w życiu słyszeliśmy kogoś, kto zadawał tego typu pytania. Dzisiejsza liturgia, szczególnie słowa świętego Pawła, jak i fragment z Księgi Powtórzonego Prawa, rzucają pewne światło na odpowiedzialność w kontekście naszego zdrowia, która jest po naszej stronie, nie po stronie Boga. Święty Paweł mówi nam dzisiaj, że obecność Ducha Świętego jest ukryta w naszych słabych, zniszczalnych ciałach - „naczyniach glinianych”. Wszyscy doświadczamy słabości naszych ciał. Choroby, dolegliwości i wszelkiego rodzaju słabości dotykają nas i naszych najbliższych. W takich chwilach bardzo łatwo przychodzi nam mówić: „taka Boża wola”, „Bóg tak chciał”.
A co jeśli choroby te nie są konsekwencją Bożej woli, a naszego zaniedbania, braku troski o nasze ciała? W dzisiejszym pierwszym czytaniu widzimy postanowienie Boga, abyśmy czcili dzień szabatu. Bóg stwarzając człowieka poprzez swoje prawo i przykazania dał nam jasną instrukcję obsługi jak żyć, abyśmy żyli w błogosławieństwie i aby nie niszczyć Bożego daru, którym jest nasze życie. Dzień szabatu był dniem wolnym od pracy, wolnym od trosk i obowiązków, przeznaczonym, aby uczcić Boga. W czasach Nowego Przymierza poprzez zmartwychwstanie Chrystusa tym dniem, dniem poświęconym Panu jest dla nas chrześcijan niedziela. Czy jest ona naprawdę dniem, kiedy potrafimy odpuścić pracę, troskę o życie i obowiązki i zadeklarować, że ufamy Bogu z naszymi finansami i pracą? Myślę, że niestety w dzisiejszych czasach rzadko kiedy potrafimy się zatrzymać. Pracujemy siedem dni w tygodniu, nie umiemy odpoczywać, a nasz organizm ledwo znosi tempo życia. Nie dbając o dzień szabatu, dzień poświęcony Panu, łamiemy Boże przykazanie i grzeszymy przeciw własnemu ciału. Pisząc pracę magisterską, dotarłem do badań, gdzie wyniki mówiły jasno: 60 proc. naszego zdrowia to nie kwestia genetyki, a stylu życia. Połowa chorób w naszym życiu bierze się z naszych zaniedbań i braku dbania o siebie! Potrzebujemy wrócić do Bożego Słowa i Jego standardów, aby Boże życie i Jego błogosławieństwo mogło się w nas objawiać.
Ten epizod ewangeliczny mógłby świadczyć o zuchwałości Jezusa: „Syn Człowieczy jest Panem szabatu”. Czy dlatego tolerował, że Jego uczniowie zbierali kłosy w szabat i w szabat sam zrobił to, czego „nie wolno” – uzdrowił chorego w synagodze? Ktoś taki, jak mówił C.S. Lewis, musiałby być albo kłamcą, albo szaleńcem, albo Bogiem we własnej osobie. Może być tylko jeden Pan szabatu: Ten, który ustanowił szabat – Bóg Stwórca. Wielokrotnie, zarówno w Ewangeliach synoptycznych, jak i u św. Jana, Jezus mówi rzeczy, które przekraczają granice ludzkiej natury, i wysuwa roszczenia, które można usprawiedliwić jedynie tajemnicą Jego Boskiej tożsamości.
Gdy Jego uczniowie zajęli się łuskaniem kłosów w szabat, co niektórzy faryzeusze uznali za naruszenie spoczynku szabatu, Jezus wziął ich w obronę, odwołując się do historii króla Dawida, który wraz ze swoimi towarzyszami jadł chleby pokładne z przybytku Mojżesza, mimo że żaden z nich nie był kapłanem-lewitą. W odpowiedzi na krytykę faryzeuszów Jezus mówi w istocie: „Ja jestem królem, a moi uczniowie są jak Ja konsekrowani, dlatego mogą zachowywać się jak kapłani królewscy”. Podczas gdy wszyscy świeccy Żydzi powstrzymywali się w szabat od pracy – nawet od gotowania i pieczenia – kapłani składali w świątyni ofiary szabatowe, między innymi chleby pokładne. Choć na pierwszy rzut oka „naruszają” spoczynek szabatu, niemniej pozostają „bez winy”. Ponieważ są kapłanami, znajdują się w świątyni i ofiarowują siebie samych, jak chleby pokładne, Bogu. Jak może powiedzieć coś takiego, skoro spotkanie z faryzeuszami nie ma miejsca w świątyni, ale wśród pól Galilei? „Oto tu jest coś większego niż świątynia”; „Oto tu jest cos więcej niż szabat”.
Każdy faryzeusz wiedział doskonale, że świątynia jest miejscem Bożej obecności na ziemi. To czyniło ją wyjątkową i świętą. Było to mieszkanie Boga. On sam jest Bożą obecnością, która znalazła dla siebie nowe miejsce przebywania – ludzką egzystencję. Jego uczniowie odtąd na stałe będą cieszyć się bliskością Boga. Ich życie stanie się miejscem oddawania Mu czci, odprawiania liturgii świętości dnia codziennego. Czemu Jezus wybrał człowieka z uschłą ręką, by na nim pokazać powrót Boga do swej prawdziwej świątyni, z której został przepędzony w skutek grzechu i idolatrii? „Jeśli zapomnę cię, Jeruzalem, niech uschnie moja prawica” – mówi Psalm 137. A w innym miejscu: „Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie” (J 15). Nasza zachodnia cywilizacja zapomniała o swych chrześcijańskich korzeniach i usycha na naszych oczach, roztrwoniwszy wielki kapitał duchowy przekazany jej przez Ojca. Zajęła się niemalże wyłącznie sprawami materialnymi i gospodarczymi, jej serce stało się zatwardziałe, toteż usycha, bo nie krążą w niej soki Bożego życia. Wyciągnij twoją rękę – mówi Jezus – aby na nowo stała się zdrowa i abyś za jej pomocą odzyskał zdolność kochania i uwielbiania Twego Stwórcy.
Zacznijmy dzisiaj od słów, które wypowiada kapłan w Pierwszej Modlitwie Eucharystycznej, już po przeistoczeniu: „Również nam, Twoim grzesznym sługom, ufającym w Twoje miłosierdzie, daj udział we wspólnocie z Twoimi świętymi Apostołami i Męczennikami: Janem Chrzcicielem, Szczepanem, Maciejem, Barnabą, Ignacym, Aleksandrem, Marcelinem, Piotrem...” i tu się zatrzymajmy. Dlaczego? Bo właśnie padły w Kanonie Rzymskim, czyli niezwykle podniosłej modlitwie Kościoła, imiona dzisiejszych świętych – Piotra i Marcelina. Wymieniani są w sposób szczególny, czym sobie na to zasłużyli? Czcią, jaką otaczano ich męczeńską śmierć, bo o ich życiu wiemy niewiele – tyle tylko, że Marceli był rzymskim kapłanem, a Piotr egzorcystą, bo pod koniec III wieku i na początku IV funkcja ta była osobną posługą w Kościele. 2 czerwca roku najprawdopodobniej 304, w czasie prześladowań za cesarza Dioklecjana, obaj zostali zadenuncjowani jako chrześcijanie, umęczeni i skazani na śmierć. Ale ponieważ władze Rzymu dostrzegły, że ich stracenie wiązałoby się z ryzykiem oddawania czci ich szczątkom, Serwerus, miejski rajca, wydał katu rozkaz, by obu stracono poza miastem. I tak Doroteusz, bo takie imię nosił ów kat, wyprowadził Piotra wraz z Marcelinem do lasu za murami Rzymu i nakazał im wykopać sobie grób, a sam czekał aż zakończą tę pracę. Okazało się, że ta dodatkowa tortura, którą im w ten sposób zadał, była dla niego błogosławieństwem. Jak to możliwe? Bo spędził z nimi dobrą godzinę i miał w tym czasie okazję przyglądać im się oraz ich słuchać. A oni byli spokojni, wręcz w jakiś przedziwny sposób nawet radośni i nie przestawali mówić o tym swoim Chrystusie. Chrystus to, Chrystus tamto. Gdy skończyli kopać, nie stawiali oporu, tylko skłonili głowy i stracili je od wprawnego cięcia miecza Doroteusza. Pomocnicy kata zasypali dół i co? Czy historia św. Piotra i Marcelina tutaj się skończyła, jak życzył sobie Serwerus? Oczywiście nie. Szczątki męczenników odnalazły bowiem dwie pobożne kobiety, Lucylla i Firmina, i pochowały je w pobliżu grobu św. Tiburtiusza na Via Labicana, w katakumbach nazwanych później imieniem Marcellina i Piotra. Obaj zażywali zresztą takiej czci w Rzymie, że niedługo później, gdy edykt mediolański wprowadził wolność wyznania wiary w całym Cesarstwie Rzymskim, sam cesarz Konstantyn Wielki wystawił na ich grobie bazylikę, w której złożył ciało swojej matki, św. Heleny. Jakby tego było mało, na chrześcijaństwo nawrócił się także i sam Doroteusz, i to on opowiedział o ostatnich chwilach życia św. Marcelina i Piotra, co skrzętnie odnotował papież, św. Damazy, który również swoje nawrócenie zawdzięczał świadectwu ich wiary. Opis tego zdarzenia, za jego sprawą, stał się tekstem epitafium wyrytym na płycie nagrobnej, skrywającej szczątki obu męczenników i tak przetrwał w odpisach do naszych czasów. A kto św. Marcelina i Piotra wprowadził do tekstu Modlitwy Eucharystycznej? Inny papież, Wigiliusz, co miało miejsce w połowie VI wieku i od tego czasu ich imiona niezmiennie przywoływane są po dziś dzień w czasie Mszy św.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.