Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie (Jk 4,3)
Dzisiejsze czytanie, w kontekście całego Pisma Świętego, wybrzmiewa niczym nawoływanie z rozdartego serca Boga Ojca: „Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził”! Bóg jest zazdrosny o Ciebie i Twoje życie, by wiernie poddane Duchowi Świętemu, obfitowało jakością Królestwa Bożego. Żadne zamienniki nie zaspokoją w pełni przestrzeni, które potrzebują duchowego zaopatrzenia. To jak tankowanie samochodu olejem słonecznikowym, zamiast napędowym. I choć każdy z tych płynów jest olejem, to tylko jeden z nich sprawi, że samochód rozwinie pełnię swoich możliwości. Wojny, kłótnie, zazdrość czy niewierność to wypaczenie planu Boga dla ludzkiego życia. Przyjaźń ze światem nasyca pozornie. Natomiast przyjaźń z Bogiem obfituje głębokim pokojem, radością i zaspokojeniem potrzeb. Można nawet źle się modlić, jeśli serce dąży do zaspokojenia własnych zachcianek, zamiast wiernego „bądź wola Twoja”. Ta znacząca różnica rozgrywa się na poziomie serca, więc niech nasze serca pragną prawdziwie.
Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
Posprzeczali się między sobą, kto z nich jest największy. (Mk 9,34)
Samo myślenie o byciu większym i ważniejszym od kogoś innego zdaje się świadczyć o osobistej niedojrzałości. A co dopiero publiczna sprzeczka w tej sprawie. Dziecinada – można by rzec. Ale to nie jest do końca uprawnione porównanie. Bo czy dziecko byłoby stać na tak niepoważne kłótnie, gdy chwilę wcześniej Mistrz zapowiedział swoją mękę i śmierć?
Ono, mierząc się z zapowiedzią straty kogoś tak bliskiego, szłoby zasmucone i pogrążone w ciemności. Dlatego też Jezus z miłością napomina Dwunastu, porównując siebie właśnie do dziecka, które szczerze i otwarcie przeżywa otaczający je świat. Bo czy nie jest tak, że im bardziej służę braciom i współczuję z nimi, tym bardziej człowiekiem się staję?
Ewangelia z komentarzem. Jezus z miłością napomina Dwunastu
Zobacz: Teksty dzisiejszych czytań