Oto poczniesz i porodzisz syna (Sdz 13, 4)
Jeszcze kilka dni do Wigilii, choć przecież święta rozpoczęły się już w supermarketach przed dwoma miesiącami, a oblegający je rodacy zmęczeni są już refrenami „Let it snow” i nieśmiertelnym „Last Christmas”.
Czekamy na narodziny Mesjasza. Chrześcijaństwo jest dla mnie opowieścią o tym, że „jest więcej”. By jednak doświadczyć tego „więcej”, trzeba zatęsknić, zasmakować tego, czego jest „mniej”. „Umniejszam się – woła w Adwencie Jan Chrzciciel – aby On mógł wzrastać”.
Pamiętam, jak bardzo jako dziecko czekałem na Święta Bożego Narodzenia. Również dlatego, że puszczano wówczas na jednym z dwóch kanałów telewizji filmy Disneya. To czekanie było równie ekscytujące, jak pierwsze sceny amerykańskich kreskówek. Pachniało tajemnicą. Socjologowie piszą, że dramatem „pokolenia płatków śniegu” jest to, że wszystko mają podane na tacy, oglądają filmy przed ich oficjalnymi premierami. Bez doświadczenia braku i tęsknoty nie zrozumieją proroczego adwentowego wołania „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił!”.
„Oto poczniesz i porodzisz syna” - słyszymy dzisiaj dwukrotnie i to nie w kontekście zapowiedzi narodzin Mesjasza, ale potężnego Samsona. Dotyka mnie ostatnie zdanie tego czytania: „Chłopiec rósł, a Pan mu błogosławił. Duch Pana zaś począł na niego oddziaływać”. „Wzrastanie”, „oddziaływanie” oznaczają proces. Życie duchowe to długi dystans maratonu a nie efektowny sprint.
Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś już posunęli się w latach.
Kiedy Zachariasz według wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł w udziale los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie ofiary kadzenia.
Wtedy ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego. Lecz anioł rzekł do niego: «Nie bój się, Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja, Elżbieta, urodzi ci syna i nadasz mu imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu cieszyć się będzie z jego narodzin. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony zostanie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, ich Boga; on sam pójdzie przed Nim w duchu i z mocą Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do rozwagi sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały». Na to rzekł Zachariasz do Anioła: «Po czym to poznam? Bo sam jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku».
Odpowiedział mu Anioł: «Ja jestem Gabriel, stojący przed Bogiem. I zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę radosną nowinę. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie».
Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, zrozumieli więc, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy.
A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i kryła się z tym przez pięć miesięcy, mówiąc: «Tak uczynił mi Pan wówczas, kiedy wejrzał łaskawie, by zdjąć ze mnie hańbę wśród ludzi».
Nie bój się, Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana: żona twoja, Elżbieta, urodzi ci syna i nadasz mu imię Jan. Łk 1,13
Wystarczyło poczekać, prawda? Wystarczyło poczekać i zobaczyć, co będzie się działo. Najwyżej kilka miesięcy. Wtedy na własne oczy przekonałby się, że anioł mówił prawdę. Ale nie. Zachariasz chciał się upewnić tu i teraz. Dlatego zapytał anioła: „Po czym to poznam? Bo sam jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku”.
Czasem go przypominamy, prawda? Nie chcemy czekać. Chcielibyśmy, co do Bożej przychylności i co do wysłuchania naszych próśb, mieć pewność tu i teraz. Nie trzeba jednak się bać. Bóg jest nam przychylny. Nie rzuca słów na wiatr. Żeby się przekonać, wystarczy poczekać. A że nieraz bardzo długo...
Ewangelia z komentarzem. Bóg jest nam przychylnyŚw. Anastazy brewiarz.pl Ile razy słysząc o męczeństwie pierwszych chrześcijan zadawaliśmy sobie w duchu to samo pytanie : a co z tymi wszystkimi, którzy tej próbie męstwa nie podołali? Składając ofiarę na ołtarzu pogańskiego bóstwa wyłączali się z Kościoła, jednak czy mogli po tym fakcie jeszcze do niego wrócić? Z całą pewnością nie. Tak przynajmniej twierdzili ci wszyscy, którzy za biskupem Donatem z Kartaginy głosili, że apostazja oznacza ostateczne utracenie sakramentów chrztu i święceń bez możliwości ich przywrócenia. Oczywiście donatyści mieli prawo tak uważać, szczególnie jeśli sami owe prześladowania mężnie przetrwali. Nie mieli jednak prawa dzielić Kościoła na ten 'doskonałych' i ten 'upadłych'. Na Kościół męczenników i wspólnotę zdrajców Chrystusa. Wspominam o tym tutaj tylko dlatego, że nasz dzisiejszy patron, biskup Rzymu, miał z donatystami niemały problem. Sprzyjali bowiem licznie temu ruchowi biskupi Afryki i to pomimo prawie 100 lat, jakie minęły od prześladowań Dioklecjana, które herezje tę zapoczątkowały. Co więc zrobił święty, o którym dzisiaj mowa? Wybrany na stolicę Piotrową w roku 399 szczególną troską postanowił otoczyć Kościół afrykański. Nawoływał tamtejszych biskupów zebranych na synodzie w Kartaginie w 401 roku do walki przeciwko donatyzmowi i zabraniał nawracającym się kapłanom-donatystom zajmować wyższe stanowiska w Kościele. Św. Augustyn z Hippony, który na płaszczyźnie dogmatycznej podjął się zwalczania błędów donatystów, nazwał tego sprawującego swój urząd ledwie 2 lata papieża, "mężem apostolskiej gorliwości". Jednak do historii człowiek ten przeszedł nie tylko z powodu zmagań z niebezpieczną herezją. To jemu zawdzięczamy także i to, że kapłani czytają w czasie liturgii Ewangelię w postawie stojącej i z pochyloną głową. Jemu czyli komu? Zmarłemu 19 grudnia 401 roku w Rzymie, świętemu Anastazemu I, papieżowi.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.