Oto poczniesz i porodzisz syna (Sdz 13, 4)
Jeszcze kilka dni do Wigilii, choć przecież święta rozpoczęły się już w supermarketach przed dwoma miesiącami, a oblegający je rodacy zmęczeni są już refrenami „Let it snow” i nieśmiertelnym „Last Christmas”.
Czekamy na narodziny Mesjasza. Chrześcijaństwo jest dla mnie opowieścią o tym, że „jest więcej”. By jednak doświadczyć tego „więcej”, trzeba zatęsknić, zasmakować tego, czego jest „mniej”. „Umniejszam się – woła w Adwencie Jan Chrzciciel – aby On mógł wzrastać”.
Pamiętam, jak bardzo jako dziecko czekałem na Święta Bożego Narodzenia. Również dlatego, że puszczano wówczas na jednym z dwóch kanałów telewizji filmy Disneya. To czekanie było równie ekscytujące, jak pierwsze sceny amerykańskich kreskówek. Pachniało tajemnicą. Socjologowie piszą, że dramatem „pokolenia płatków śniegu” jest to, że wszystko mają podane na tacy, oglądają filmy przed ich oficjalnymi premierami. Bez doświadczenia braku i tęsknoty nie zrozumieją proroczego adwentowego wołania „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił!”.
„Oto poczniesz i porodzisz syna” - słyszymy dzisiaj dwukrotnie i to nie w kontekście zapowiedzi narodzin Mesjasza, ale potężnego Samsona. Dotyka mnie ostatnie zdanie tego czytania: „Chłopiec rósł, a Pan mu błogosławił. Duch Pana zaś począł na niego oddziaływać”. „Wzrastanie”, „oddziaływanie” oznaczają proces. Życie duchowe to długi dystans maratonu a nie efektowny sprint.
Św. Anastazy brewiarz.pl Ile razy słysząc o męczeństwie pierwszych chrześcijan zadawaliśmy sobie w duchu to samo pytanie : a co z tymi wszystkimi, którzy tej próbie męstwa nie podołali? Składając ofiarę na ołtarzu pogańskiego bóstwa wyłączali się z Kościoła, jednak czy mogli po tym fakcie jeszcze do niego wrócić? Z całą pewnością nie. Tak przynajmniej twierdzili ci wszyscy, którzy za biskupem Donatem z Kartaginy głosili, że apostazja oznacza ostateczne utracenie sakramentów chrztu i święceń bez możliwości ich przywrócenia. Oczywiście donatyści mieli prawo tak uważać, szczególnie jeśli sami owe prześladowania mężnie przetrwali. Nie mieli jednak prawa dzielić Kościoła na ten 'doskonałych' i ten 'upadłych'. Na Kościół męczenników i wspólnotę zdrajców Chrystusa. Wspominam o tym tutaj tylko dlatego, że nasz dzisiejszy patron, biskup Rzymu, miał z donatystami niemały problem. Sprzyjali bowiem licznie temu ruchowi biskupi Afryki i to pomimo prawie 100 lat, jakie minęły od prześladowań Dioklecjana, które herezje tę zapoczątkowały. Co więc zrobił święty, o którym dzisiaj mowa? Wybrany na stolicę Piotrową w roku 399 szczególną troską postanowił otoczyć Kościół afrykański. Nawoływał tamtejszych biskupów zebranych na synodzie w Kartaginie w 401 roku do walki przeciwko donatyzmowi i zabraniał nawracającym się kapłanom-donatystom zajmować wyższe stanowiska w Kościele. Św. Augustyn z Hippony, który na płaszczyźnie dogmatycznej podjął się zwalczania błędów donatystów, nazwał tego sprawującego swój urząd ledwie 2 lata papieża, "mężem apostolskiej gorliwości". Jednak do historii człowiek ten przeszedł nie tylko z powodu zmagań z niebezpieczną herezją. To jemu zawdzięczamy także i to, że kapłani czytają w czasie liturgii Ewangelię w postawie stojącej i z pochyloną głową. Jemu czyli komu? Zmarłemu 19 grudnia 401 roku w Rzymie, świętemu Anastazemu I, papieżowi.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.