Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć. (1 Kor 7, 26)
Zaakceptuj. Być może jesteś w takim miejscu życia, którego w ogóle dla siebie nie chcesz. Jest inaczej niż w młodzieńczych marzeniach i planach. Trudniej, nieefektownie, zwyczajnie. Nie ma podboju świata, jest zmaganie z codziennością. Marzenia, które przybierają kształt rzeczywistości, nie wydają się już atrakcyjne i pociągające, a te, które rozwiały się w dym, ustępując miejsca nieoczekiwanym zdarzeniom i nie zawsze trafnym wyborom, sączą pomału truciznę frustracji i goryczy.
Słyszysz: „Wyjdź ze swojej strefy komfortu, walcz!”. A może jednak nie? Może rozkwit jest nie tam, gdzie planujemy i projektujemy, ale właśnie w tym, co zwyczajne, codzienne i niespektakularne? Może w ciemnych grudach ziemi pomału, niewidocznie pęka ziarno, które wyda kiedyś owoce? Nigdzie nie jest powiedziane, że je zobaczysz na własne oczy, że ich dotkniesz i posmakujesz. To jednak nie znaczy, że nie są warte cierpliwego czekania!
Żyć tak, jakby czas miał się zaraz skończyć, to nie to samo, co korzystać z uroków doczesności, póki jest. Żyć tak, jakby zaraz miało wszystko się skończyć, to znaczy być przygotowanym na więcej, tęsknić bez granic, nie ugrzęznąć w tym, co teraz. To znaczy mieć perspektywę i pragnienie, by wciąż na nowo przekraczać teraźniejszość.
Jest rok 304 i trwa wielkie prześladowanie chrześcijan. Wydaje się, że to już definitywny koniec Kościoła. Cesarz Dioklecjan ogłasza bowiem drugie z czterech zarządzeń, w myśl którego do więzień trafiają biskupi, księża i diakoni, a rozpatrującym ich sprawy sądom przyznaje się prawo wydawania wyroków śmierci. W licznej grupie aresztowanych jest także i on, kapłan Marcelin. Zanim jednak odda swoje życie za wiarę, wcześniej doświadczy zaskoczenia. Oto bowiem trafiając do więzienia spodziewa się wejścia do przedsionka piekła, a tymczasem odnajduje w lochach Kościół mocniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Spotyka tam również Piotra, egzorcystę, z którym przyjdzie mu wkrótce ponieść męczeńską śmierć w pobliskim lesie. Przed ścięciem mieczem obaj zostaną jeszcze zmuszeni, by wykopać dla siebie grób. Ci jednak, o których pamięć ma zaginąć w leśnej gęstwinie z dala od Rzymu, ci właśnie stawiają swoim odchodzeniem z tego świata najtrwalszy z możliwych pomników. A wszystko za sprawą kata, który poruszony świadectwem ich śmierci prosi o chrzest i wskazuje Kościołowi miejsce ukrycia ciał Marcelina i Piotra. W skomponowanym na ich cześć epitafium św. Damazy I, papież, przyzna, że to dzięki nim został chrześcijaninem, a ich imiona do dziś – po 17 wiekach od śmierci - wymieniane są w Pierwszej Modlitwie Eucharystycznej. Tej najbardziej uroczystej.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.