Za życia naszym najcenniejszym skarbem jest czas. A po naszej śmierci, co? Po śmierci – jeśli dobrze wykorzystaliśmy nasz czas – możemy stać się skarbem dla innych. I to jest przypadek dzisiejszego patrona. Czy jednak Feliks z Noli, syn zwykłego legionisty, zdawał sobie sprawę z tego, jak cennym się stanie dla potomnych? Nie. On po prostu skupił się na tym, by darowanego mu czasu nie zmarnować. Poświęcił się służbie Bogu, przyjął kapłańskie święcenia, stał się wiernym pomocnikiem biskupa Maksyma. A gdy około roku 250 przyszło prześladowanie chrześcijan za panowania cesarza Decjusza nakłonił podeszłego wiekiem hierarchę Noli, by się ukrył i zarządzał wspólnotą za pośrednictwem Feliksa właśnie. Oczywiście taka decyzja wystawiła naszego patrona na wielkie niebezpieczeństwo - ostatecznie został on aresztowany, był torturowany i tylko cudem uciekł z więzienia. Końca prześladowań doczekał dzieląc czas między ukrywanie się, a opiekę nad sędziwym biskupem Maksymem. Gdy zaś wrócił spokój św. Feliks z Noli na powrót stał się tym, kim był – kapłanem i pomocnikiem nowego biskupa, który na swoje utrzymanie zarabiał pracą na roli. Tak dopełnił się czas jego życia na ziemi. Czy był to czas dobrze przeżyty? Biorąc pod uwagę, że 100 lat później świadectwo jego życia nawróciło św. Paulina z Noli, śmiem twierdzić że tak.
Słowo ma wielką moc. Dlatego ten, kto się nim zawodowo posługuje musi być człowiekiem prawym. To nie jest wcale wyimek z kodeksu etyki dziennikarskiej, tylko wymaganie, jakie stawiano 2000 lat temu przed zawodowym mówcą. Takim jak dzisiejszy patron, który na świat przyszedł ok. 310 roku w Poitiers, nazywanym jeszcze wtedy z łacińska Pictavium. Św. Hilary, bo o nim tu mowa, był stuprocentowym poganinem, ale chciał z całą zawodową uczciwością potraktować tę nową religię – chrześcijaństwo - która na jego oczach opanowywała Rzymskie Imperium. Uważnie zaczął więc studiować Pismo Święte i ku swojemu największemu zaskoczeniu, zapisane tam słowa przemówiły do jego wnętrza tak bardzo, że w wieku 35 lat nawrócił się i przyjął chrzest, a ledwie 5 lat później, około roku 350, lud jego rodzinnego Poitiers wybrał go biskupem. Przyjmując tę godność nasz dzisiejszy patron nie wiedział jeszcze, że już za chwilę będzie musiał użyć całej swojej wiedzy retora, by bronić Kościoła przed herezją Ariusza. Co prawda sam jej autor od dobrych 20 lat już wtedy nie żył, ale koncepcja którą stworzył miała się świetnie, bo słowa - jak to już powiedzieliśmy na wstępie - mają moc. W tym konkretnym przypadku moc podważenia dogmatu o Trójcy Świętej. Oczywiście herezję tę potępił już pierwszy powszechny sobór nicejski, ale raz rzucone w świat zwodnicze słowa żyły własnym życiem, zdobywając uznanie u samego cesarza. Św. Hilary z Poitiers jako doskonały mówca oponuje przeciwko nim jednak tak gwałtownie i przekonuje do swoich racji tak skutecznie, że wobec braku innych argumentów sprzyjający arianom władca skazuje biskupa na wygnanie i to aż na tereny obecnej Turcji. Jest to jednak błogosławiona kara, bo pięć lat banicji w Azji Mniejszej to czas, gdy św. Hilary poznaje teologię wschodniego Kościoła i uczy się odmiennego od tradycji Kościoła zachodniego rozumienia słów i pojęć. To dzięki temu nieplanowanemu dokształceniu nasz patron może jako pierwszy napisać po łacinie to, co do tej pory wydawało się być nieprzetłumaczalne z greki. A jak nieprzetłumaczalne to i niezrozumiałe. Znajdowanie więc słów, które połączą Kościół na Wschodzie i Zachodzie stało się odtąd dla św. Hilarego z Poitiers zadaniem pierwszoplanowym. Chodziło nie tylko o to, by ująć jakoś w pojęcia tajemnicę Trójcy Świętej, ale by różnice w rozumieniu słów między łaciną a greką nie doprowadzały do wzajemnych konfliktów między chrześcijanami. Św. Hilary z Poitiers poświęcił temu właściwie resztę swojego życia i wszystkie swoje zdolności. Dlatego dzisiaj nazywany bywa często pierwszym ekumenistą, choć gdy umierał w roku 367 termin ten jeszcze w tym znaczeniu nie istniał.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.