Drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują (Hbr 9,28)
Oczekiwanie. Kluczowe dla chrześcijańskiej nadziei słowo redukujemy często do krótkiego okresu liturgicznego w roku. Adwent kojarzy nam się głównie z czasem poprzedzającym Boże Narodzenie, rzadziej z dyspozycją duchową, właściwą dla człowieka, który w Chrystusie odnalazł sens życia. Utrata postawy oczekiwania może wynikać z wielu rzeczy. Na przykład z przywiązania do tego, co tu i teraz, również w życiu kościelnym, w tworzeniu struktur, programów, obliczonych na wymierny efekt tu i teraz. Albo z pewnej niecierpliwości, że paruzja, „o której tyle czytałem”, nie nadchodzi. To doświadczenie jest próbą wiary. „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. Zatracenie postawy oczekiwania wyraża się też szukaniem nowych objawień, nowych bodźców. A tymczasem pełnia objawienia została już nam dana. Mamy wszystko, jesteśmy zaopatrzeni na ostatnią drogę historii. Dlaczego więc tej pełni nie przeżywamy, nie oczekujemy na powtórne przyjście, nie żyjemy tą nadzieją, która była w centrum życia pierwotnego Kościoła?
Kardynał Grzegorz Ryś, jeszcze jako krakowski biskup pomocniczy, mówił mi w jednej z rozmów: - Pełnia objawienia jest w Jezusie Chrystusie, to znaczy wszystko, co Pan Bóg chciał dać człowiekowi, już mu dał w sposób pełny. Natomiast to we mnie jest opór, nie jestem jeszcze w stanie tej pełni przyjąć. Dlatego czas do paruzji jest czasem mojego otwierania się na tę pełnię darów Bożych, jaka przyszła w Jezusie. Ona już przyszła, ale jeszcze nie jest całkiem przeze mnie przyjęta. Dlatego mam dany czas, kairos – czas zbawczy – dany mi po to, żeby mnie otwierać na królestwo coraz bardziej i bardziej. Po naszej stronie jest odpowiedź na tę pełnię darów, która przyszła od Boga – dodał.
Być może po drugiej stronie naszej niecierpliwości wobec Boga (a częściej pewnie obojętności) jest cierpliwość Boga wobec nas. I jego oczekiwanie na nas, nawet jeśli my już nie czekamy na Niego.
Uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili o Jezusie: «Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy».
Wtedy Jezus przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może Szatan wyrzucać Szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc Szatan powstał przeciw sobie i jest z sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego». Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego».
Uczeni w Piśmie (...) mówili o Jezusie: „Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy”. Mk 3,22
Metoda jest prosta. Kiedy czegoś nie rozumiemy i nie chcemy przyjąć, obgadujemy za plecami i oskarżamy. Nie liczy się wtedy jakość ani logika argumentów. Liczą się emocje, które zepchną drugą stronę do narożnika, gdzie jak na bokserskim ringu możemy zadawać kolejne ciosy.
On ma się bronić, a my atakować. Taka jest strategia faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Nie oni pierwsi i nie ostatni posługują się tą metodą. Prawda jednak broni się sama. Broni się swoją cierpliwą, pełną miłości logiką, która nie odtrąca, ale zachęca: do posłuchania, do rozważenia, do przyjęcia jej jako swojej.
W tym sporze nie chodzi o to, kto ma rację, ale o pytanie: czy jestem w stanie przyjąć prawdę, gdy wypowiada ją drugi człowiek? W tym przypadku Jezus.
Ewangelia z komentarzem. Metoda jest prosta
Jeżeli myślicie państwo, że ograniczenie czasu medytacji do paru chwilek z rana, że inicjatywa wszelkich 'minutek' i 'chwilek' dla Boga, jakie znaleźć można w sieci, to choroba współczesności, to jesteście w błędzie. To jest akurat chleb powszedni wszystkich czasów, który wypieka nasz przeciwnik – to on nas przecież nieustannie przekonuje, że im mniej czasu dla Boga, tym lepiej. I na poparcie swojej tezy mam "Kwadrans". "Kwadrans" to właśnie zajmujące tylko 15 minut rozważania przeznaczone dla młodzieży, które wyszły spod pióra dzisiejszego patrona w roku 1873, gdy powołał do istnienia stowarzyszenie katolickiej młodzieży żeńskiej. Stowarzyszenie miało formować przyszłe matki i trzeba przyznać, że znalazło spory odzew wśród młodych dziewcząt, skoro liczyło sobie w roku 1880, to jest po siedmiu latach istnienia – bagatela – 140 tysięcy członkiń. Ten kwadrans dla Boga miał pomóc im organizować cały ich dzień, a jak wiadomo, nie tylko w XIX wieku, na głowie dziewcząt i kobiet spoczywała cała masa codziennych obowiązków. W ogóle nasz dzisiejszy patron zapisał w historii Kościoła, jako apostoł dzieci i wspólnot osób świeckich. Dzięki katechizowaniu dzieci mógł zresztą wypełnić swoje młodzieńcze pragnienie zostania nauczycielem, w czym przeszkodziła mu wola ojca, który swojego syna widział w roli kupca. Gdyby nie szalejąca wtedy w Katalonii epidemia cholery, która pokazała surowemu rodzicielowi, jak mało znaczą wszystkie nasze plany, być może dzisiejszy święty w ogóle nie dostałby od niego zgody na pójście do seminarium. Bo owa epidemia zmieniła serce nie tylko ojca, ale i syna. Dzięki niej bohater naszej dzisiejszej historii zobaczył sens swojego życia, nie tyle w uczeniu innych tego, co samemu się wie, ile w prowadzeniu ich do Boga. A ponieważ wybierając Boga, nie wyrzekamy się świata, tylko na niego otwieramy, więc i nasz patron stał się nauczycielem, choć inaczej niż to początkowo planował. Aby ułatwić pracę innym nauczycielom, którzy tak jak on, prowadzili dzieci i młodzież do Boga, w 1872 roku ułożył i wydał "Praktyczny przewodnik katechety". Zatroszczył się także o te dzieci, które nie uczęszczały do szkoły, organizując dla nich "szkółki niedzielne", gdzie uczyły się pisać i czytać. A żeby trafić także do ich rodziców, wydawał gazetę "Santa Teresa de Jesús". W 1876 roku powołał nawet do życia nowe zgromadzenie zakonne - Towarzystwo św. Teresy od Jezusa. Pragnął, by siostry zdobywały w nim odpowiednie przygotowanie naukowe i pedagogiczne do opieki nad dziewczętami. Całkowicie oddany sprawie przybliżania innych do Boga, utrudzony cierpieniem i różnorakimi próbami, także ze strony władz kościelnych, zmarł na atak serca w Walencji, w nocy z 27 na 28 stycznia 1896 roku. Kto taki? Hiszpański kapłan, św. Henryk de Ossó y Cervelló.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.