Słowa Najważniejsze

Niedziela 26 stycznia 2025

Czytania »

Andrzej Macura W I czytaniu

|

26.01.2025 00:00 GN 04/2025 Otwarte

Wróćmy do Księgi

Księga Nehemiasza zawiera opowieść o dziejach Izraela po powrocie z niewoli babilońskiej. Ogólnie rzecz biorąc, łatwo nie było. Dawnym wygnańcom wiele trudności sprawiali miejscowi. Powracający podchodzili do nich nieufnie, nie pozwalając im uczestniczyć w przywracaniu dawnego życia, np. w odbudowie świątyni. Wyraźnie izolowali się od nich. To z kolei rodziło nieufność miejscowych, którzy np. sprzeciwiali się odbudowie murów Jerozolimy, widząc w tym groźbę buntów, a więc też jakiejś wojny z władającymi tym krajem Persami. W tym właśnie kontekście dzieje się wydarzenie opisane w pierwszym czytaniu: publiczne czytanie ksiąg Prawa.

Prawo rozumieć tu należy najpewniej jako – co najmniej – fragmenty pierwszych pięciu Ksiąg Starego Testamentu, nazywanych dziś Pięcioksięgiem. Reakcja słuchaczy na tę lekturę wskazuje, że znajomość przedstawianych w nich spraw była wtedy w Izraelu dość mizerna. Można zauważyć, że te sprawy nie były dla nich tym, czym żyli na co dzień. Wskazuje na to też dalsza część opowieści. Gdy następnego dnia naczelnicy rodów przyszli do pisarza Ezdrasza, by zgłębiać Boże prawo, odkryli, że na pamiątkę wyjścia z Egiptu powinni obchodzić też radosne Święto Namiotów. Był to więc czas, w którym religijność Izraela zaczynała się krystalizować. A stało się to dzięki lepszemu poznaniu tego, co – mocno upraszczając – dziś nazwalibyśmy Pismem Świętym.

Nie księga jest podstawą naszej wiary. Jest nią zbawcza śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Orędzie o Nim przekazywane zaś jest w Tradycji. Jednak najważniejsza jej część została spisana. To Nowy Testament, zwłaszcza Ewangelie. Jeśli chcemy wiedzieć, w co wierzymy i jak powinniśmy żyć, trzeba nam sięgać do tych ksiąg. Czy to przez osobistą lekturę, czy choćby tylko uważnie słuchając słowa Bożego czytanego publicznie podczas Eucharystii. Inaczej zdani będziemy na trzymanie się niejasnych i podatnych na zniekształcenie tradycji. A bycie chrześcijaninem będzie jedynie przyzwyczajeniem, które w zmieniających się okolicznościach życia bardzo łatwo porzucić.

Czytania »

Ks. Tomasz Jaklewicz W II czytaniu

|

26.01.2025 00:00 GN 04/2025 Otwarte

Ciało nie tylko mistyczne

1.W Nowym Testamencie jest wiele obrazów Kościoła. Nie konkurują one ze sobą, ale dopełniają się nawzajem. Jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym, jest obraz Kościoła jako Ciała Chrystusa. Apostoł Narodów rozwija swoje nauczanie w kilku listach. Nasz fragment akcentuje, że w Kościele mamy do czynienia z wielością charyzmatów (darów Ducha Świętego) oraz jednością, której fundamentem jest działanie tegoż Ducha. Różnorodność i jedność w Kościele są owocem działania Boga, Ducha Świętego. Ciało ma różne członki, różne organy itd., ale wszystkie one są od siebie zależne i pełnią ważne życiowe funkcje. Podobnie powinno być w Kościele. Różne powołania i dary w nim mają służyć budowaniu jednego Ciała Chrystusa. Nie powinny więc dochodzić do głosu zazdrość czy konkurencja.

2. Nauczanie o Kościele jako Ciele Chrystusa łączy się ściśle z Eucharystią. Karmiąc się Ciałem Chrystusa podczas Mszy Świętej, stajemy się Ciałem Chrystusa, czyli Kościołem. Komunia oznacza jedność z Panem. To budowanie żywego „łącza” z Centrum, z Chrystusem i zarazem zjednoczenie się z braćmi i siostrami. Nie tylko z tymi obecnymi ze mną na Mszy św. Chrześcijańskie braterstwo rodzi się na bazie komunii eucharystycznej. Kościół jest Chrystusowy nie dzięki naszym dyskusjom, ale dzięki temu, że jednoczymy się z Panem – słuchając Jego Słowa, karmiąc się Jego Ciałem, i pijąc Jego Krew.

3. Benedykt XVI często podejmował temat Kościoła jako Ciała Chrystusa. W swoich badaniach wykazał, że w pierwszych wiekach określenie „Ciało Chrystusa” funkcjonowało bez dodatku „mistyczne”. Sam Paweł nie używa także takiego przymiotnika. Zdaniem Ratzingera trzeba unikać dwóch skrajności. Nie należy widzieć w Kościele czegoś na wzór świeckiej korporacji, w której poszczególne działy muszą współdziałać ze sobą, aby wydajnie pracować. Z drugiej strony obraz ciała nie oznacza tylko czegoś wewnętrznego, duchowego bez odniesienia do treści instytucjonalnych. Kościół nie jest ani częścią widzialnych struktur tego świata, ani wyłącznie duchową wspólnotą. „Jest to znak widzialny, jednak niewyczerpujący się w widzialności, ale całą swą istotą wskazujący na rzeczywistość niewidzialną i na drogę do niej”.

4. „Gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki”. Wiara każdego z nas, ochrzczonych, jest częścią życia całego Ciała Kościoła. Mój grzech uderza w całe Ciało. Moja świętość wzmacnia całą wspólnotę wiary. Ludzie, którzy powiadają, że wierzą w Chrystusa, ale odcinają się od Kościoła lub wręcz nim pogardzają, nie są chrześcijanami. Nie da się bowiem wyjąć wiary chrześcijańskiej z kontekstu Kościoła. Bez Kościoła nie poznalibyśmy Chrystusa. Bez Jego Ciała nie można otrzymać Jego Ducha i związanych z Nim darów. Nie da się żyć Duchem Chrystusa poza Jego Ciałem.

Czytania »

Marcin Zieliński w II czytaniu

|

26.01.2025 00:00 GOSC.PL

Jedność - niepopularne marzenie Pana Boga

1 Kor 12, 12-30

Wszyscy też zostaliśmy napojeni jednym Duchem (1 Kor 12,13)

W Kościele zakończył się tydzień modlitwy o jedność chrześcijan. Dlaczego w ogóle modlimy się o jedność między wierzącymi? Po co angażować się w takie inicjatywy? Myślę, że odpowiedź jest prosta. Dlatego, bo sam Pan Jezus modlił się słowami: „aby wszyscy byli jedno” (J 17). Lubię mówić o tym, że jedność między chrześcijanami jest niepopularnym marzeniem Pana Boga. Niewielu naprawdę chce się podjąć trudu, który ta praca ze sobą niesie. W jaki sposób jednak ją praktykować?

Jest pewien rodzaj ekumenizmu, który wykracza poza obszar dyskusji i wywodów teologicznych. Tak jak w rodzinie, możemy różnić się wiedzą, doświadczeniem, mieć różne opinie na te same tematy – to wszystko nie zmienia faktu, że łączą nas więzy krwi. W swoim życiu odkryłem taki rodzaj relacji, który nazywany jest ekumenizmem ducha. Jeżdżąc po całym świecie, spotykałem bardzo wielu ludzi z różnych kultur, krajów i kościelnych denominacji. Kiedyś usłyszałem od ewangelizatorze zza oceanu, który głosi Chrystusa na Bliskim Wschodzie, ryzykując swoje życie, przyprowadzając muzułmanów do spotkania z Jezusem - byłem tym bardzo poruszony i chciałem go poznać. Wiedziałem, że nie jest katolikiem, ale jego czyny mówiły więcej niż etykieta.

Robby Dawkins, o którym mowa, usłyszał kiedyś o mojej posłudze i napisał do mnie wiadomość poprzez jeden z komunikatorów internetowych. Kiedy w końcu spotkaliśmy się, byłem zadziwiony, jak bliską, wręcz przyjacielską relację nawiązaliśmy w bardzo krótkim czasie i jak dobrze rozumiemy się duchowo, mimo, że było ta nasze pierwsze spotkanie „na żywo”. Była to duchowa więź, którą czuliśmy od naszego pierwszego kontaktu. Jest on do dziś jedną z osób, które są mi bardzo bliskie i których życie z Bogiem podziwiam.

Takich kontaktów i relacji „nawiązanych przez niebo” mam jeszcze kilka. Kiedy odwiedziłem kilka tygodni temu Czechy i Chorwację, tym razem modląc się tam z księżmi, biskupami i osobami świeckimi, doświadczyłem tego samego rodzaju duchowego porozumienia, które dokonało się bez słów i jakimś niezwykłym duchowym zjednoczeniu. Jest w Kościele coś więcej niż jedność na papierze - to jedność Ducha, którą odnajdują między sobą ci, którzy są przez Niego prowadzeni. 

Czytania »

Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem

|

26.01.2025 00:00 GN 04/2025 Otwarte

Nazaretański kerygmat

Przepowiadaniu Ewangelii przysługuje „absolutne pierwszeństwo” – mówił Jan Paweł II i, idąc za tym przekonaniem, przemierzył cały niemal świat, by w każdej miejscowej „nazaretańskiej” synagodze, czyli „domu zgromadzenia”: w kościołach i kaplicach, na błoniach miast i stadionach, w centrach kultury i pałacach władców, głosić Ewangelię. Apostolska aktywność w Kościele może przebiegać różnymi drogami, przybierając postać dawania świadectwa swym postępowaniem, używania dialogu jako metody komunikacji, działania na rzecz ludzkiej edukacji i rozwoju, ale nic nie może zastąpić przepowiadania. „Nie może być prawdziwej ewangelizacji – przypominał Ojciec Święty – bez wyraźnego głoszenia, że Jezus jest Panem”. Na początku wszystkiego było Słowo, nie akcja. Także na początku misyjnej działalności Jezusa Chrystusa.

Tam, w synagodze w Nazarecie, odwieczne Słowo Boga przyszło do ludzi, mając ludzką twarz Jezusa z Nazaretu. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy” – mówił św. Paweł. Słowem, które nie zakłada wiary w słuchaczu, ale ją budzi, jest kerygmat. On właśnie wybrzmiał bezpośrednio z ust Jezusa. Kerygmat wzmocniony kategorycznym stwierdzeniem: „Dzisiaj spełnia się to, co słyszycie”. Tym różni się on od innych teologicznych stwierdzeń i opowieści, że spełnia się „tu i teraz” w życiu słuchaczy. Dla św. Pawła kerygmat był proklamacją zbawienia dokonanego w Jezusie Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym, połączoną z wezwaniem do wiary i nawrócenia. Od głoszenia kerygmatu zależy życie ludzkie. Toteż – jak przestrzegał św. Bazyli – „jeśli ktoś nie wypełnił w czynach i słowach misji głoszenia słowa Bożego, dla której został posłany, jest winien krwi tych, którzy nie usłyszeli głoszenia Ewangelii”. Zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią następuje w człowieku dzięki stwórczej mocy Boga. Towarzyszy temu doświadczenie, że „sam Chrystus jest obecny i mówi do nas”. Jest On obecny w głoszonym słowie. Dlatego też „przez głupstwo przepowiadania Dobrej Nowiny o Jezusie Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym wiara otwiera serca ludzkie na dar Ducha, czyli samoudzielanie się Boga – zwane przez Tradycję Kościoła łaską uświęcającą” – uczył Jan Paweł II.

Jezus miał świadomość, że „Duch Pański był nad Nim”. Ducha Świętego towarzyszącego przepowiadaniu Ewangelii zauważył św. Piotr, głosząc Zmartwychwstałego w domu Korneliusza: „Kiedy Piotr jeszcze mówił, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki” (Dz 10,44). „Nie można dotrzeć do pełnego rozumienia sensu Słowa Bożego, nie biorąc pod uwagę działania Pocieszyciela w Kościele i w sercach wierzących” – zauważył papież Benedykt XVI. Duch zawarty w głoszonym z mocą słowie otwiera oczy ślepym, daje wolność zniewolonym, ulgę uciśnionym, przywraca ludziom moc w nogach i głowach, a docierając do ludzkiego serca, rozlewa w nim łaskę uzdrowienia i budzi pragnienie przemiany. Tak działa ów „słyszalny sakrament”, który po raz pierwszy zabrzmiał w rodzinnym Nazarecie Jezusa. „Oczy wszystkich były w Nim utkwione”, jakby domagały się, by mówił do nich jeszcze. Chrześcijaństwo jest nudne i jałowe, jeśli nie ma w nim nazaretańskiego kerygmatu.

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Św. biskupi Tymoteusz i Tytus

To Kościół codziennego "ćwiczenia się w pobożności", "nie zaniedbujący charyzmatu, który został dany", ale raczej "rozpalający go na nowo". Dalej to Kościół "podążający za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością" oraz "walczący w dobrych zawodach o wiarę". To zbiorowość "strzegąca dobrego depozytu [wiary] z pomocą Ducha Świętego, który w niej mieszka", a "wrogo usposobionych pouczająca z łagodnością". Kościół ten "głosi naukę, nastaje w porę i nie w porę (…) znosi trudy, wykonuje dzieło ewangelisty". Ale, co równie ważne, to także wspólnota "podporządkowująca się zwierzchnim władzom, słuchająca ich i okazująca gotowość do wszelkiego dobrego czynu", bo "ci którzy wierzą w Boga, mają się starać usilnie o pełnienie dobrych czynów". Podoba się państwu taki Kościół? Nie bezgrzeszny, nie jednolity, ale za to podejmujący codzienny trud wytrwania w miłości Boga? A wszystkie te cechy Kościoła związane są nierozerwalnie z dzisiejszymi świętymi patronami, Tymoteuszem i Tytusem, najbliższymi współpracownikami św. Pawła. Takie bowiem wskazania dotyczące wspólnot, którym przewodzili, w swoich listach przesyłał im Apostoł Narodów. Miał do tego prawo, bo to on udzielił im chrztu, on swoim życiem dawał im świadectwo, on poprzez nałożenie na nich rąk ustanowił ich biskupami: Tymoteusza w Efezie, a Tytusa na Krecie. Różnili się od siebie, niczym Piotr od Pawła. Tymoteusz był synem Greka wychowanym w wierze mojżeszowej przez swoją babkę, Lois i matkę, Eunikę, Tytus zaś był poganinem. Tymoteusz był wykształcony, znał Pisma i był wrażliwy, Tytus w świetle listów, w których jest wspominany, sprawia natomiast wrażenie bardziej zasadniczego i prostolinijnego. Jest przykładem gorliwego chrześcijanina nawróconego z pogaństwa, dlatego towarzyszył św. Pawłowi na soborze jerozolimskim. Jakkolwiek jednak święci biskupi Tymoteusz i Tytus by się od siebie nie różnili, łączy ich to, że dla św. Pawła są "synami w wierze", i do tego samego zachęcają i nas. Dlaczego? Bo wszystkie wymienione wcześniej w listach do Tymoteusza i Tytusa cechy Kościoła, odnoszą się nie do wyobrażonej instytucji, ale do tworzących ją ludzi. Dlatego być może ostatnia reforma kalendarza liturgicznego, niejako wbrew tradycji, zamiast akcentować męczeńską śmierć dzisiejszych patronów, daje nam ich pod rozwagę jako wzorowych wyznawców.

Czytania »

Redakcja Na początku było Słowo

|

26.01.2025 00:00 GOSC.PL

Kościół jako ciało
1 Kor 12, 12-30

Zobacz cykl audycji Radia eM:

 

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.