Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu. Rdz 2, 25
To zdanie jest kluczem do zrozumienia stanu przed grzechem. Byli nadzy, ale było to dla nich całkowicie naturalne. Dopiero grzech zmienił tę perspektywę.
Tak to działa: obiektywnie nie zmienia się nic (Ewa z Adamem wciąż są w ogrodzie Eden, przechadzają się wśród tych samych drzew i… wciąż są nadzy), w rzeczywistości zaczynają (zaczynamy) ukrywać się w krzakach. Zmienia się postrzeganie rzeczywistości: nagle nagość zaczyna uwierać, krępować, zawstydzać. Grzech sprawia, że otwieramy się na demoniczny szept: „On nie jest po waszej stronie!”, „Zerknijcie na umowę - tam musi być coś małym druczkiem”.
Nasze odczucia – choć niezwykle ważne, bo będące papierkiem lakmusowym naszej kondycji – mogą być mylące i prowadzić nas na duchowe manowce. Dlaczego? Sprawiają, że po upadku przestajemy obiektywnie oceniać rzeczywistość: skupiamy się na grzechu, słabości, zranieniu, rozdrapywaniu ran, chlipaniu w rękaw, a… o to właśnie chodzi złemu duchowi. Cadyk Widzący z Lublina opowiadał swoim chasydom: „Wyzbądź się smutku, bo służbie Bożej szkodzi on bardziej niż grzech. Szatan nie tyle zabiega o grzech człowieka, ile o jego smutek, że znów zgrzeszył i nie potrafi uniknąć grzechu. Wtedy łapie biedną duszę w sieci rozpaczy”.
Jezus udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, nie mógł jednak pozostać w ukryciu. Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki.
I powiedział do niej Jezus: «Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom».
Ona Mu odparła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach».
On jej rzekł: «Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch opuścił twoją córkę». Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku; a zły duch wyszedł.
Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch opuścił twoją córkę. Mk 7,29
Jezus i poganka, której córka była opętana przez nieczystego ducha. Jej pokorna prośba i Jego stanowcza odmowa. A potem, gdy kobieta niezrażona dalej przekonuje, staje się cud: dziecko zostaje uwolnione. Niesamowite, prawda? Kobieta przekonała zawsze mającego rację Boga! Jak to zrobiła? Prosząc Pana o różne łaski, też może czasem szukamy sposobu, żeby Go przekonać. Syrofenicjanka, no cóż, użyła chyba jedynego sensownego argumentu: była wobec Jezusa uczciwa. Odważnie, ale i pokornie przedstawiła Mu swoje racje. Nie ma gwarancji, że podobnie postępując, zawsze dostaniemy to, o co prosimy. Możemy być jednak pewni, że Bóg szczerość i uczciwość dostrzega. I docenia.
Ewangelia z komentarzem. Kobieta przekonała zawsze mającego rację Boga! Jak to zrobiła?
Bł. Reginald z Orleanu brewiarz.pl Dobre chęci to za mało, wiemy przecież czym wybrukowane jest piekło. Zatem oprócz nich potrzeba jeszcze działania, które owe chęci potwierdzi. Niby rzecz wydaje się oczywista, ale często o niej zapominamy, dlatego Kościół w osobie dzisiejszego błogosławionego skwapliwie nam o tym przypomina. A ten świetnie wykształcony Francuz, który z uwagi na swoją wiedzę i wymowę został nawet mianowany dziekanem kapituły katedralnej w Orleanie, otóż był on pełen dobrych, pobożnych chęci – życia w ubóstwie i głoszenia Dobrej Nowiny. Mógł oczywiście poprzestać na nich, odcinając kupony od swojego świętego wizerunku, ale wydało mu się to jednak nieuczciwością wobec Boga. Postanowił zatem postawić wszystko na jedną kartę i od słów przejść do czynów. Chciałbym zrobić coś pobożnego, ale nie wiem jak miałoby to wyglądać w praktyce? Wyruszę więc na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, by rozeznać swoje powołanie! Jak postanowił, tak też zrobił, a Pan Bóg docenił jego wysiłki. Właśnie nie deklaracje, tylko wysiłki. Oto już w Rzymie, nasz dzisiejszy patron spotyka bowiem człowieka, który odsyła go wprost do Dominika Guzmana, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego i późniejszego świętego. Efekt tego spotkania jest taki, że nasz pełen dobrych chęci bohater tej historii postanawia zostać dominikaninem, kończąc etap poszukiwań. Jakby na potwierdzenie tej decyzji, ów świeżo wyświęcony zakonnik otrzymuje w ciężkiej chorobie, na jaką nagle zapada, widzenie. Oto ukazuje mu się Maryja z długim, białym szkaplerzem w dłoniach, wskazując, że będzie on odtąd częścią stroju zakonnego dominikanów. Gdy dzisiejszy patron wraca cudownie do zdrowia, prośba Maryi zostaje spełniona, czego skutki widoczne są w Zakonie Kaznodziejskim po dziś dzień. Oczywiście, żeby spełnić ślubowanie człowiek ten uda się do Ziemi Świętej, ale szukać tam już będzie jedynie śladów Chrystusa, a nie wskazówek co zrobić ze swoim życiem. Jego życie bowiem, stosunkowo krótkie zresztą, wyznaczy to czego chciał - głoszenie w ubóstwie Dobrej Nowiny – jednak nie po swojemu, tylko na wzór św. Dominika. Skądinąd, kazania, wykłady i świadectwo życia owego Francuza, przyciągnie do zakonu wielu paryskich i bolońskich studentów i profesorów, a wśród nich Jordana z Saksonii, który z czasem stanie się, po założycielu, generałem zakonu. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Zmarłego w 1220 roku błogosławionego Reginalda z Orleanu.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.