Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2,7)
Pamiętam, jak podczas rekolekcji ignacjańskich poruszył mnie obraz Boga lepiącego człowieka. Wracam czasem do tego opisu, bo lubię wyobrażać sobie, z jaką czułością, delikatnością i dbałością o każdy szczegół Pan tworzył mnie - swoje umiłowane dzieło.
Ulepił nas z materii dość pospolitej - powstaliśmy z prochu ziemi i, jak to kruche tworzywo, jesteśmy ulotni i przemijający, słabi i przyziemni. Jednak my nie składamy się jedynie z ziemskiego materiału. Bóg ożywił nas swoim oddechem. Nasze życie od Niego pochodzi, wprost z Jego tchnienia.
Kiedy wpatrujemy się z lękiem i rezygnacją w nasze ciemności, wciąż zmagając się ze słabością i grzechem, łatwo zapominamy o tym, że z prochu ziemi stworzył nas Pan, że tej nędznej, nierzadko nieakceptowanej przez nas materii On sam dotykał, lepiąc człowieka z miłością. Żyjemy, bo oddychamy Jego tchnieniem.
Żyję, bo Stwórca mnie kocha. Jak przecież pisał Gabriel Marcel, kochać kogoś, to powiedzieć mu: ty nie umrzesz. A Bóg obiecał to nam, gdy nas stwarzał.
Jezus przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego:
«Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»
Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o tę przypowieść. Odpowiedział im: «I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka, i zostaje wydalone na zewnątrz». Tak uznał wszystkie potrawy za czyste.
I mówił dalej: «Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».
Nic z tego, co z zewnętrz wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym. (…) tak uznał wszystkie potrawy za czyste. Mk 7,18
Papież Franciszek wydał piękną encyklikę „O miłości ludzkiej i Bożej Serca Jezusa Chrystusa”. Serce uznaje za podstawę budowania wszelkiego dobra i pokoju na świecie. Serce, które jest zjednoczone z Sercem Chrystusa, daje największą pełnię, jaką człowiek może osiągnąć, przekonuje papież. Bohaterowie dzisiejszej Ewangelii zapomnieli o tym, co karmi serce. Odwrócili pojęcie czystości, uznali, że jest ona tym, co pochodzi z zewnątrz. A czystość, jak mówi w innym fragmencie Jezus, pochodzi z serca. Popatrzmy dzisiaj w nasze wnętrza. Zostawmy to, co na zewnątrz. Świat zewnętrzny będzie uporządkowany, będzie „czysty” wtedy, kiedy uporządkujemy własne serce.
Ewangelia z komentarzem. Serce, które jest zjednoczone z Sercem Chrystusa, daje największą pełnię
Bł. Reginald z Orleanu
brewiarz.pl
Dobre chęci to za mało, wiemy przecież czym wybrukowane jest piekło. Zatem oprócz nich potrzeba jeszcze działania, które owe chęci potwierdzi. Niby rzecz wydaje się oczywista, ale często o niej zapominamy, dlatego Kościół w osobie dzisiejszego błogosławionego skwapliwie nam o tym przypomina. A ten świetnie wykształcony Francuz, który z uwagi na swoją wiedzę i wymowę został nawet mianowany dziekanem kapituły katedralnej w Orleanie, otóż był on pełen dobrych, pobożnych chęci – życia w ubóstwie i głoszenia Dobrej Nowiny. Mógł oczywiście poprzestać na nich, odcinając kupony od swojego świętego wizerunku, ale wydało mu się to jednak nieuczciwością wobec Boga. Postanowił zatem postawić wszystko na jedną kartę i od słów przejść do czynów. Chciałbym zrobić coś pobożnego, ale nie wiem jak miałoby to wyglądać w praktyce? Wyruszę więc na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, by rozeznać swoje powołanie! Jak postanowił, tak też zrobił, a Pan Bóg docenił jego wysiłki. Właśnie nie deklaracje, tylko wysiłki. Oto już w Rzymie, nasz dzisiejszy patron spotyka bowiem człowieka, który odsyła go wprost do Dominika Guzmana, założyciela Zakonu Kaznodziejskiego i późniejszego świętego. Efekt tego spotkania jest taki, że nasz pełen dobrych chęci bohater tej historii postanawia zostać dominikaninem, kończąc etap poszukiwań. Jakby na potwierdzenie tej decyzji, ów świeżo wyświęcony zakonnik otrzymuje w ciężkiej chorobie, na jaką nagle zapada, widzenie. Oto ukazuje mu się Maryja z długim, białym szkaplerzem w dłoniach, wskazując, że będzie on odtąd częścią stroju zakonnego dominikanów. Gdy dzisiejszy patron wraca cudownie do zdrowia, prośba Maryi zostaje spełniona, czego skutki widoczne są w Zakonie Kaznodziejskim po dziś dzień. Oczywiście, żeby spełnić ślubowanie człowiek ten uda się do Ziemi Świętej, ale szukać tam już będzie jedynie śladów Chrystusa, a nie wskazówek co zrobić ze swoim życiem. Jego życie bowiem, stosunkowo krótkie zresztą, wyznaczy to czego chciał - głoszenie w ubóstwie Dobrej Nowiny – jednak nie po swojemu, tylko na wzór św. Dominika. Skądinąd, kazania, wykłady i świadectwo życia owego Francuza, przyciągnie do zakonu wielu paryskich i bolońskich studentów i profesorów, a wśród nich Jordana z Saksonii, który z czasem stanie się, po założycielu, generałem zakonu. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Zmarłego w 1220 roku błogosławionego Reginalda z Orleanu.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.