A potem Bóg rzekł… (Rdz 1,6)
Na początku Bóg stworzył… Niechaj się stanie… I stało się… I tak upłynął wieczór i poranek… A potem Bóg rzekł… Niech powstanie… I stało się tak… A Bóg widział, że były dobre…
Pewnie nie tylko ja tak mam, ale odkąd pamiętam, czytanie opisu stworzenia z Księgi Rodzaju podczas liturgii Wigilii Paschalnej kojarzy mi się z wielką ciszą. Niezwykle dynamiczny tekst, w którym dzieje się tak wiele - bo powstaje wszystko - a zarazem brzmienie kolejnych wersów wydaje się kojącą melodią. Bez wątpienia jest to również zasługą autora natchnionego, który tak zbudował ten najważniejszy poemat w historii literatury. Twórcze dzieło Boga dokonuje się poprzez słowa, które emanują ciszą. Stworzenie nie jest produktem przegadanego monologu artysty. Jest dziełem Tego, który sam jest równocześnie wielką ciszą (nie mylić z milczeniem) i Słowem odwiecznym.
Na początku było Słowo. Na początku była cisza. Na początku. Bo potem - zagadaliśmy dzieło stworzenia, uczyniliśmy świat przegadaną wersją Boskiego oryginału.
Gdy Jezus i uczniowie Jego się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go rozpoznano. Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie jak słyszeli, przebywa. I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby ci choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie.
A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie. Mk 6,56
Z zazdrością słuchamy, jak Jezus w Ewangeliach jednym dotknięciem uzdrawia chorych. Chciałoby się zapytać: dlaczego nie dzieje się tak dziś? Iluż wokół nas cierpiących, zmagających się z bólem ciała i duszy? Panie, czy zapomniałeś o nas? Katechizm przypomina: „Jezus wciąż pozostaje wspaniałym Lekarzem naszych dusz i ciał. Mocą Ducha Świętego kontynuuje swe dzieło uzdrowienia i zbawienia przez Kościół, zwłaszcza w sakramentach pokuty i namaszczenia chorych” (1421). Jezus obiecał, że będzie z nami aż do końca świata. Nie pytajmy, czy On jest pośród nas, ale czy wierzymy, że i dziś stoi On obok nas.
Ewangelia z komentarzem. Panie, czy zapomniałeś o nas?
Żyją z sobą niczym pies z kotem. To częste określenie relacji, która łączy rodzeństwo. Ale z dzisiejszą patronką i jej bratem było inaczej. Czy dlatego, że byli bliźniakami? A może dlatego, że ich mama zmarła przy porodzie, a wychowaniem zajął się tato, poważany arystokrata z Nursji? Tak czy inaczej bohaterka naszej historii wpatrzona była w swojego brata jak w obrazek. Gdy on został posłany do Rzymu na naukę, razem z nim trafiła tam i ona. Gdy on po latach studiów, zgorszony stylem życia Wiecznego Miasta, usunął się na pustelnię pod Subiaco, przy jego boku tylko przez chwilę brakowało siostry. Ta chwila była jej potrzebna, by przekonać ojca, że nie chce żadnego spadku ani ożenku, bo jej życiowa droga już została wytyczona przez brata, który we wspomnianym Subiaco, otoczony uczniami i naśladowcami, tworzy zalążek benedyktyńskiej wspólnoty, która stanie się punktem odniesienia dla całego zachodniego monastycyzmu. Święci Benedykt z Nursji i Scholastyka, nierozłączni, choć swój ideał oddania się Bogu na wyłączność realizujący oddzielnie. Gdy św. Benedykt w Subiaco zakłada pierwszy klasztor, św. Scholastyka nieopodal organizuje podobny, z tym tylko wyjątkiem, że dla niewiast. Kiedy zaś jej święty brat przenosi się na Monte Casino, także i ona udaje się w tamte strony i osiada w pobliżu ze swoimi współsiostrami. Są sobie bliscy, a jednak widują się tylko raz do roku, każde opuszczając w tym celu swój klasztor, by mniej więcej w połowie drogi spotkać w wyznaczonym wcześniej domu albo grocie i przez cały dzień rozmawiać. O czym lub o kim? O dawnych czasach? O rodzicach? O tym, co słychać? Św. Scholastyka na tak postawione pytania dałaby prostą odpowiedź, która była także częścią reguły benedyktynek: „Milcz albo mów o Bogu, bo o jakiej rzeczy na tym świecie warto mówić?”. I z "Dialogów" autorstwa św. Grzegorza Wielkiego, wiemy, że te rozmowy rzeczywiście były poświęcone Bogu, a ostatnie spotkanie rodzeństwa, które odbyło się 6 lutego 547 roku, przeszło wręcz do legendy. Kiedy bowiem po całym dniu św. Benedykt zbierał się już do odejścia, Scholastyka poprosiła, by jeszcze został. Odmówił, by nie łamać reguły zakonnej, a wtedy ona z tą samą prośbą zwróciła się do Boga i spadł tak ulewny deszcz, że powrót do klasztorów możliwy był dopiero rano. Więcej zdziałała, bo bardziej umiłowała, kwituje to wydarzenie św. Grzegorz. Trzy dni później św. Scholastyka umarła, a jej brat tego samego dnia, 10 lutego, zobaczył w widzeniu jej duszę, która odchodzi do Boga. I to był pierwszy raz, gdy siostra gdzieś go wyprzedziła. On sam dołączył bowiem do niej dopiero kilka tygodni później.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.