Pan Bóg, widząc, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. (Rdz 6, 5)
W dzisiejszym czytaniu można postrzegać Boga jako pełnego gniewu, który postanowił ukarać całe nieposłuszne Mu stworzenie. Jednak w szerszym kontekście Pisma Świętego decyzja o potopie była mądrością – rozwiązaniem, które miało sprawić, by człowiek w swojej wolnej woli i nieposłusznym sercu nie przedłużał pętli grzechu. Finalnie Bóg tak bardzo chciał przywrócić grzesznikom ich dziedzictwo, że nawet wydał na śmierć swojego Syna, ustanawiając w Nim wieczne Przymierze. W tej perspektywie decyzja o potopie jest raczej pełna troski, aż do rozdartego serca Ojca. Zniszczenie tego, czemu oddał się całkowicie w procesie stwarzania, nie było ani łatwe, ani przyjemne.
To raczej poczucie bólu, że ludzie odrzucili tę propozycję porządku świata i swoimi decyzjami dążyli do narastającego grzechu. Na tak wiele osób ostała się tylko jedna, która ukochała serce Ojca – Noe. I choć żyjemy dziś w doskonałym Przymierzu, oby przykład Noego był dla nas zachętą do pełnego oddania Bogu i ukochania Jego planu aż do końca.
Uczniowie Jezusa zapomnieli zabrać chleby i tylko jeden chleb mieli z sobą w łodzi. Wtedy im przykazał: Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!»
A oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chlebów. Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chlebów? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiałe są wasze umysły? Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?» Odpowiedzieli Mu: «Dwanaście». «A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?» Odpowiedzieli: «Siedem».
I rzekł im: «Jeszcze nie rozumiecie?»
I rzekł im: „Jeszcze nie rozumiecie?”. Mk 8,21
Jezus stanowczo reaguje na niedowierzanie, które zamieszkało pośród uczniów. Ci, choć byli świadkami nadzwyczajnych cudów, nadal martwią się o zwykły chleb. Nie dostrzegają, że Ten, który rozmnożył pokarm dla tysięcy, zatroszczy się także o nich. Jak często my zachowujemy się podobnie? Doświadczamy Bożej pomocy, widzimy Jego dzieła każdego dnia, a mimo to w chwilach trudności ogarnia nas poczucie, że Bogu „nie wystarczy łaski”. Zapominamy, że Bóg jest wierny i nie zostawia nas samych. Jezus nie oczekuje od nas pełnego zrozumienia Jego planów, ale zaprasza do zawierzenia – nawet gdy nie widzimy rozwiązania. Wiara to ufność, że Ten, który już tyle razy działał w naszym życiu, nie przestanie tego czynić.
Ewangelia z komentarzem. Zapominamy, że Bóg jest wierny i nie zostawia nas samychChoć urodził się w Hiszpanii, to jego imię jest pochodzenia greckiego. Można je nawet zmiękczyć, żeby nie brzmiało tak twardo – Teotoniusz. Ale choć z Teotoniusza zrobimy zwykłego Otoniusza czy Otona, niezmienne pozostanie napełniające trwogą znaczenie tego imienia, które o noszącym je mówi krótko – to prawdziwy 'Boży głos'. I choć nie każdy Teotoniusz w historii sprostał wyzwaniu, które postawiło przed nim jego imię, to akurat ten z Hiszpanii, z XI wieku, nasz dzisiejszy patron, zupełnie się do tej grupy nie zaliczał. Bo jeżeli wiemy coś o nim na pewno pomimo upływu niemal 1000 lat od jego narodzin, to jest to rozgłos jaki przyniosła mu jego niewzruszona postawa podczas głoszenia nauki wiary i dogmatów. Dzisiejszym językiem powiedzielibyśmy, że św. Teotoniusz był zasadniczy. Jako siostrzeniec biskupa Kresconiusza z Coimbry w Portugalii zdobył porządne wykształcenie i wszedł na drogę kapłaństwa, ale nie interesowała go ona wcale jako droga społecznego awansu. Gdyby tak było, nie odrzuciłby kilkukrotnie ofiarowanej mu przez władców Portugalii godności biskupiej. Nie udałby się także aż dwa razy z pielgrzymką do Ziemi Świętej i nie zakończył swojego życia jako zakonnik w nowo utworzonym klasztorze Świętego Krzyża w Coimbrze. Pełnił tam co prawda aż do 18 lutego 1166 roku, czyli do momentu swojej śmierci, funkcję opata, ale wybrano go na nią nie z uwagi na jego pęd do zaszczytów, tylko przez wzgląd na życie, jakie prowadził i nauki, które głosił. A w czasach średniowiecza i walk o Półwysep Iberyjski z Arabami, św. Teotoniusz był prawdziwym 'Bożym głosem'. Bezkompromisowy, gdy chodziło o nauczanie, stawiający liturgię w centrum swojego życia, wymagający wiele od siebie i od innych. Gdy sama królowa poprosiła go pewnego razu, by skrócił dla niej Mszę, odparł, że składa właśnie Ofiarę, by uczcić Monarchę, nad którym nie ma ważniejszej osoby na ziemi, ale władczyni – jeśli chce - może śmiało wyjść z kościoła. Nie zezwalał też swoim współbraciom na żadne odprawianie modlitw po łebkach czy niewyraźnie mamrotanie ich pod nosem. Tak, św. Teotoniusza można było nie lubić, ale nie można było przejść obok niego obojętnie. Kolejni władcy, w tym pierwszy król Portugalii, Alfons I Zdobywca, czuli przed nim taki respekt, że na jego prośbę uwalniali z więzień pojmanych w bitwach chrześcijan mozarabskich, a nawet zmieniali swoje grzeszne nawyki. Cóż jednak się dziwić, skoro mówimy o patronie, który bycie 'głosem Boga' potraktował więcej niż poważnie. A skoro tak się sprawy miały, to nie zdziwi nikogo fakt, że św. Teotoniusz będąc twardym w nauczaniu, miał również wielkie serce, które zasłynęło z litości nad ubogimi i potrzebującymi.
Zobacz cykl audycji Radia eM:
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.