Ezechiasz odwrócił się do ściany i modlił się do Pana. (Iz 38,2)
Z tym odwracaniem się do ściany jest jak z zasłanianiem twarzy po Komunii. Pamiętam, że kiedy byłem bardzo małym dzieckiem, a tata chciał, żebym jak najszybciej zasnął, mówił: „Odwróć się do ściany i śpij!”. Babcia z kolei, prowadząc mnie do kościoła, mówiła kilka lat później: „Jak wrócisz od Komunii, to się cichutko módl”. Sama w tym czasie zasłaniała twarz, w tym oczy, dłońmi i zatapiała się – można tak powiedzieć – w modlitwie. Nie mam pewności, ale się domyślam, że w skupieniu chodzi o pozbawienie siebie rozpraszaczy. Patrząc na pustą ścianę, człowiek za bardzo nie może się rozproszyć, a zasłonięte oczy przestają dostrzegać cokolwiek, a wtedy łatwo uniknąć rozproszenia.
Król Ezechiasz zachorował śmiertelnie. Usłyszał od proroka: „Umrzesz i nie będziesz żył”. „Wtedy Ezechiasz odwrócił się do ściany i modlił się do Pana. (...) I płakał Ezechiasz bardzo rzewnie”. Następnie przez proroka otrzymał od Boga wiadomość: „Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Uzdrowię cię”. Czy Bóg potrzebuje ciszy, żeby nas usłyszeć? Nie, ale my jej potrzebujemy, żeby usłyszeć samych siebie, a potem Boga. Zadbajmy o siebie i o swoje skupienie, które wielu dzisiaj nazywa uważnością.