Z gór moszcz spływać będzie kroplami, a wszystkie pagórki będą w niego opływać. (Am 9,13)
Kiedy zjawia się Bóg ze swymi obietnicami, czas – ten, jaki znamy – zaczyna płatać figle. Na przykład tysiąc lat jest jak jeden dzień, a jeden dzień jak tysiąc lat. Albo – jak w dzisiejszym czytaniu – żniwiarz prędko wkracza do akcji, jest tuż za oraczem, to znów krople spływają wolno, jak w poklatkowej fotografii, w trybie makro, by wszystkie (tak, wszystkie!) pagórki opływały moszczem. Czas przyspiesza, czas zwalnia. A Bóg jest ponad czasem.
Podoba mi się przedstawienie niebiańskiej obietnicy w ziemskim obrazie kropli. To nie rwący potok ani nie potężny wodospad, ale delikatne kropelki o tajemniczej strukturze przybliżają boską tajemnicę. W kropli odbijają się dwie historie: wiernego Boga oraz ludzkiej niecierpliwości. Kto choć raz skupił na dłużej wzrok na kropli, ten odbył kojącą lekcję bycia tu i teraz. Nie do wiary, że te same krople posiadają moc drążenia skały. Bóg przekracza nasze wyobrażenia. Obfituje w obietnice. Obiecuje obfitość.