Oto nadejdą dni – mówi Pan Bóg – gdy ześlę głód na ziemię, (...) głód słuchania słów Pańskich. (Am 8,11)
Zdawać by się mogło, że gnębienie ubogiego i pozostawienie bezrolnego bez pracy poskutkuje głodem chleba i pragnieniem wody, jako karą. A jednak nie. Amos zapowiada coś niesamowitego: plagę głodu... słuchania słowa Bożego: „Wtedy błąkać się będą od morza do morza, z północy na wschód będą krążyli, by znaleźć słowo Pańskie, lecz go nie znajdą”. Czy to już? Czy jeszcze nie? Bo póki co, choć ludzie zdają się zagubieni we mgle pomysłów na szczęście serwowanych z różnych stron, raczej nie biegają od krańca do krańca ziemi w pogoni za słowem Bożym. A może biegają, tylko tego nie wiedzą? A może poszukiwanie szczęścia i celu w życiu jest w istocie zawsze szukaniem Boga? „Stworzyłeś nas (...) jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”, napisał święty Augustyn. Echo zapowiedzi Amosa? A może standard ludzkiej codzienności, a zatem coś, co nie tylko już się dzieje, ale działo się od zawsze? Jedno jest pewne – nie ma ważniejszej czynności na tym świecie, a przynajmniej ja takiej nie znam, od poszukiwania Jego słów. Niech to będzie głód, zgadzam się. I niech nie mija, dopóki na tej ziemi jestem.