Gdy przychodzicie, by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? (Iz 1,12)
Nie dlatego Bóg tak ostro mówi o kulcie – formalnie Jemu poświęconym - że nie jest Mu miła nasza modlitwa, liturgia, wspólne gromadzenie się. Nie dlatego słyszymy dzisiaj tak mocne słowa („Zaprzestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań. Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości. Nienawidzę całą duszą waszych świąt nowiu i obchodów”), że Bóg nie chce nas widzieć zgromadzonych jako Kościół przy ołtarzu, na stadionowym uwielbieniu czy w salkach parafialnych. Adresat tych wszystkich działań, aktów religijnych, próbuje tylko przywrócić właściwą kolejność: „Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu!”.
Zbyt wiele inwestujemy w dym kadzidła i „oprawę” celebracji, a ciągle zbyt mało w warunek wstępny, uprawniający nas do uczestnictwa w świętym zgromadzeniu. Zbyt często dym kadzidła, zamiast wznosić modlitwę ku Bogu, stawał się zasłoną dymną, mającą ukryć to, co zrobiliśmy z Kościołem.