Rzekł Amazjasz do Amosa: "Widzący, idź sobie, uciekaj do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj!" (Am 7, 11)
Najciemniej jest pod latarnią. Prorok w swojej ojczyźnie zderza się z murem obojętności, szyderstwa i nieufności. Przekona się o tym po latach odrzucony w rodzinnym Nazarecie „syn cieśli”.
Ale, paradoksalnie, to zranienie prorockie jest często konieczne, by słowo Pana mogło objawić się w całej swej chwale. Dla Amosa buńczuczne słowa Amazjasza były bolesną lekcją pokory: «Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem synem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan” – odparł prorok doskonale pamiętając kierunek swego wybrania: od pastwiska do pałacu.
„Prorok zawsze pozostaje w rozdarciu, między światami, w wyłomie muru – opowiadała mi Marianna Gol, żydówka rosyjskiego pochodzenia, która odkryła swą tożsamości w Jezusie - Wszystko, co prorocze pozostaje w takim rozciągnięciu: między tym, co mówi Bóg, a tym, jak reaguje świat. Między tym, co duchowe i materialne, «z tego świata» i z Królestwa; tym, co jest i co dopiero nadchodzi. To bolesne, ale nieuniknione”.
Marcin Jakimowicz