Słowa Najważniejsze

Wtorek 25 lutego 2025

Czytania »

Ewelina Salnik W I czytaniu

|

25.02.2025 00:00 GOSC.PL

Od bezradności ku dojrzałości

Syr 2, 1-11

Bo w ogniu próbuje się złoto, a ludzi miłych Bogu – w piecu poniżenia (Syr 2,5)

Jak niezwykła jest niebiańska perspektywa, że nawet z czasu trudu Bóg potrafi wyprowadzić błogosławieństwo, by obrócić całą sytuację dla naszego dobra. To, co po ludzku wydaje się stracone, przyniesie owoce i będzie pomnożone. Tam, gdzie była żałoba i zamartwianie, Bóg wzbudza radosny taniec (Ps 30, 12) W miejscu śmierci, tylko Jezus zaprowadza życie. Bóg nie gwarantuje nam życia bez wyzwań, ale zapewnia obrócić bieg zdarzeń, niczym cenne lekcje, ku rozwojowi i wyposażeniu do dojrzałości. Choć swoją wszechmocą Stwórca mógłby wyrównać ścieżki naszej codzienności w sekundę, to jednak ponad efektem samym w sobie, jest wartość samej drogi. Wartość podążania w procesie, odkrywania własnych zasobów i możliwości, jak wiele możemy uczynić w naszym życiu, współpracując z Bogiem. Jak sprawczy jesteśmy, pełni mądrości czerpiąc z umysłu Chrystusowego (1 Kor 2,16). Bóg jest dobrym Ojcem, który zamiast wyręczać swoje dzieci ku bezradności, towarzyszy nam, byśmy wzrastali na dojrzałych, mądrych zarządców. 
 

Czytania »

ks. Tomasz Trzaska Ewangelia z komentarzem

|

25.02.2025 00:00 GN 08/2025 Otwarte

Kto z nas jest największy?

Mk 9,30-37 

Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.

On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».

Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. Mk 9,34

Kto z nas jest największy? – to pytanie, choć brzmi odlegle, jest bliskie każdemu z nas. Rywalizacja, potrzeba uznania, pragnienie bycia ważnym łatwo zakorzeniają się w ludzkim sercu. Jezus, znając myśli uczniów, nie gani ich wprost, ale pokazuje inny sposób patrzenia: wielkość w oczach Boga mierzy się służbą i pokorą. Zawstydzenie uczniów przypomina, że niezdrowe ambicje, które odrywają nas od prawdziwej miłości, zaciemniają nam Boże spojrzenie na świat. Wszak największy w Królestwie jest ten, kto z sercem dziecka potrafi służyć i być zależnym od drugiego. To nasza codzienna lekcja miłości, która nie rywalizuje, lecz służy i dźwiga innych.

Ewangelia z komentarzem. Kto z nas jest największy?
Gość Niedzielny

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Św. Cezary z Nazjanzu

Mamy jeszcze czas. Jeszcze zdążymy zrobić nie tylko rzeczy pilne, ale także te naprawdę ważne. Pogodzimy się z kimś, z kim od lat jesteśmy na wojennej ścieżce. Porozmawiamy tak od serca z bliskimi. Naprawimy wyrządzoną krzywdę. Przecież mamy jeszcze dużo czasu. Mamy? Niech za odpowiedź posłuży życie dzisiejszego świętego. Urodził się w 330 roku w pobliżu Nazjanzu w Kapadocji, w świętej rodzinie. Dosłownie. Jego ojciec to św. Grzegorz Starszy z Nazjanzu, matka - św. Nona, siostra - św. Gorgonia, brat - św. Grzegorz z Nazjanzu. Gdy skończył miejscowe szkoły, na dalsze studia udał się do egipskiej Aleksandrii. Poznał astronomię, geometrię, ale do serca przypadła mu dopiero medycyna. Widocznie bardziej niż w gwiazdy lub w obliczenia, wolał patrzeć w oczy potrzebujących pomocy. Musiał być lekarzem z powołania, bo jego opiece w niedługim czasie powierzono zdrowie wschodnich cesarzy: Juliana Apostaty i Walensa. Także jego życie osobiste było bez zarzutu. I wiemy to z pewnego źródła - św. Grzegorz z Nazjanzu, jego rodzony brat, nie szczędził mu bowiem pochwał w swoich pismach. A wiadomo, że prorokiem najtrudniej jest być w swoim własnym domu. Na tym idealnym obrazie dzisiejszego patrona znajdowała się tylko jedna skaza – nie był chrześcijaninem. To znaczy urodził się w świętej rodzinie i całym sercem, i w pracy, i w życiu, oddany był Bogu, ale nie przyjął chrztu. Uważał, że ma jeszcze na to czas. Że wciąż jeszcze nie jest do tego dostatecznie przygotowany. Ciągnęło się to przez całe 38 lat, aż nagle, jednego dnia roku 368, skończyło się. Skończyło wraz z potężnym trzęsieniem ziemi, które nawiedziło Bitynię w Małej Azji. W gruzy rozsypało się wiele miast, zginęło wielu ludzi, a gdy opadł kurz okazało się, że jednym z nielicznych, którzy przeżyli ten kataklizm, był dzisiejszy patron. Jako lekarz rzucił się nieść pomoc potrzebującym, tak jak czynił to dotychczas, jednak w głębi serca zrozumiał, że jego czas się dopełnił. Niezwłocznie przyjął więc sakrament chrztu świętego. W tym samym roku cesarz, w dowód zasług za jego oddaną posługę lekarza i świadectwo życia, uczynił go zarządcą tak strasznie doświadczonej Bitynii. Pełnił tę funkcję jednak tylko kilka miesięcy. Zmarł w 369 roku. Jego majątek zgodnie z ostatnią wolą rozdano ubogim. Kim był ten niezwykły człowiek, który rozpoznał swój czas? To święty Cezary z Nazjanzu.

 

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.