A jeśliby zszedł na bezdroża, opuści go i wyda go potężnej klęsce (Syr 4,19)
Porażkowanie. Jak zabawnie i lekko brzmi to słowo! A jaki ma przy tym ładunek znaczeniowy - spory i ciężkawy! Porażkowanie to sztuka przeżywania niepowodzeń, zgoda na to, że są one częścią naszego życia. To słowo zostało ukute w reakcji na powszechny kult sukcesu i ocenianie wartości życia złudną miarą odnoszonych zwycięstw, niesamowitych wrażeń, niecodziennych przeżyć, „szczęścia, zdrowia, pomyślności”, jak zwykliśmy sobie życzyć.
Porażkowanie mówi o umiejętności przetrwania trudnych chwil i kryzysów, czerpania z nich przewrotnej mądrości, która wcale nie radzi: „przekuj to w swój sukces”. Jest raczej drogą smakowania życia w jego pozornie mniej efektownych odcieniach.
Wiedzą to ludzie chodzący po manowcach. Na bezdrożach swojego życia, które inni oceniają z okrucieństwem jako jałowe, doświadczają opuszczenia i tęsknoty. Potężna klęska to katastrofa. Ale także szansa powrotu na „drogi gładkie”. Jeśli bowiem ją przetrwasz, Mądrość poprowadzi cię dalej. Ukochaj ją i przyjmij miłość od Pana, a będziesz bezpieczny, bo ona się o ciebie zatroszczy. Oto tajemnica sensownego życia.
Apostoł Jan rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami».
Lecz Jezus odrzekł: «Przestańcie zabraniać mu, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami».
Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Mk 9,40
Zachowanie uczniów Jezusa jest bardzo powszechne. Często oceniamy źle tych, których nie znamy. Mówimy: nasz człowiek, nie nasz człowiek. Z czego wypływa taka postawa? Jezus nie pochwala takich podziałów. Być może rodzą się one w sercu człowieka wtedy, kiedy potrzebuje zbudować swoją wartość, zaspokoić własne ego, być może wypływają też z pychy. Obserwując rozmowy Piotra z Jezusem, dostrzegamy, że Piotr był człowiekiem, który miał potrzebę bycia pierwszym, czuł się niepewny, kiedy Nauczyciel został skazany. Taka niepewność doprowadziła do zdrady. Jezus już dzisiaj przestrzega przed dzieleniem świata. I pokazuje wyraźnie, że kto przyjmuje nas ze względu na Niego, jest naszym bratem.
Ewangelia z komentarzem. Zachowanie uczniów Jezusa jest bardzo powszechne
Są w życiu sytuacje, które wymagają od nas reakcji natychmiastowej. Dajmy na to widzimy, że ktoś, kto do tej pory szedł prosto i pewnie nagle, na naszych oczach, potyka się i przewraca. Czy nie jesteśmy zobligowani, by momentalnie przyjść mu z pomocą, nawet jeśli go nie znamy? Albo czy nie powinniśmy błyskawicznie zatrzymać dziecka zanim wbiegnie beztrosko na jezdnię? A kłamstwo? Czy nie domaga się szybkiego sprostowania, zanim padnie - niczym ziarno - na podatną glebę ludzkiego serca? No właśnie. Czasem trzeba działać zdecydowanie i bez chwili zwłoki. Tak też postąpił dzisiejszy patron, święty Aleksander, biskup egipskiej Aleksandrii, której zawdzięcza prawdopodobnie swoje imię. To znaczy nie tyle miastu, co jego założycielowi Aleksandrowi Wielkiemu. Zresztą po swoim macedońskim imienniku ten święty odziedziczył także zdolność przewidywania i nieugiętość w działaniu. Choć niewiele wiemy na pewno o jego młodości, oprócz roku 250, czyli momentu narodzin, to już jego biskupia posługa udokumentowana jest dosyć dobrze. Paradoksalnie zawdzięczamy to właśnie jego szybkiej reakcji na wydarzenia, które miały miejsce w diecezji aleksandryjskiej. Oto jeden z kapłanów, Ariusz, zaczyna głosić, że Jezus nie jest Synem Bożym zrodzonym z Boga, ale stworzonym i niejako usynowionym w chwili narodzin w Betlejem. Choć na pierwszy rzut ucha sprawa nie wydaje się aż tak istotna, to jednak ma swoje bardzo poważne konsekwencje - podważa bowiem dogmat o Trójcy Świętej i prowadzi do wniosku, że modlenie się do Bożego Syna można traktować jako bałwochwalstwo. Skutki tego błędnego nauczania, które doprowadziły wprost do poważnego, ponad 50-letniego rozłamu w Kościele, przewidział właśnie wspominany dzisiaj św. Aleksander. Nie tylko je dostrzegł, ale natychmiast postanowił im przeciwdziałać, zwołując synod aleksandryjski w 320 roku i potępiając tezy Ariusza. Po kolejnych 5 latach wysiłków podejmowanych na rzecz obrony czystości wiary, naukę Ariusza potępił również pierwszy sobór powszechny, zebrany w Nicei, w roku 325. To z tego okresu pochodzi pierwsze powszechne wyznanie wiary w "jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, (…) jednorodzonego, (…), Boga z Boga, Światłość ze Światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego, zrodzonego, a nie uczynionego, współistotnego Ojcu, przez którego wszystko się stało". Ten nicejski symbol wiary jest także dzisiaj znakiem szybkiej reakcji na błędne przekonania, niezgody na to, by ludzie pogubili się na ścieżkach swojej wiary. I choć jeszcze przez długie lata byli w Kościele tacy, którzy nie zamierzali porzucić herezji Ariusza, to nasz dzisiejszy patron, św. Aleksander, śmiało mógł powiedzieć: "Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by temu zapobiec." I z takim przekonaniem 18 kwietnia 326 roku odszedł z ziemi po swoją nagrodę w niebie.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.