Szaweł ciągle jeszcze siał grozę i dyszał żądzą zabijania uczniów Pańskich. (Dz 9,1)
Nie wiadomo, po co te emocje. Nie chodziło przecież o straszenie czytelników. Zanadto dobrze wiedzieli, kim jest gorliwy faryzeusz prześladujący chrześcijan. Siać grozę i dyszeć żądzą może jedynie ktoś tak zajadle nienawidzący, że nienawiść odbiera mu rozum, wiarę przerabia na ideologię, z credo robi autokreację. Znamy to, niejeden wysnuł z takich postaw ludzi religijnych absolutnie błędne wnioski o niebezpieczeństwie wiary w Boga i religii w ogóle. A przecież nie o wiarę i nie o religię tu chodzi. Raczej o zapatrzenie w siebie. Szaweł znalazł się w gronie tych nielicznych, których światło z nieba powaliło na kolana. I jedynym z tego grona, którego praca apostolska przyniosła tak znakomite efekty, że stanął w jednym szeregu z Piotrem. Siła nawrócenia pomnożyła się siłą słabości, z której nawróconego wywlekła; i to aż dwukrotnie w pierwszych latach istnienia Kościoła. „Dlaczego Mnie prześladujesz” spotkało się przy jednym stole z „dziś w nocy się mnie wyprzesz”. Dziwnych przyjaciół wybiera sobie Jezus. Ale czy to przypadkiem nie jest pocieszające dla każdego z nas, którzy każdego dnia zmagamy się z wyzwaniami naszej osobistej wiary?
Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne… (J 6,54)
Ani sprzeczający się Żydzi z dzisiejszej Ewangelii, ani uczniowie Jezusa, ani my nie pojmujemy głębi słów dotyczących spożywania Jego Ciała i picia Jego Krwi. Przecież widzimy wokół siebie mnóstwo osób, które nie karmią się Nim, a mimo to żyją. Jezus jednak nie zaprasza nas do porównywania się. Ani tym bardziej do sprawdzania w laboratorium, jak na nas „działa” spożywanie Jego Ciała i Krwi. Istotą jest trwanie w Nim. Chce nas zaprosić do możliwie najściślejszej wspólnoty, której nie sposób rozbić, zniszczyć, rozdzielić. I, co najważniejsze, która zaczyna się nowym życiem tutaj, na ziemi, i trwa nieprzerwanie w wieczności.
Czytaj: biblia.gosc.pl