„… i wszedł z nimi do świątyni, chodząc, skacząc i wielbiąc Boga” (Dz 3, 8)
Słyszycie ten wybuch radości? Widzicie ten taniec uwielbienia? Czujecie zdumienie i zachwyt? Cuda się zdarzają, mawiamy w trudnych, odbierających nadzieję sytuacjach, ale więcej w tym zdaniu jest sceptycyzmu niż wiary. Rozejrzyjmy się. Chromi naszego świata siedzą na progach naszych świątyń, ludzie wokół przemykają w pośpiechu, wrzucając grosik dla uspokojenia sumienia, z żalu i litości nad losem doświadczonego przez los, z ulgą, że nie ich to spotkało, nie oni muszą żebrać, wystawiając na widok publiczny swoje rany.
Cuda jednak się zdarzają, gdy człowiek spojrzy uważnie na człowieka, gdy zobaczy w nim więcej niż ranę. Chromy nie oczekuje wiele, potrzeba mu tylko jałmużny – grosika uwagi i troski, wrażliwego spojrzenia i wiary, na której może się oprzeć. Nie, nie swojej wiary, bo tę wypaliło w nim życie skazane na porażkę. To wiary Piotra potrzebował zraniony, by wyzdrowieć. Wiary świadka potrzebował, by stanąć na własnych nogach i wejść do świątyni w tańcu uwielbienia i zachwytu.
Cuda się zdarzają. Wystarczy otworzyć oczy i rozejrzeć się wokół. Zewsząd otaczają nas ludzie, którzy spotkali świadków Zmartwychwstałego, uzdrowieni mocą Jego miłości cenniejszej niż srebro i złoto. Dlaczego więc nie tańczymy z radości i zdumienia?
Łk 24,13-35
W pierwszy dzień tygodnia dwaj uczniowie Jezusa byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej o sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były jakby przesłonięte, tak że Go nie poznali.
On zaś ich zapytał: «Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze?» Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: «Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało».
Zapytał ich: «Cóż takiego?»
Odpowiedzieli Mu: «To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A my spodziewaliśmy się, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Ale po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto, jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli».
Na to On rzekł do nich: «O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?» I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.
Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać wraz z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili między sobą: «Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?»
W tej samej godzinie zabrali się i wrócili do Jeruzalem. Tam zastali zebranych Jedenastu, a z nimi innych, którzy im oznajmili: «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Czytaj: biblia.gosc.pl
Ewangelia z komentarzem. On idzie z namiWziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. Łk 24,30-31
Czas przeżywania Triduum już za nami. Przez moment udało nam się poczuć bliskość Jezusa w przejmującej liturgii, inaczej niż w życiu codziennym. Być może teraz Jezus znowu nam znika z oczu, bo przysłaniają Go milion spraw, stres, niepokój. Być może po wielkich uniesieniach znowu komuś z nas zabrakło wiary. Ale dzisiaj Ewangelia pokazuje nam, że On idzie z nami. Stale jest w drodze i często mówi do nas w codziennych sprawach. Taka umiejętność wyczuwania Jezusa w normalnych chwilach nazywa się mistyką codzienności. Mistyka, czyli dostrzeganie, widzenie Jezusa. Jak to zatrzymać na dłużej? Warto w czasie przeżywania okresu wielkanocnego być jak najczęściej na Mszy św. Tu można codziennie rozpoznać Jezusa. Pobyć z Nim i posłuchać tego, co chce powiedzieć.