Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły (Dz 6,2)
Dobrze być dobrym we wszystkim co dobre. Trudno nie zgodzić się z powyższym zdaniem, a jednak pobrzmiewa w nim nuta fałszu, a może tylko banału.
„Jednego ci brakuje” – usłyszał bogaty młodzieniec z Ewangelii Markowej (Mk 10, 21). A przecież od młodości przestrzegał on przykazań, przynajmniej tych związanych z relacją do drugiego człowieka. Jezus mówi do niego dalej: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”.
Wracając do czytania na dziś, apostołowie w rozważanym fragmencie Dziejów zdecydowali oddać się „wyłącznie modlitwie i posłudze słowa”. Mówiąc współczesnym językiem, wyznaczyli sobie priorytety, znali ryzyko skupienia się na wielu (nawet dobrych) rzeczach naraz. Wiedzieli, że „brakuje im jednego”: koncentracji na modlitwie i głoszeniu. Dobrze znać własną miarę, czyli tę samą, którą mierzy nas Bóg. Nie pomylił się Abba Pojmen, gdy powiedział: „Jeśli człowiek trzyma się swojej miary, nie zazna niepokoju”.
Łódź znalazła się natychmiast przy brzegu (J 6,21)
Świadomość, że Bóg działa inaczej, niż planujemy, nie przygotowuje w pełni na doświadczanie ogromu Jego mocy. Przemieszczając się łodzią po jeziorze, apostołowie wyczekiwali momentu, w którym zarejestrują obecność Jezusa, a i tak ich zaskoczył. Okiełznanie stopą tafli tak burzliwego i nieprzewidywalnego akwenu wykroczyło nie tylko poza oczekiwania, ale i poza ludzkie możliwości – stąd strach. I za chwilę kolejne zaskoczenie: dopiero pokonali ileś stadiów, wiosłując, a nagle łódź jest tuż przy brzegu. Wyjaśnienie jest w Jezusowych słowach „JA JESTEM” – tak działa Bóg. Zawsze ku człowiekowi, ku bliskości, ale w potędze Stwórcy i zaangażowaniu zbawczym.
Ewangelia z komentarzem. Tak działa BógCzytaj: biblia.gosc.pl