W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli do Jezusa: «Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić».
Lecz On im odpowiedział: «Idźcie i powiedzcie temu lisowi: Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu. Jednak dziś, jutro i pojutrze muszę być w drodze, bo rzecz to niemożliwa, żeby prorok zginął poza Jeruzalem.
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto dom wasz tylko dla was pozostanie.
Mówię zaś wam: nie ujrzycie Mnie, aż nadejdzie czas, gdy powiecie: „Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie”».
Nie ujrzycie Mnie, aż powiecie: „Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie”. (Łk 13,35)
Przejmująca jest dzisiejsza Ewangelia. Jezus uświadamia, że w ludzkiej historii, pełnej złości i podłości, ciągle, nieuchronnie, realizuje się Boży plan zbawienia. Ubolewa jednocześnie nad ludzką głupotą, permanentnie, na własną szkodę, tym planom się sprzeciwiającą.
I zapowiada, że Jerozolima, miasto, w którym według przekonania Żydów mieszkał Bóg, nie ujrzy Go, dopóki sercem nie przyjmie Jego wysłannika, Bożego Syna. Właśnie: nie ujrzy Boga, dopóki nie przyjmie Jezusa. W tym kryje się także tajemnica współczesnej wiary i niewiary. Widzi Boga ten, kto wcześniej wiarą Go przyjmie. Kto Go nie przyjmuje, choćby nie wiadomo jak się wysilał, nie da rady Go zobaczyć.
Ewangelia z komentarzem. Widzi Boga ten, kto wcześniej wiarą Go przyjmie