W Wadowicach, w mieście oddalonym o jakieś 40 kilometrów od Krakowa, w domu przy samym rynku, majowym późnym popołudniem prawie sto lat temu, urodził się mały chłopiec. Rodzice postanowili, że będzie się nazywał Karol. Miesiąc później w pobliskim kościele Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny poprosili o chrzest dla swojego dziecka.
Czekamy na papieża Franciszka, tak jak kiedyś czekaliśmy na Jana Pawła II i na Benedykta XVI. Jak przekonać mamę, by pozwoliła mi jechać na Światowe Dni Młodzieży? Mama nie chce się zgodzić, mówi, że może być zamach. Prawie cały KSM jedzie. Ja też bym chciała – to pytanie przysłała do redakcji „Małego Gościa” nasza 15-letnia czytelniczka. Takie listy przychodzą do nas już od czasu, kiedy zaczęły się przygotowania do tego wyjątkowego wydarzenia.
Jeden raz w roku adorujemy żywego Pana Jezusa, który mija nasze domy i patrzy w nasze okna. W zeszłym roku o tej samej mniej więcej porze, zamieściliśmy w czerwcowym numerze „Małego Gościa” dekorację na Boże Ciało. Pomysł tak nam się spodobał – jestem pewna, że Wam również – że w tym roku też go powtórzyliśmy. Dekoracja jest oczywiście inna. Tamtą wystarczyło wyciągnąć z czasopisma i zawiesić w oknie. W tym roku trzeba się trochę wysilić.
Jezus w Polsce mieszka i nic tego faktu nie zmieni. Bo chrzest to niezatarty znak, że już na zawsze należymy do Niego.
Jezus nie zostawi nikogo, kto będzie odmawiał Koronkę do Jego Miłosierdzia. O powiem Wam historię, którą przeczytałam niedawno. Nie mogę o niej zapomnieć. Historia pod tytułem „Przy Magdzie stoi anioł” wydarzyła się naprawdę. Opisała ją pani Ewa Czaczkowska w swojej książce „Cuda świętej Faustyny”. Magda była zdolną studentką Uniwersytetu Jagiellońskiego. Utalentowana muzycznie, aktorsko, świetnie pisała sztuki teatralne i poezje, w duszpasterstwie akademickim prowadziła dyskusyjny klub filmowy. Jednym słowem – nie marnowała czasu ani talentu.
Tak jak tonący sam nie potrafi siebie uratować, tak człowiek nie potrafi sam oderwać siebie od grzechu. Potrzebuje Jezusa, który go wyciągnie i przygarnie do siebie.
Tylko Pana Boga, Jego Miłości nie można sfotografować i oprawić w ramki. Przechodziłam kiedyś w jednym z miast przez urokliwy most nad niewielką rzeką. Na poręczy mostu jedna przy drugiej wisiały kłódki. Wielkie, małe, kolorowe i… zardzewiałe. Na niektórych wypisane imiona: Jacek + Agatka ≈ wielka miłość, na innych tylko inicjały: M. K. 22 V 2011 r. – to chyba data ich zakochania się albo poznania, albo zaręczyn, albo może – co daj, Panie Boże – ślubu. Podobno są to kłódki miłości na wieki – tak mówią zakochani i kluczyki wrzucają w głębiny przepływającej przez miasto rzeki.
Każda rodzina ma swoich przodków Każda rodzina ma swoją historię. W jednej ze szkół uczniowie dostali zadanie, by dowiedzieć się jak najwięcej o swoich przodkach. Trudne? Uczniom też się tak początkowo wydawało. Uważali, że to baaardzo trudne zadanie. Ale, jak to często bywa, najtrudniej zacząć. Tak było i tym razem. Tymczasem praca okazała się niezwykle ciekawa i wciągająca. Po kilku tygodniach spotkań i rozmów z najstarszymi osobami w rodzinie powstały wielkie drzewa genealogiczne i piękne rodzinne albumy pełne starych zdjęć, dokumentów i ciekawych wspomnień.
Natknęłam się niedawno w internecie na opowieść o niezwykłym spotkaniu. Kilka lat temu ojciec Jan Góra – ten od spotkań młodzieży na Lednicy – zaprosił na pielgrzymkę do Rzymu Macieja Sykę, który teraz jest między innymi producentem filmowym. „Tam, na specjalnej prywatnej audiencji w Watykanie spotkałem Jana Pawła II. Po raz pierwszy w swoim życiu” – opowiada pan Maciej.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.