Do spowiedzi trzeba się przygotować. Rachunek sumienia, to punkt pierwszy. W Turynie ksiądz Jan Bosko założył oratorium. Bezpieczne miejsce dla trudnej i biednej młodzieży z ulic miasta. Młodzi znajdowali tam nie tylko dach nad głową, ale mogli się też uczyć, zdobyć zawód.
Gdyby ludzie wiedzieli, czym jest Eucharystia, służby porządkowe musiałyby kierować ruchem przy wejściu do kościoła. Bardzo dawno temu w niewielkim mieście Lanciano we Włoszech, niedaleko Adriatyku, pewien zakonnik często się zastanawiał, szczególnie gdy odprawiał Mszę Świętą: „Czy Hostia naprawdę jest Ciałem Pana Jezusa, a wino Jego Krwią?”
Trzeba mieć wielkie marzenia. Tylko takie się spełniają. Przypomniała mi się niedawno historia, którą opowiedziały mi zaprzyjaźnione siostry karmelitanki. Zdarzyło się to dość dawno temu, ale działo się naprawdę. Pewnie słyszeliście o św. Teresie od Dzieciątka Jezus?... Właśnie o niej opowiadały mi siostry.
Pewnego dnia wiatr od strony palącej się, umęczonej wojną Warszawy przyniósł do Lasek stertę nadpalonych kartek. Na jednej były słowa: „Będziesz miłował…”. Kartkę podniósł ksiądz Wyszyński: „To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata: »Będziesz miłował…«”.
Zamieniam ranne spanie na oczekiwanie. Bo zbliża się ten czas, kiedy Jezus będzie pośród nas. Już niedługo wszyscy z lampionami w ręku wyruszymy na Roraty. Czujecie, jak rośnie napięcie? Kto jeszcze nie ma lampionu, znajdzie go w „Małym Gościu”. Bo redakcja „Małego Gościa” – jak robi to co roku, przygotowała na tegoroczny Adwent materiały na Roraty.
Cudze chwalicie, swego nie znacie. Muszę się do czegoś przyznać, i to od razu, bez dodatkowego wstępu: mam słabość do kolorowych, ozdobnych magnesów. Pocieszam się myślą, że w tej słabości nie jestem sama :)
Nowy proboszcz nie bardzo podobał się mieszkańcom. – Jakiś taki niezgrabny, ma starą sutannę i zniszczone buty – mówili między sobą. Ci, którzy przychodzili do kościoła i widzieli, jak pobożnie odprawia Mszę św. i jak szczerze się modli, mówili co innego.
Mierzyć wysoko to celować w niebo. Żyć tak, by mieć sukces wieczny. Mamo, ile urosłem? Jestem już duży? – po raz osiemdziesiąty trzeci w tym miesiącu zapytał mały Jasio. A mama cierpliwie, po raz osiemdziesiąty trzeci, wzięła długą miarę i przyłożyła ją do drzwi, a Jasio przy niej stanął.
Myślisz: „niebo”, patrzysz w górę. Mówisz: „niebo”, myślisz: „Bóg”. Gdzie jest niebo? No właśnie, gdzie jest niebo? Kto wie? Mówią, że w niebie jest bardzo dobrze, ale to chyba słabo powiedziane. Święty Paweł napisał Koryntianom lepiej: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.
Nieważne, jaką Maryja ma sukienkę – diamentową, bursztynową czy perłową. Ważne, kim Ona jest dla mnie. Każdego roku w Wielkim Tygodniu, tuż przed Wielkanocą, Maryja na Jasnej Górze zakłada nową sukienkę. No, nie sama, oczywiście. Robią to ojcowie i bracia paulini, którzy opiekują się kaplicą Cudownego Obrazu. Najpierw przy śpiewie Litanii Loretańskiej, modlitwy, którą odmawiamy teraz w maju, obraz wyjmują, czyszczą, a potem nakładają na niego nową sukienkę. A ma ich Maryja dziesięć. Każda ma swoją nazwę i historię. Wszystkie powstały z miłości i wdzięczności do Niej.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.