Jeśli martwisz się, że nie dasz rady budzić się rano na Roraty, módl się codziennie do Ducha Świętego. O tym, że bł. Jan Paweł II krótko po pierwszej Komunii św. został ministrantem, słyszeli pewnie wszyscy ministranci. Ale o tym, że Lolek, czyli Karol Wojtyła miał problemy ze wstawaniem na poranną służbę ministrancką, słyszał już na pewno mało kto. Opowiadał o tym kiedyś sam papież. Mówił tak: „W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem. Ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym.
W listopadzie zaczyna się doroczna akcja czyszczenia dusz. Każdy chce iść do nieba, ale nie wszyscy od razu tam trafiają. Z jednego powodu – są brudni, a do nieba wchodzą tylko czyści. Dlatego wielu zmarłych przechodzi przez czyściec. Gdzie on się znajduje, o tym mówi mądry teolog, ks. Jacek Kempa na str. 4. Czyściec podobny jest do myjni samochodowej. Kto interesuje się myjniami wie, że jedne są bezdotykowe, a drugie dotykowe. W tych pierwszych auto jest myte strumieniem wody, a w tych drugich szorowane gąbką. Czyściec bardziej przypomina myjnię dotykową, ale zamiast gąbki stosowana jest tam ostra ścierka.
Opowiadała mi kiedyś młoda nauczycielka, że któregoś dnia, gdy jak co dzień weszła do klasy, zauważyła, że dzieci inaczej niż zwykle na nią patrzą. Wlepiły wzrok gdzieś poniżej jej głowy i nie odrywały spojrzenia od jednego punktu na jej swetrze. Nauczycielka schyliła głowę, spojrzała. Już wiedziała. Uczniowie patrzyli na krzyżyk. No, tak, zapomniała go schować. Szybko odwróciła się do tablicy i wsunęła krzyżyk pod sweter. – Dlaczego to zrobiłaś? – zapytałam. – Czy coś by się stało, gdybyś go nie schowała? – Wyrzuciliby mnie ze szkoły – odpowiedziała krótko.
O jakich gwiazdach mówię? Oczywiście nie o niebieskich, gdzieś tam we Wszechświecie, bo one nie paradują tylko pięknie świecą na ciemnym niebie. Mówię o gwiazdach jaskrawo świecących z kolorowych okładek. W ogóle to ciekawa sprawa. Spróbujcie do wyszukiwarki internetowej wpisać słowo „gwiazdy”. Jeżeli myślicie, że pierwsza pojawi się informacja o ciałach niebieskich, jesteście w wielkim błędzie. W pierwszej kolejności wyskakują plotki, ploteczki i inne sensacyjne opowiastki z życia gwiazdeczek filmowych, sportowych i jeszcze innych.
Nie wystarczy mieć świadectwo trzeba dać świadectwo. Już w szkole podstawowej Karol Wojtyła dał się poznać nie tylko jako zdolny uczeń, ale również jako dobry kolega, bardzo lubiany w klasie. Koledzy mówili: „Na Lolka zawsze można było liczyć”. Potem w gimnazjum też miał najlepsze oceny z wszystkich przedmiotów, a z niektórych dostawał nawet specjalne wyróżnienie z dopiskiem: „z wielkim zamiłowaniem”.
Nie mam specjalnej pamięci, ale te słowa Benedykta XVI pamiętam dobrze. Jeszcze jest dalszy ciąg: „Kto daje swoje życie Jezusowi, dostaje sto razy więcej. Tak! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi, a znajdziecie prawdziwe życie”. Papież powiedział je sześć lat temu, w swoim pierwszym przemówieniu i co jakiś czas one do mnie wracają.
Kiedy czytałam Wasze listy do Papieża, które już od jakiegoś czasu przychodzą do redakcji, przypomniała mi się historia 10-letniej dziewczynki ze zdjęcia poniżej, To było to w brazylijskim mieście Salvador. Na spotkanie z Janem Pawłem II przyszło jakieś trzydzieści tysięcy dzieci. Stały w ulewnym deszczu, przemoknięte do suchej nitki. Ale to nic. Na codzień spotyka ich coś o wiele gorszego. Mieszkają na ulicy, zostawione przez rodziców, wykorzystywane przez dorosłych, sprzedawane jak rzeczy.
Słynny fotograf papieski Arturo Mari po śmierci Jana Pawła II przyjechał kiedyś do Polski. Spotkał się między innymi z grupą uczniów. – Siedzieli przede mną – opowiadał Arturo Mari – patrzyli na mnie szczerymi oczami, a ja w pewnej chwili zorientowałem się, że pośrodku zostawili wolną przestrzeń. Tak, jakby usiedli wokół jakiejś osoby. Powiedziałem im o tym, co właśnie pomyślałem. Że w tym miejscu, pomiędzy nimi jest teraz Papież. I że wciąż żyje wśród nas. I tak chyba jest.
Bili mnie i torturowali pałkami. Mówili, bym wyrzekł się Chrystusa. Gdy odmówiłem, nazwali mnie brudnym odszczepieńcem. Usiłowali wydobyć ze mnie nazwiska innych chrześcijan. Powiedziałem, że nie znam nikogo. Zaczęli więc bić mnie ponownie pięściami i pałkami oraz kopali. Pluli mi w twarz i drwiąc, przezywali Jezusem Chrystusem. Udawałem, że jestem głuchy i niemy. Co miałem robić?
Od której strony zaczynacie czytać „Małego Gościa”? Od ostatniej!!! Jestem pewna, że tak na moje pytanie odpowiedziałoby 99 procent naszych czytelników. No, może 98,9 procent. A skąd moja pewność? Bo niektórzy się do tego przy różnych okazjach po prostu przyznają, a ci, co się nie przyznają, powtarzają, że w „Małym Gościu” są zawsze najlepsze kawały. A to właśnie one są na ostatniej stronie.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.