O powiadała mi kiedyś znana śpiewaczka operowa, pani Alicja Węgorzewska, że okradziono ją w… Betlejem. To było jeszcze wtedy, gdy do miasta Pana Jezusa na święta Bożego Narodzenia przyjeżdżały tłumy pielgrzymów. Pani Węgorzewska na pasterce przed kaplicą Narodzenia miała zaszczyt – jak wspominała – zaśpiewać polskie kolędy. Przeżycie niesamowite – można to sobie wyobrazić. Ale zdarzyło się też wtedy coś bardzo nieprzyjemnego.
Nad Betlejem, palestyńskim miastem, góruje bazylika, jeden z najstarszych kościołów na świecie. W środku, dokładnie pod prezbiterium, znajduje się miejsce, gdzie według przekazywanej tradycji urodził się Jezus, nasz Pan i Zbawiciel.
Przypomniały mi się te słowa, kiedy chciałam Wam opowiedzieć o Feliksie. Nie wiadomo, gdzie jest jego grób, jak zakończyło się jego życie, ale pamięć o nim trwa. Był jednym z najmłodszych bohaterów powstania styczniowego i jednym z najmłodszych, których zesłano na Syberię. Kiedy wybuchło powstanie, Feliks miał zaledwie 12 lat. Mieszkał w Samborze (dzisiaj Ukraina). Zgłosił się do powstania, bo jak pisał: „miłość kraju, którą wyssałem z piersi matki, rozżarzyła się, i nic już zająć mnie nie mogło, jak tylko jedna myśl (…): złapać za broń i zwalczyć wroga”.
Zapytałam kiedyś mądrego zakonnika, czy lubi modlić się na różańcu? I co odpowiedział? Pewnie jesteście ciekawi, bo jak znam życie, są wśród Was tacy, którzy niespecjalnie przepadają za powtarzaniem „Zdrowaś, Maryjo” w kółko. Ale wróćmy do zakonnika. Otóż powiedział on tak: „Różaniec jest dla mnie zawsze trudnym zadaniem, ale wiem, że to dla mnie pomoc i ratunek.
Poznałam kiedyś nauczycielkę. Przez wiele lat uczyła matematyki. Nie lubiła cwaniaków, takich, którym się nic nie chce, i takich, którzy przy każdej okazji oszukiwali albo kręcili. Mniej zdolnych, którzy się starali, uczyli, ale za nic im nie wychodziło, najczęściej wyciągała za uszy do następnej klasy. Była wyjątkowo wymagająca i, co ciekawe, uczniowie za nią przepadali. Miała swoje metody. Wszyscy je znali i wiedzieli, że pani od matematyki zdania nie zmienia.
Od razu się przyznaję, muzeum długo nie kojarzyło mi się dobrze. Pamiętam szkolne wycieczki i obowiązkowo odwiedzane muzea. Gdy tylko pomyślałam o takim miejscu, od razu miałam przed oczami panią o groźnym spojrzeniu, która już przy wejściu pilnowała, czy aby wszyscy wchodzący założyli na swoje buty okropne, ogromne, o pięć rozmiarów za duże muzealne filcowe kapcie.
Otoczone cierniami, płonące ogniem miłości. Czasem przebite mieczem. Tak przedstawiane jest serce Maryi. Z takim sercem Matka Najświętsza objawiła się Łucji, która wtedy była już zakonnicą, karmelitanką. Łucja pamiętała dobrze tamte spotkania w Dolinie Cova da Iria, gdzie razem z Franciszkiem i Hiacyntą zwykle wypasali owce. Chętnie tam przychodzili, spędzali całe dnie, pilnując zwierząt i bawiąc się.
Był 23 dzień marca. Mama ze swoim czteroletnim synkiem i jego babcią wracali do domu jedną z ulic Warszawy. Nagle chłopiec pobiegł w stronę trawnika i… zniknął. Wpadł do studzienki kanalizacyjnej wypełnionej wodą. Wezwana straż pożarna wydobyła dziecko po 23 minutach. Nieprzytomnego chłopca przewieziono do szpitala. „Ponad godzinę mój synek był w stanie śmierci klinicznej. Lekarze dawali zaledwie 1 procent, że będzie żył, a jeżeli przeżyje, pozostanie w śpiączce.
Dzisiaj, kiedy piszę te słowa, kończy się drugi tydzień Wielkiego Postu. Kiedy „Mały Gość” trafi do Was, zacznie się czwarty. I do Wielkanocy zostaną nam niecałe trzy tygodnie. I dużo to, i mało… Dużo, bo jest jeszcze jakaś szansa, a mało, bo czas biegnie szybko i nawet trzy tygodnie można przegapić.
Można zmierzyć siebie, swój wzrost, swój rozmiar. Najtrudniej zmierzyć się ze sobą. Z nacie na pewno historię Dawida. Był najmłodszym synem Jessego z Betlejem. Lubił śpiewać i umiał pięknie grać na harfie. Miał jeszcze siedmiu starszych braci, ale w rodzinie to on zajmował się pasterstwem. Bardzo troszczył się o swoje owce. Pewnie przy nich nauczył się celnie strzelać z procy, by bronić ich przed dzikimi zwierzętami. A potem, gdy dorastał, został sługą Saula, króla Izraelitów. Król zabierał go też na wyprawy wojenne. Podczas jednej z nich wojska izraelskie walczyły z Filistynami. Gdy stanęli naprzeciw siebie, z szeregów filistyńskich wyszedł uzbrojony, ogromny wojownik. Nazywał się Goliat.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.