Kto kocha, przebacza i uśmiecha się do każdego, ma w swoim sercu miejsce dla Jezusa. Czasem może ktoś zadaje takie pytania: Dlaczego jest święto Bożego Narodzenia? Dlaczego wypatrujemy gwiazdy? Dlaczego śpiewamy kolędy?
Po to mamy Adwent, byśmy znaleźli drogę do Pana Jezusa. Czytamy symbole i znaki adwentowe (lampion, biała duża świeca zapalana na Roratach, kalendarz adwentowy, wieniec adwentowy) - one wyznaczają adwentową drogę. Startujemy w niedzielę 28 listopada. To będzie jeden z dłuższych Adwentów, potrwa prawie cztery tygodnie. Co zrobisz, by znaleźć drogę do Pana Jezusa? By On narodził się w Twoim sercu?
Kiedy o ks. Janie Masze, który za miesiąc zostanie ogłoszony błogosławionym, ktoś powiedział, że był wierny do końca (dlaczego tak powiedziano, czytajcie na ss. 4, i 30–31, a przede wszystkim przeczytajcie komiks o nim, dołączony do tego numeru), ja pomyślałam o pięciu młodych wspaniałych chłopakach z Poznania.
Po śmierci mamy dziewięcioletni Karol razem z tatą i starszym bratem pojechali do Kalwarii Zebrzydowskiej. Kiedy uklękli przed cudownym obrazem Matki Bożej, tata powiedział: „Teraz Ona będzie waszą mamą”. I tak się stało. Kiedy Karol Wojtyła był już dorosły i został księdzem, a potem biskupem krakowskim i kardynałem, jego hasłem życiowym stały się słowa: „Totus Tuus”, czyli „Cały Twój” – można dodać – „Maryjo”.
Nie ma dla chrześcijanina znaku ważniejszego od krzyża. On zawsze powinien być z nami. W październikowy poranek 17-letni Ayman Nabil Labie jak zwykle wyszedł z domu. Nie pomyślał nawet, że to będzie jego ostatnia droga do szkoły. Mieszkał w Egipcie, był chrześcijańskim Koptem. Jak większość z nich zgodnie z tradycją na prawym nadgarstku miał wytatuowany znak krzyża, który od dziecka przypominał mu, do Kogo należy.
Trzeba ruszyć się, wyjść, wyjechać, by zobaczyć więcej. To chyba jeden z takich widoków, o których mówi się, że zapierają dech w piersiach. Powietrze było tak przejrzyste, że z okna samolotu, z dużej wysokości, widać było dość dokładnie, nie wiem – może Pireneje, może Góry Kastylijskie. W każdym razie widok był nieziemski, dosłownie.
Pierwszy dzień II wojny światowej zaplanowano na 1 września, pierwszy piątek września. W Krakowie już od rana słychać było nadlatujące niemieckie samoloty. W stronę Wawelu biegł młody człowiek, student. Wszedł do katedry, rozejrzał się. Nikogo nie było, nawet starszych pań przychodzących tu codziennie.
Gdy zaczynają się schody, zawołaj świętego Józefa. Było to dość dawno temu. Na południu Stanów Zjednoczonych w Nowym Meksyku w mieście Santa Fe mieszkały siostry loretanki. Zakonnice chciały zbudować kaplicę, ale miały kłopot, bo zmarł architekt, a brakowało jeszcze schodów. A bez nich ani rusz. Nie dość tego, nikt nie miał pomysłu, jak schody zaprojektować, bo kaplica była bardzo mała. Siostry przystawiały drabinę, ale jak się domyślacie, nie było to zbyt łatwe, ani bezpieczne.
Było sobie ziarenko. Maleńkie i słabe. Bardzo się bało, że zjedzą je ptaki albo polne myszy, ale któregoś dnia zaopiekował się nim ogrodnik. Skopał ogród i włożył ziarenko do ziemi. Pod ziemią było ciemno, ciepło i cicho. Ziarenko leżało sobie spokojnie przez jakiś czas, aż nagle wokół zrobiło się bardzo mokro. Ogrodnik podlał ziemię. Ziarenko rozzłościło się okropnie. Po co? Dlaczego? Było mu tak dobrze… Ze złości zaczęło się nadymać i pęcznieć tak mocno, aż… pękło.
Jak wirus może zniszczyć dysk komputera, tak grzech niszczy człowieka. Ostatnio miałam spore kłopoty z laptopem. Tuż przed zamknięciem numeru po prostu… padł. Początkowo wydawało się, że to nic groźnego, że za chwilę wszystko będzie OK. Informował nawet, że włączył awaryjne naprawianie, więc na czas jakiś mnie uspokoił. Ale… kręcił, kręcił i… nic z tego. Nie wykręcił.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.