Można zmierzyć siebie, swój wzrost, swój rozmiar. Najtrudniej zmierzyć się ze sobą. Z nacie na pewno historię Dawida. Był najmłodszym synem Jessego z Betlejem. Lubił śpiewać i umiał pięknie grać na harfie. Miał jeszcze siedmiu starszych braci, ale w rodzinie to on zajmował się pasterstwem. Bardzo troszczył się o swoje owce. Pewnie przy nich nauczył się celnie strzelać z procy, by bronić ich przed dzikimi zwierzętami. A potem, gdy dorastał, został sługą Saula, króla Izraelitów. Król zabierał go też na wyprawy wojenne. Podczas jednej z nich wojska izraelskie walczyły z Filistynami. Gdy stanęli naprzeciw siebie, z szeregów filistyńskich wyszedł uzbrojony, ogromny wojownik. Nazywał się Goliat.
Kiedyś do naszej redakcji przyszedł list. Niezadowolona nastolatka pisała, że męczy ją… babcia. „Serio? To niemożliwe!” – pomyślą pewnie niektórzy. Ja też tak pomyślałam i od razu przypomniała mi się moja kochana babcia. Kiedy przychodziła – bo nie mieszkała z nami – siadałyśmy razem z nią i z moją mamą w kuchni (mama zawsze coś tam przygotowywała), a ja słuchałam. To były wyjątkowe chwile. Jak babcia może męczyć wnuczkę?
No właśnie. Chcecie wiedzieć, jak to jest? W sposób ciekawy grudniowe niebo tłumaczy siostra Dorotea Milewska, znana Wam już z numeru grudniowego. Siostra Dorotea jest dyrektorką liceum w Wałbrzychu, uczy fizyki i fascynuje ją astronomia.
Kto lubi czekać? Łapka w górę. Nie widzę, nie słyszę. Nie lubicie czekać? Ja też nie, przyznaję. Dzisiaj – tak mówią na mieście – już nikt nawet nie tyle nie lubi, co nie potrafi czekać. Wszystko chcemy mieć już, od razu, teraz i natychmiast.
Żyjemy razem. Ludzie na ziemi, dusze w czyśćcu i święci w niebie. Dzieli nas tylko granica śmierci. Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą.
Wystarczy, aby na piętnaście węgielków jeden był rozżarzony, to wnet powstanie żar ze wszystkich. To słowa Pauliny Jaricot. Nie znacie jej? Przyznam szczerze, że też o niej niewiele wiedziałam, aż do chwili, kiedy papież ogłosił, że Paulina będzie błogosławiona, co stało się w maju tego roku.
Życiowy kosmos trzeba wciąż porządkować, spinać to, co się rozlatuje, wybierać to, co najważniejsze. Najważniejsze jest zdrowie – mówią ludzie, kiedy składają życzenia albo kiedy pytają, co jest w życiu ważne. I pewnie w tym dużo racji, ale inni powiedzą, że najważniejsza jest rodzina. A jeszcze inni, że szczęście, że miłość, przyjaźń…
Piękna jest legenda o powstaniu Wisły. Pewnie w szkole albo jeszcze w przedszkolu słyszeliście tę opowieść. Dlaczego przypomniałam legendę o Wiśle? Bo na wakacje mamy taki pomysł, by iść jej szlakiem. A iść szlakiem Wisły to znaczy wędrować przez całą Polskę, od gór po morze.
Nie będę tu tłumaczyć, kto to jest patron. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, albo w ogóle nie wie, skąd słowo „patron” pochodzi i kim patron w historii ludzkości był, to niech zajrzy na stronę obok – tam wszystko jest napisane. Może bardziej znane jest dzisiaj określenie „patronat”, bo często słyszy się, że jakaś impreza odbywa się na przykład pod patronatem prezydenta Polski czy prezydenta jakiegoś miasta, albo że jakiś festiwal czy koncert organizowany jest pod patronatem biskupa.
Miłosierdzie to most do nieba, z Serca do serca. Pielęgniarka trzymała go za rękę. Szeptem odmawiała Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wiedziała, że to mogą być jego ostatnie chwile życia. W czasie modlitwy mężczyzna zmarł. Ile razy już słyszałam takie historie… Ktoś czuwał przy śmiertelnie chorym człowieku, modlił się, budował jak gdyby most do nieba.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.