To od Ciebie zależy, co wyrośnie na drzewie Twojego życia. Kto widział drzewo? No, wiem, niezbyt to mądre pytanie. Wiadomo, każdy widział. A kto widział drzewo, konkretnie jabłoń, na której wszystkie jabłka byłyby tak dorodne, że aż chciałoby się po nie sięgnąć, zerwać je i zjeść? Na to pytanie nie ma już tak oczywistej odpowiedzi. Bo jabłoń, owszem wielu widziało, ale już owoce niekoniecznie wszystkie były na niej ładne.
Kiedyś byli szczęśliwą rodziną. Jednak gdy niespodziewanie umarł tata, mama musiała szukać pracy. Zabrała swoje dwie córki i wyjechała do Argentyny. Tam wcale nie było łatwiej. Ale pojawił się przy nich Manuel Mora. Chętny do pomocy i taki serdeczny... Pani Vicuña zgodziła się nawet, by zamieszkał u nich. Nie wiedziała, że to zły człowiek, że udaje, że jest dobry. Tylko Laura, starsza córka pani Vicuña, coś przeczuwała.
Jest taki fragment w Księdze Izajasza w Piśmie Świętym, gdzie Pan mówi: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49,15). Gdzieś tam w mojej głowie jest chwila, w której pierwszy raz te słowa usłyszałam. I pamiętam potem ten pokój w sercu: Bóg nigdy o mnie nie zapomni. Choćby wszyscy zapomnieli, On nie. Nie wiem, jak to możliwe – przecież Bóg te słowa mówi nie tylko do mnie.
Jedna z dziewcząt napisała list do Izy Paszkowskiej. A tak przy okazji, od zeszłego numeru rubryka „Darmowe korepetycje” zmieniła nazwę na „Kochane problemy”. Tak nazywa się też cotygodniowa audycja w radiu eM. Jeśli ktoś miałby ochotę jej posłuchać, to informacje znajdzie na str. 37. Ale wracam do listu. Nastolatka pisze tak: „Nadchodzi lato, a ja nie wiem, jak uwolnić się od internetu. Dosłownie każdą wolną chwilę spędzam w domu przy komputerze.
Kto przyzna się do Jezusa, może spać spokojnie.
W naszej redakcji wiszą na ścianie dziwne obrazy. Dla nas nie dziwne, bo wiemy, o co chodzi. Natomiast ci, którzy nas odwiedzają po raz pierwszy, prawie zawsze pytają: „A co to takiego?” No, właśnie. Obrazów nie malował wybitny artysta, a mimo to są bardzo cenne. Przynajmniej dla nas. Dlaczego? Na jednym z nich, za szkłem widać utkane z wełny kolorowe kwadraty, prostokąty; mniejsze, większe, podłużne i bardzo krótkie. Na drugim wielka rękawica. Większa niż bokserska, dwa i pół razy większa od mojej dłoni (specjalnie mierzyłam).
Zapytano kiedyś fotografa papieskiego, Arturo Mari, gdzie zastałby Jana Pawła II, gdyby nagle wszedł do jego apartamentu. – Możliwości są dwie – odpowiedział fotograf. – Albo w gabinecie, przy biurku, albo w kaplicy, na klęczniku. Papież modlił się wszędzie – opowiada w jednym z wywiadów Arturo Mari. – Siedząc w fotelu, kiedy odpoczywał. Modlił się, kiedy ktoś umarł, czy to przyjaciel, czy ofiary zamachu czy wypadku. Modlił się, kiedy gdzieś wybuchała wojna.
Zapytałam kiedyś Artura Mariego, fotografa papieskiego, które zdjęcie mogłoby być symbolem pontyfikatu Jana Pawła II – wspomina dziennikarka Brygida Grysiak w książce „Najbardziej lubił wtorki”. – Odpowiedział, że wybrałby ostatnie zdjęcie, jakie zrobił papieżowi za życia: Jan Paweł II przytulony do krzyża, w prywatnej kaplicy. To zdjęcie widzicie na okładce tego numeru „Małego Gościa”. Poruszające niezwykle.
Jest takie opowiadanie o mądrym ojcu, który swoim dzieciom, a miał ich siedmioro, chciał pokazać, jak ważne jest to, by w życiu trzymały się razem. Co zrobił? Wziął siedem grubych, długich patyków i każdemu z dzieci wręczył jeden. „A teraz niech każdy złamie swój patyk” – powiedział. Bez większego trudu wszystkim się to udało. Ojciec znowu wziął siedem patyków, ale tym razem związał je mocno razem i powiedział: „Spróbujcie je teraz złamać”. Dzieci próbowały, ale ani młodszym ani starszym, nie udało się złamać związanych patyków. Wtedy ojciec powiedział swoim dzieciom tak: „Widzicie, że pojedyncze patyki pękają łatwo. Związane, wytrzymują i trudno je złamać.
Kolędowanie to zwyczaj stary jak świat. No, może trochę przesadzam, ale w każdym razie to nic nowego. Szczególnie u nas w Polsce, w okresie Bożego Narodzenia ludzie przebierali się, chodzili od domu, pukali od drzwi do drzwi, śpiewali i odgrywali małe przedstawienia o narodzeniu Jezusa. Jedni przychodzili z gwiazdą albo z szopką, niektórzy z turoniem, a nawet z bocianem i kozą.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.