W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. 1 Kor 15, 8
Przed laty zacytowałem fragment dziennika Karola de Foucauld, wspominającego okres, w którym przekraczał wszelkie granice i jako zblazowany młodzieniec bez owijania w bawełnę wyznawał hedonistycznie: „Liczą się jedynie przyjemności”: „Byłem cały egoizmem, bezbożnością, pragnieniem zła. Jak oszalały. Byłem bardziej świnią niż człowiekiem”.
„Bardziej świnia niż człowiek?” – zareagowało od razu kilka osób – Jak można aż tak się poniżać, nie akceptować, degradować do pozycji zwierzęcia?” – pisali oburzeni. Tymczasem był to szczery opis jego duchowej kondycji.
Poroniony płód – tak określał siebie samego Paweł. Przejmujące. Wychowany przez Gamaliela w słynnej szkole egzegezy Pisma, najlepszej uczelni Jerozolimy, „Oxfordzie judaizmu”, któremu po spotkaniu pod Damaszkiem świat rozsypał się jak domek z kart, był szczery do bólu. „Martwy płód” został ożywiony przez spotkanie ze zmartwychwstałym.
Jakież to uwalniające! Nawet powołany na końcu „już po wszystkich” może stać się Apostołem Narodów!