Słowa Najważniejsze

Poniedziałek 31 marca 2025

Czytania »

ks. Tomasz Koryciorz Ewangelia z komentarzem

|

31.03.2025 00:00 GN 13/2025 Otwarte

Szukam cudów, a nie Cudotwórcy

J 4,43-54 

Jezus odszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie, kiedy jednak przyszedł do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto.

Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A był w Kafarnaum pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna, był on już bowiem umierający.

Jezus rzekł do niego: «Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie».

Powiedział do Niego urzędnik królewski: «Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko».

Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł.

A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, kiedy poczuł się lepiej. Rzekli mu: «Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, kiedy Jezus rzekł do niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina.

Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.

Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie. J 4,48

Chodzili za Jezusem z powodu znaków i cudów. Pamiętali o weselu, na którym nie zabrakło wina, bo On zainterweniował. Widzieli, co uczynił w Jerozolimie, jak powyrzucał kupców i obiecał, że w trzy dni odbuduje świątynię. Słyszeli o rzeczach, które nie mieściły się im w głowie. Stąd wyrzut Jezusa: „Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie”. Takie podejście staje się pułapką i czyni z człowieka niewolnika cudów. Jestem przy Nim tylko z ich powodu i tylko o nie proszę w modlitwach. Gonię za nimi. Szukam ich. Szukam cudów, a nie Cudotwórcy. Wyznajemy co niedzielę, że On umarł i zmartwychwstał. Czyż to nie cud nad cudami? Czy to nam nie wystarczy, aby pójść za Nim?

Ewangelia z komentarzem. Szukam cudów, a nie Cudotwórcy
Gość Niedzielny

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Św. Beniamin

Pamiętacie państwo jaką śmiercią umarł Azja Tuhajbejowicz? To prawda, pytanie nie było zbyt trudne. Nawet jeśli ktoś nie przebrnął przez "Pana Wołodyjowskiego" to widział film albo serial.  Azja umarł wbity na pal. Owszem, śmierć okrutna, ale też człowiek ten bardzo się starał, żeby na nią zasłużyć. A teraz kolejne pytanie: co trzeba zrobić, żeby zostać skazanym na śmierć jeszcze okrutniejszą od tej?  A uwierzcie państwo, że okrucieństwo można tutaj zwiększyć, owijając pal pętlami ze sznura. Rzecz była tak spektakularna, że autorzy Passio, czyli opisu męki dzisiejszego patrona, skwapliwie fakt ten odnotowali zarówno w języku greckim, jak i ormiańskim. Ile zatem zła trzeba uczynić, by zostać w ten nieludzki sposób pozbawionym życia? W V wieku w Persji wystarczyło być chrześcijaninem, tak jak Benjamin, diakon biskupa Susy, Abdasa. Według przekazów, którymi dysponujemy, wyróżniał się na tle innych uczniów Chrystusa odwagą i wymową. Dlatego kiedy około roku 420 w Persji wybuchło prześladowanie, Beniamin szybko trafił do więzienia. Spędził w nim około dwóch lat, gdy na mocy pokojowego traktatu, zawartego pomiędzy cesarzem Bizancjum a Persami, król perski przerwał prześladowanie i ogłosił amnestię. Beniamin mógł zatem wraz z innymi uwięzionymi chrześcijanami wyjść na wolność. Podczas jednak gdy inni po opuszczeniu lochów znikli z horyzontu dziejów, to on na trwale się w nich zapisał. Dlaczego? Bo odzyskanej wolności po raz kolejny użył dla dobra swoich pobratymców – po prostu nie mógł nie głosić im Dobrej Nowiny. Tym którzy czcili niszczycielską moc ognia, opowiadał o ogniu miłości Chrystusa, którego nie sposób ugasić, ani zachować w tajemnicy. Wobec tak jawnego działania, uwięzienie Beniamina było tylko kwestia czasu. Kiedy więc Persja wraz z nowym władcą wypowiedziała Bizancjum wojnę, prześladowanie chrześcijan, posądzanych o procesarskie sympatie znowu stało się faktem. Tym razem jednak Beniamin trafił do więzienia tylko na chwilę. W sam raz tak długą, by przygotować dla niego narzędzie śmierci i publicznie go na nim stracić. Był rok 424, gdy św. Beniamin, diakon i męczennik odszedł z tego świata, jak największy zbrodniarz, by w oczach Boga stać się odtąd – jak wierzymy - ukochanym dzieckiem. Beniaminkiem właśnie.

 

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.