Słowa Najważniejsze

Czwartek 27 marca 2025

Czytania »

Marcin Jakimowicz W I czytaniu

|

27.03.2025 00:00 GOSC.PL

Jedyny wierny 

Jr 7,23-28

„Od dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej, do dnia dzisiejszego posyłałem do was wszystkie moje sługi, proroków, każdego dnia, bezustannie, lecz nie usłuchali Mnie ani nie nadstawiali uszu”. Jr 7, 25-26

Gdy Jakub mocował się z Bogiem nad potokiem Jabbok i bezczelnie zawołał: „Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz” otrzymał nowe imię: Izrael. Oznacza ono: „walczącego z Bogiem”. Co więcej, Najwyższy zapewnił, że ten właśnie „walczący z Bogiem” naród wybiera, pomnoży i pobłogosławi. 

Wysyłał proroków, ale ich odrzucaliśmy. Nie chcieliśmy wysłuchać ich opowieści. Nie dał za wygraną i „w ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”. „Starożytni powtarzali, że «Bóg wypowiedział tylko jedno słowo, a myśmy wiele słów usłyszeli». Tym jednym-jedynym, najdroższym słowem jest imię Jezus” – opowiadał mi niedawno s. Krzysztof Wons, salwatorianin, dyrektor Centrum Formacji Duchowej w Krakowie. 

Wypowiedział to słowo mimo naszej niewierności, krnąbrności, niedowierzania. 

Przypominam sobie najazd chasydów na Lelów. Zapamiętale wirowali, zatracali się w tańcu tylko po to, by upragniony Mesjasz w końcu przyszedł. Powietrze w byłym budynku Gminnej Spółdzielni było gęste od tęsknoty. A Mesjasz już przyszedł! W chwili, gdy „byliśmy jeszcze grzesznikami”, gdy staliśmy odwróceni plecami. Przyszedł do nas, do swoich gdy nie wypełnialiśmy Prawa, nie byliśmy sprawiedliwi, nie zasłużyliśmy, nie byliśmy przygotowani. Nazwał nas braćmi. 

 

Czytania »

Andrzej Macura Ewangelia z komentarzem

|

27.03.2025 00:00 GN 12/2025 Otwarte

Gdy człowiek nie chce wierzyć, nie uwierzy

Łk 11,14-23 

Jezus wyrzucał złego ducha z człowieka, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli: «Mocą Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy». Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.

On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo wewnętrznie skłócone pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i Szatan z sobą jest skłócony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.

Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, to zabierze całą broń jego, na której polegał,i rozda jego łupy.

Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza».

Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza. Łk 11,23

Zarzuty, jakie stawiają niektórzy Jezusowi, że wyrzucał złe duchy mocą Belzebuba, ich władcy, trudno ocenić inaczej jak złośliwość. Przecież widzieli nie tylko to: widzieli wiele dobra, które Jezus wyświadczył ludziom. I słyszeli Jego naukę: dobrą i mądrą, wydobywającą ze Starego Testamentu Jego ducha. Ale kiedy człowiek z jakiegoś powodu nie chce uznać, że coś jest dobre, chwyci się nawet najbardziej niedorzecznego podejrzenia. Czy dziś jest inaczej? Człowiekowi nie przeszkadza, że zdarzają się wypadki, że wsiadając do samochodu, może zginąć. Za to z najmniejszej wątpliwości dotyczącej wiary wielu robi powód odrzucenia jej całej. Tak to jest: gdy człowiek nie chce wierzyć, nie uwierzy.

Ewangelia z komentarzem. Gdy człowiek nie chce wierzyć, nie uwierzy
Gość Niedzielny

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Św. Ernest ze Zwiefalten

Dzisiaj zrobimy rzecz nieszablonową. Przyjrzymy się bowiem życiorysowi człowieka, którego kult nie został nigdy oficjalnie zaaprobowany. Czczono go jednak przez długie wieki w niedużej miejscowości Zwiefalten, leżącej w Niemczech, obecna Badenia-Wirtembergia. Do teraz znajdziemy tam klasztor benedyktyński ufundowany jeszcze w 1089 roku. I to tam właśnie w roku 1141 bohater naszej dzisiejszej historii został wybrany opatem. Pełnił tę funkcję nieprzerwanie przez 6 kolejnych lat, jednak to nie za jej sprawą został przez współbraci i mieszkańców miasteczka uznanym za świętego. A przynajmniej nie tylko. No bo w końcu, by niczym w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, uznać kogoś za godnego chwały ołtarzy, człowiek ten musiał jakoś zapisać się w pamięci lokalnej społeczności. I to zapisać dobrze. Dużo lepiej niż przeciętnie. Tym, co ostatecznie zadecydowało o uznaniu bohatera tej opowieści za świętego w oczach ludzi z okolic Badenii-Wirtenbergii była jego śmierć. Śmierć męczeńska, która spotkała go daleko od opactwa i nadeszła za sprawą niewiernych. Było to najprawdopodobniej 25 października 1147 roku, albo najdalej kilka dni później. Skąd to wiemy, skoro o owym człowieku nasza wiedza jest tak skąpa, że oprócz pełnionej przez niego funkcji opata i nazwiska rodowego von Steussling niewiele więcej o nim wiadomo? Ano bo akurat tego dnia pod Doryleum na terenie Anatolii doszło do największej klęski wojsk chrześcijańskich w czasie II wyprawy krzyżowej. Jej celem było odbicie z rąk muzułmanów hrabstwa Edessy, leżącego na pograniczu dzisiejszej Turcji i Iraku. Ruszyła niesiona legendą swojej poprzedniczki, I wyprawy krzyżowej sprzed pół wieku, dla której to samo Doryleum nad rzeką Bathys, było symbolem oszałamiającego zwycięstwa nad liczniejszymi wojskami tureckimi. I oto w tym samym miejscu, dokładnie po pół wieku, dochodzi do prawdziwej masakry chrześcijańskiego rycerstwa. Wraz z rycerzami giną dziesiątkowani przez Turków giermkowie, czeladź, członkowie rodzin, a także kapłani i biskupi, którzy towarzyszą całej wyprawie. Wśród ofiar II bitwy pod Doryleum jest także i on, były opat z Zwiefalten, który należał do orszaku biskupa Ottona z Freising. Jak zginął? Czy umierając przeklinał swoich wrogów czy im wybaczył? No i jakie dał przed śmiercią świadectwo idąc pośród krzyżowców? Tego nie wiemy, dlatego Kościół wstrzymał się z publicznym orzeczeniem o tym człowieku, że święty. To jednak nie przeszkodziło w niczym, by został otoczony kultem w miejscu z którego pochodził. Z czasem pojawiły się nawet legendy, że w okrutny sposób zamęczono go w samej Mekce, gdy głosił Ewangelię Arabom. Czy to historyczne kłamstwo? Raczej tak, bo trudno uwierzyć, by do Mekki trafił jako jeniec z pola bitwy. Bardziej prawdopodobne, że mamy tutaj do czynienia z wyrazem wielkiego ludzkiego pragnienia, by pośród nas znaleźli się prawdziwi Boży mocarze. Jeżeli więc bohater tej opowieści może nas czegoś dzisiaj nauczyć, to przede wszystkim tego, że zamiast innym tworzyć heroiczną przeszłość, sami zajmijmy się tym, co tu i teraz, by w przyszłości dostąpić chwały nieba. I w tym kontekście warto pamiętać imię dzisiejszego nieoficjalnego patrona. Wiecie państwo kto to taki? To Ernest ze Zwiefalten, opat i męczennik.

Czytania »

Redakcja Na początku było Słowo

|

27.03.2025 06:23 GOSC.PL

Skarga samego Pana Boga
Jr 7, 23-28

Zobacz cykl audycji Radia eM:

Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.