Słowa Najważniejsze

Niedziela 23 marca 2025

Czytania »

Andrzej Macura W I czytaniu

|

23.03.2025 00:00 GN 12/2025 Otwarte

Tajemnicze imię Boga

Jestem, który jestem – przedstawia się Bóg Mojżeszowi. Tajemnicze imię. Jak cała scena z Księgi Wyjścia, w której padają te słowa. Bóg domaga się, by Mojżesz wrócił do Egiptu i zażądał w Jego imieniu wypuszczenia Izraelitów. Bo choć ich przodkowie przyszli tam jako ludzie wolni, ich potomkowie stali się tam niewolnikami. Mojżesz się wzbrania. Nie to jednak jest w tej scenie najważniejsze. Istotny jest obraz Boga, jaki z niej się wyłania.

„Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie” – mówi Bóg, który widzi ludzką krzywdę. I któremu, choć nieraz długo zwleka z interwencją, ta krzywda nie jest obojętna. Widzimy też w tej scenie Boga cierpliwego. Mojżesz ciągle wynajdywał trudności, a On tłumaczy jak dziecku, aby się nie martwił, bo jego misja się powiedzie; powinien tylko zrobić to, co polecił mu Bóg. I w końcu Pan przedstawia się Mojżeszowi. Najpierw jako Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba – chce podkreślić, że nie jest kimś nieznanym Mojżeszowi. Wspierał przecież jego przodków i złożył im wielkie obietnice. Zapytany wprost o imię, odpowiada: „Jestem, który jestem”. Jakby chciał powiedzieć: „Zobaczysz, kim jestem”. Zrozumiesz, kiedy wyprowadzę Izrael z niewoli, kiedy ujrzysz cuda na pustyni i kiedy wejdziecie do Ziemi Obiecanej. Poznasz Mnie, gdy zobaczysz w akcji…

To ważna wskazówka także dla nas. Bóg widzi nasze problemy, naszą krzywdę, znoszony ucisk. Jeśli nie interweniuje, to nie dlatego, że nasz los jest Mu obojętny, ale dlatego, że przez to spotykające nas zło chce nas doprowadzić do jakiegoś większego dobra. Bóg jest też cierpliwy wobec nas. Nie irytują Go nasze niezrozumienie, nasze odmowy, wymawianie się. Nie czuje się dotknięty, kiedy próbujemy z Nim dyskutować. I objawia się nam nie tylko w deklaracjach, ale w działaniu. Zobaczyliśmy Go w tym, co robił jego Syn, Chrystus. Zwłaszcza w Jego bolesnej śmierci. Widzimy Go też nieraz w wydarzeniach naszego życia. W różnych dobrych „zbiegach okoliczności”, w „przypadkiem spotkanych” dobrych ludziach... Bóg żyje i działa. Dziś też.

Czytania »

Ks. Tomasz Jaklewicz W II czytaniu

|

23.03.2025 00:00 GN 12/2025 Otwarte

Stań do walki

1. „A wszystko to przydarzało się im jako zapowiedź rzeczy przyszłych”. Św. Paweł stosuje w dzisiejszym fragmencie tzw. typologię. To taki sposób interpretacji Pisma Świętego, który czyta Stary Testament przez pryzmat Nowego. To, co wydarzyło się w dziejach Izraela i zostało przekazane w Starym Testamencie, odczytuje się jako zapowiedź (tzw. figurę lub typ) wydarzeń związanych z Chrystusem. W dzisiejszym czytaniu mamy nawiązanie do wyjścia Izraelitów z Egiptu. Lud Izraela wędrujący przez pustynię jest zapowiedzią pielgrzymującego Kościoła. Obłok to znak Ducha Świętego. Przejście przez Morze Czerwone to figura chrztu. Manna to Eucharystia, napój duchowy to Eucharystia lub Duch Święty. Skała – cudowne źródło wody na pustyni – jest zapowiedzią Chrystusa, niewyczerpanego źródła łaski. Motyw skały, która wędruje razem z Izraelitami, pochodzi z tradycji pozabiblijnej. Rabini nauczali, że skała, z której Mojżesz wyprowadził wodę, w cudowny sposób towarzyszyła Izraelitom, dostarczając im wodę na pustyni. Dla Pawła ta skała jest obrazem Chrystusa, który towarzyszy ludowi Bożemu w jego wędrówce przez życie i wciąż daje mu wodę podtrzymującą w nim nadprzyrodzone życie.

2. „Lecz w większości z nich nie upodobał sobie Bóg; polegli bowiem na pustyni”. Paweł zwraca następnie uwagę na to, że choć Izraelici doświadczyli tak wiele dobra ze strony Boga, widzieli cuda, które dla nich zdziałał, to jednak dopuścili się zła, zdradzili Go. W wersetach pominiętych w czytaniu Paweł wylicza grzechy popełnione przez Żydów: pragnienie zła, bałwochwalstwo, rozpusta, pogoń za przyjemnościami, wystawianie Pana na próbę, szemranie. Apostoł zmierza do tego, aby przestrzec Koryntian przed powtórką z historii Izraela – można bowiem otrzymać wiele Bożych łask, jednak sprzeniewierzyć się Chrystusowi, zmarnować łaskę. „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł”. Tak brzmi przestroga Pawła. Można być bardzo blisko Chrystusa, a jednak zejść z dobrej drogi i pozbawić się szansy dojścia do Ziemi Obiecanej, czyli nieba. To ostrzeżenie wciąż aktualne.

3. Wywód apostoła kończy się optymistycznie. Szkoda, że redaktorzy lekcjonarza nie zamieścili w czytaniu wersetu 13., który jest pointą tego fragmentu. Brzmi on następująco: „Pokusa nie nawiedziła was większa od tej, która zwykła nawiedzać ludzi. Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać”. Chrześcijanie nie będą wolni od pokus. Jesteśmy pielgrzymami narażonymi na niebezpieczeństwa. Z tym należy się liczyć i nie wpadać w panikę w obliczu trudności czy nawet upadku. Wierność Bogu kształtuje się w codziennej walce. Moc „przeciwnika” nie jest nie do pokonania. Możemy wygrać, bo On jest z nami. Wielki Post to czas łaski i zarazem czas duchowej walki. Naszą skałą schronienia jest Chrystus. W Nim jest nasze zwycięstwo. Nie liczmy więc za bardzo na siebie, ale na Niego. Im bardziej jesteśmy z Nim zjednoczeni, tym jesteśmy silniejsi.

Czytania »

Marcin Zieliński w II czytaniu

|

23.03.2025 00:00 GOSC.PL

Uważaj na siebie tam, gdzie dziś czujesz się silny

1 Kor 10, 1-6; 10-12

Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł (1 Kor 10,12).

Nikt z nas nie lubi przeżywać w swoim życiu chwil słabości. Również w życiu duchowym wolimy być silni, zdrowi, niemający problemów ani trudności. Jednak życiu duchowym właśnie te momenty słabości stają się miejscami, w których Bóg objawia się najmocniej. Święty Paweł przekonuje nas o tym w wielu miejscach:

  • „Jeżeli już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich słabości” (2 Kor 11, 30).
  • „Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości” (2 Kor 12, 5).
  • „Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12, 10).

Święty Paweł odkrył tę niezwykłą prawdę. Lepiej chlubić się ze słabości niż pokazywać wszystkim swoje duchowe muskuły. Dlaczego? Gdy trwamy w pokorze, zostawiamy przestrzeń do działania łasce Bożej. Kiedy skupiamy uwagę na naszych własnych możliwościach, często uznajemy, że nie potrzebujemy Bożej pomocy.  Dlatego święty Paweł mówi do nas w dzisiejszych czytaniach: „Kto stoi, niech baczy by nie upadł”.

Pamiętam takie momenty w moim życiu, gdy każdego dnia w drodze na studia opowiadałem komuś o Chrystusie. W pewnym momencie byłem tak pewny swoich zdolności ewangelizacyjnych, że w sercu poczułem, że osiągnąłem już pewien poziom zaawansowania. Wtedy nagle, z dnia na dzień, została zabrana mi łaska odwagi i znowu doświadczałem problemów z dzieleniem się świadectwem z innymi. To samo zdarzyło mi się, gdy w pewnym okresie życia potrafiłem modlić się kilka godzin dziennie.  W momencie, w którym zacząłem dzielić się tym osiągnięciem z innymi, był to początek końca moich heroicznych modlitw. Gdzie dzisiaj czujesz się silny? Bądź tam uważny, abyś pielęgnował łaskę, dzięki której jest to możliwe.

 

Czytania »

Ks. Robert Skrzypczak Ewangelia z komentarzem

|

23.03.2025 00:00 GN 12/2025 Otwarte

Rewolucja serca

Tyle jest zła na świecie: wojny, prostytucja, napady i porwania. Co mamy zrobić, by go od tego wszystkiego uratować? – zapytał pewnego razu matkę Teresę dziennikarz. Święta odpowiedziała: „Ty się zmień trochę i ja się zmienię trochę. Już świat stanie się lepszy”. Jezusową receptą na walkę ze złem zagrażającym człowiekowi jest nawrócenie serca. Zbawiciel powiedział: „Z wnętrza, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, pycha, głupota” (Mk 7,21-22). W zgodzie z tą diagnozą być może ci, którzy przynieśli tę odrażającą wieść o rzezi dokonanej przez Piłata, chcieli sprowokować Jezusa do potępienia władzy albo usprawiedliwienia jej, i uzyskać w ten sposób pretekst do oskarżenia Go za wtrącanie się do polityki. Lecz Odkupiciel jedynie przypomniał im o konieczności nawrócenia serca, ponieważ ono, wypełnione grzechem, prowadzi do złej polityki, zdziczenia obyczajów i spirali przemocy w świecie. Tam bije źródło nieszczęścia odpowiadające i za świątynną rzeź, i za upadek wieży w Siloam, co według tradycji było także dziełem Piłata. Możemy potępić tego Piłata, przyjdzie inny, skoro Piłat po części żyje w każdym z nas. Za kulisami każdej tragedii jest grzech, a lekarstwem na to jest pokuta.

Objawienia Matki Bożej w Fatimie miały uświadomić nam, że zasadnicze problemy tego świata nie dotyczą polityki czy ekonomii, lecz ludzkich serc i dusz, a odnowa duchowa jest warunkiem polepszenia sytuacji społecznej. Według słów Pani Fatimskiej druga wojna światowa wybuchła, ponieważ nie było poprawy ludzkich serc i dusz. Wojna zawsze jest tylko formą, jaką przybiera zło obecne w życiu konkretnych ludzi. Wojna w skali makrokosmicznej jest odbiciem innej, mikrokosmicznej wojny, toczonej w sercu każdego człowieka. Świat jest taki, jaki jest, ponieważ każdy z nas jest taki, jaki jest. Człowiek może przyjąć jedną z trzech postaw wobec życia i historii. Założyć optymizm, wierząc, że dzięki edukacji, nauce oraz postępowi technologicznemu życie nieuchronnie zmierzać będzie do pomyślnego zakończenia. A wiemy, że nowoczesność wcale nie idzie w parze z dobrocią. Można też zdecydować się na pesymizm totalitaryzmu w przekonaniu, że człowiek jest z natury zepsuty i tylko władza dyktatora będzie w stanie kontrolować anarchiczne zapędy jednostek. W tym podejściu należy wyeliminować wolność osobistą i postawić na zbiorowość, np. na państwo lub aparat represji. Trzecią jest postawa chrześcijańska, w której do zmartwychwstania dochodzi się przez mękę, do korony chwały przez koronę cierniową. Musi w człowieku obumrzeć grzech, by ten obudził się do nowego życia.

Charles Péguy pisał, że „rewolucja społeczna będzie rewolucją moralną albo nie będzie jej wcale”. Nie oznacza to, że wszyscy ludzie muszą się nawrócić, zanim będzie można przywrócić porządek społeczny. Odnowa jest wynikiem intensywnych działań wąskiej grupy ludzi. Każdy rozpoczyna pracę we własnej duszy i stamtąd oddziałuje na otoczenie. Głosiciel Dobrej Nowiny musi być człowiekiem nawróconym. Tylko taki człowiek może zacząć zmieniać świat. Jeśli po nawróceniu nie będzie mu zależało na zmienianiu świata, to znaczy, że nie doświadczył prawdziwego nawrócenia. Żadna przemiana świata nie może się skutecznie dokonać bez wcześniejszej głębokiej pokory i wewnętrznego nawrócenia.

Czytania »

Radio eM Święty na dziś

Św. Józef Oriol

Czego najbardziej na świecie pragnął dzisiejszy święty? Ewangelizować niewiernych, najlepiej w odległej Japonii. Jak jednak tego dokonać? Najpierw trzeba zdobyć podstawowe wykształcenie. Tutaj nieświadomie pomogli mu rodzice, którzy w trosce o swoje dziecko oddali je do instytutu "Matki Bożej od Morza". Tam wyróżniał się tak dalece wśród kolegów, że ci zaczęli nazywać go "świętym". Gdy miał 14 lat, nasz patron podjął pierwszą świadomą decyzję na drodze do ewangelizowania pogan w dalekich krajach i zapisał się na uniwersytet w rodzinnej Barcelonie. Przez 10 lat pilnie studiował teologię i filozofię uzyskując w końcu tytuł doktora. Dwa lata później dodał do niego święcenia kapłańskie i w zasadzie był gotów do pracy. Zamiast jednak na misje, biskup Barcelony oddelegował młodego i wykształconego kapłana na kierownika instytutu, który ufundował Tomasz Gasneri, marszałek dworu królewskiego i przewodniczący rady państwa Aragonii. Tutaj nasz święty spędził kolejne 10 lat, ale swoich marzeń o misjach nie porzucił. Idealny moment nadarzył się w roku 1686 wraz z pieszą pielgrzymka do Rzymu. Wieczne Miasto dało mu bowiem kontakt ze znakomitymi osobistościami kościelnymi. Wystarczyło tylko skorzystać z ich protekcji, by stanąć przed obliczem papieża i poprosić o to, o czym się całe życie marzyło. Tu jednak zainterweniował sam Bóg. Oto któregoś dnia bohater naszej dzisiejszej dzisiejszej historii otrzymał wizję. Wizję w której Matka Boża dała mu zupełnie inne zadanie – zamiast do Japonii ma się udać z powrotem do Barcelony i tam spróbować ożywić wiarę. I jakby na potwierdzenie tych słów, Ojciec Święty oddelegował go do parafii p.w. Matki Bożej Sosnowej - Santa Maria del Pi – właśnie w Barcelonie. Zamiast wykłócać się z Bogiem, nasz święty wrócił więc do rodzinnego miasta i rozpoczął zupełnie nowy rozdział swego życia. Z bogatego instytutu wyszedł na ulice. Podjął pracę zarówno z najmłodszymi dziećmi, jak i najordynarniejszymi żołdakami. Słuchał spowiedzi żołnierzy i marynarzy, odwiedzał chorych i katechizował. Modlił się nieustannie za żywych i umarłych, nosił włosiennicę, żył wyłącznie o chlebie i wodzie, przyjmując pokarm tylko raz dziennie. Całe swoje dochody rozdawał ubogim i potrzebującym. A gdy w końcu zapadał zmrok, to nawet wtedy nie dawał sobie wytchnienia - spał bowiem tylko cztery godziny na dobę, w pozycji siedzącej na twardym stołku. I tak dzień w dzień i noc w noc, aż do 23 marca 1702 roku, gdy w 52. roku życia Bóg zabrał go do siebie. Spoczął tam, gdzie pracował – w kościele Matki Bożej Sosnowej. Kto taki? Św. Józef Oriol, kapłan, który dla Boga zrezygnował ze swoich marzeń.

Czytania »

Redakcja Na początku było Słowo

|

23.03.2025 00:00 GOSC.PL

Mojżeszowa ciekawość Wj 3, 1-8a. 13-15

Zobacz cykl audycji Radia eM:

Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.